Stellantis z nową koncepcją na auta dostawcze. Hybrydowy diesel z 4x4
Jedną ciekawszych rzeczy w przyrodzie jest podejście koncernu Stellantis do aut użytkowych. Nowa hybrydowa koncepcja z dieslem i 4x4 wygląda sympatycznie. Nie można było tak od razu?

Przypomnijmy to wspaniałe wydarzenie sprzed około trzech lat. Marki należące do koncernu Stellantis, sprzedające samochody dostawcze w Europie, miały niezłą ofertę. Spalinowe, francuskie LCV cieszyły się popularnością i uznaniem klientów. Niejeden kierowca chciał jeździć Berlingo z dieslem, nie dwóch pragnęło wsiąść do spalinowego Partnera.
Ale nie wsiedli.
Wtem, jak grom z jasnego nieba spadła na klientów zadziwiająca wiadomość. Koncern postanowił zlikwidować w tych autach napęd spalinowy. Citroen papa, Peugeot papa i Opel też papa. Uznano, że klienci bez problemu przesiądą się na auta elektryczne.
Nikomu absolutnie nie przeszkadzało, że Berlingo z silnikiem Diesla i elektryczne Berlingo z katalogowym zasięgiem 200 km, a w rzeczywistości i zimą, to już nie wiadomo ile, to dwa różne samochody. Tak miało być bardziej rentownie.

Klienci tak się ucieszyli, że kupowali samochody w salonach konkurencji, która została przy silnikach spalinowych. W Toyocie podobno mdleli ze szczęścia i swoim dzieciom dawali na imię Carlos, niezależnie od płci. Stellantisowi dłuższą chwilę zajęło zrozumienie, że coś tu się nie dodaje i w końcu zaczął znowu oferować silniki spalinowe w autach dostawczych.
Wtedy poszli na łatwiznę, stwierdzili, że wszystko będzie elektryczne i tyle, zero kombinowania, żadnych wariantów pośrednich, typu hybryda, czy coś. A tu proszę, są rozwiązania, jak hybrydowy napęd łączony z napędem 4x4 i jeszcze z dieslem.
Samochody dostawcze z hybrydowym 4x4
Może nie jest to najbardziej oczywiste rozwiązanie do zastosowania w samochodzie użytkowym, ale jest, istnieje, coś dało się wymyślić. Wtedy pokombinować się nie chciało, dziś widać, że dało się przygotować warianty pośrednie.
Stellantis z firmą Dangel przygotowali ofertę, dzięki której można zamówić ich dostawczy pojazd z napędem 4x4, wzmocnionym podwoziem i układem łagodnej hybrydy. Pierwszy na linię frontu trafi Opel Combo, ale inne małe i średnie samochody dostawcze koncernu mają dołączyć.
Nie znajdziemy tu przeniesienia napędu na tył za pomocą wału. Będzie on realizowany za pomocą zelektryfikowanej tylnej osi. Jednostka napędowa to silnik wysokoprężny 1.5 o mocy 130 KM, połączony z 8-stopniową automatyczną skrzynią biegów. Silnik spalinowy napędza przednią oś, a elektryczny tylną, w razie potrzeby. Tylna oś zostanie zaangażowana, gdy zostanie wykryty uślizg kół. Będzie mogła działać w dwóch trybach, Auto lub Low, różniących się wartością maksymalnego momentu obrotowego.
Przy okazji samochód stanie się hybrydowy, układ będzie pracował pod napięciem 48 V, charakterystycznym dla łagodnych hybryd, w których silnik elektryczny wspomaga tylko pracę silnika spalinowego, nigdy nie pracując samodzielne. Pojemność akumulatorów to 4,8 kWh, dość wysoka nawet jak na hybrydy typu zamkniętego, którą to ten układ napędowy ma nie być. Trafnym określeniem ma być diesel z układem łagodnej hybrydy.
W tym Oplu Combo do góry idzie też zawieszenie (o 9 cm), a układ napędowy zostanie od dołu dodatkowo zabezpieczony.
A jednak dało się coś wymyślić.
Podobne rozwiązanie ma Jeep Avenger 4xe, Alfa Romeo Junior Ibrida Q4, ale tam mamy do czynienia z silnikiem benzynowym 1.2, a nie z dieslem.
Jak widać, dało się coś, cokolwiek, wymyślić, zamiast podcinać sobie sprzedaż. Można było zachować się inaczej, niż jechać bez trzymanki, porzucając napęd spalinowy.