REKLAMA

Muszą wyprodukować nowe BMW w warsztacie. Tak kazał ubezpieczyciel

Rozbite BMW X5 M ma według decyzji ubezpieczyciela otrzymać nowe nadwozie - wszystkie zdatne części mają zostać przeniesione z rozbitego auta do nowej budy. Zadziwiające, ale to ma się podobno opłacać. 

Muszą wyprodukować nowe BMW w warsztacie. Tak kazał ubezpieczyciel
REKLAMA
REKLAMA

Niespodziewanymi ścieżkami chadzają decyzje ubezpieczyciela. Z jednej strony firmy ubezpieczeniowe są chętne do wpisywania tzw. szkody całkowitej mimo niewielkich uszkodzeń, ponieważ koszt naprawy przewyższa wartość pojazdu (70 proc. pojazdu przy auto casco). Z drugiej – zdarza się, że firma ubezpieczeniowa będzie domagała się naprawy samochodu mocno rozbitego, nawet jeśli wymaga to setek roboczogodzin. W przeciwnym razie musiałaby bowiem wypłacić jego równowartość, a tego bardzo nie chce zrobić. Opisywany przypadek to właśnie ten drugi, niezwykle dziwny i nietypowy, ponieważ jego ostatecznym efektem będzie wyprodukowanie nowego BMW w polskim warsztacie.

Rozbite BMW X5 M trafiło do warsztatu z autoryzacją BMW

Ubezpieczyciel powiedział „naprawiamy”, problem w tym że nadwozie pojazdu nie nadawało się do uratowania. Zamówiono więc nowe i zostało ono już przysłane. Tak, BMW wyprodukowało nieuzbrojone nowe nadwozie, tzw. kastę, z tym samym numerem VIN co pojazd rozbity. Dodatkowo warsztat został zobowiązany do zniszczenia starego nadwozia, a w szczególności pola numerowego z numerem VIN. W żaden sposób nie zmienia to sytuacji, w której ubezpieczyciel domaga się, aby warsztat postąpił niezgodnie z prawem.

Mamy bowiem art. 66 ust. 3a pkt 5 ustawy Prawo o ruchu drogowym

A tenże punkt zabrania. Czego zabrania? – wymiany nadwozia pojazdu posiadającego cechy identyfikacyjne, o których mowa w ust. 3a pkt 1, czyli numeru VIN. W rzeczywistości jednak przecież formalnie nie zachodzi żadna wymiana nadwozia, skoro VIN jest ten sam, a BMW wyprodukowało zamiennikową kastę (ciekawe, jak udało się to załatwić). Po naprawie samochód będzie nadal tym samym samochodem, nikt przecież nie dowie się, że to nadwozie nie jest tamtym nadwoziem, a to nowe pole numerowe nie jest tym poprzednim, skoro numer jest ten sam. Z ciekawości postanowiłem poszukać, czy BMW w ogóle oferuje gdzieś taką usługę jak wyprodukowanie gołego nadwozia. [Edit: otóż oferuje, tylko musisz mieć dobry powód, żeby dostać nadwozie z takim samym VIN-em].

Ale jak to wszystko ma się odbyć?

Do zupełnie gołego nadwozia polski warsztat ma przełożyć wszystko co się da, czyli silnik, zawieszenie, wnętrze, szyby, instalację elektryczną – czyli tak naprawdę ma wyprodukować nowy samochód. To wcale nie jest takie hop-siup i figo-fago, ponieważ wiele z tych czynności wymaga skomplikowanego oprzyrządowania, które jest w fabryce BMW, ale niekoniecznie znajdziemy je w warsztacie. Weźmy choćby rozbudowaną instalację elektryczno-elektroniczną CAN. Wyjąć ją z jednego auta – i to rozbitego – i przełożyć do drugiego, wydaje się pomysłem z piekła rodem. Nie wspomnę już o tym, że na 100 proc. pojawią się tematy pt. „coś nie pasuje”, albo czegoś po prostu brakuje. Nadwozie będzie wymagało całkowitego polakierowania i montażu zewnętrznych paneli, jak drzwi, na poziomie zbliżonym do fabrycznego. Nie mówię, że pracownicy serwisu sobie z tym nie poradzą, ale decyzja ubezpieczyciela wydaje się dość zaskakująca.

Powstanie z tego BMW wyprodukowane w Polsce

REKLAMA

Nawet nie złożone z gotowych podzespołów, jak w systemie CKD, ale wyprodukowane od gołego nadwozia, i to w dodatku w większości z używanych elementów. Jedyne co mogę powiedzieć, to „chciałbym zobaczyć jak to wyjdzie” oraz „mam nadzieję, że nikt nigdy się nie dowie”, bo wtedy ubezpieczyciel pewnie umyje ręce i zwali wszystko na właściciela, który zostanie z problemem.

Problem w tym, że skonsultowałem się z osobą pracującą w dziale likwidacji szkód komunikacyjnych i wyraziła ona najgłębsze zdziwienie, że ktoś w ogóle podjął taką decyzję. Jej zdaniem jest to absolutnie nieopłacalne finansowo dla ubezpieczyciela i w stu na sto procentach przypadków samochód mocno rozbity byłby sklasyfikowany jako szkoda całkowita, być może nawet zezłomowany. Naprawa w ten sposób wynika raczej z upartości właściciela niż decyzji ubezpieczeniowej. Z drugiej strony, pracownik warsztatu mówi, że to już kolejny taki przypadek. Polska to dziwny kraj, można robić takie naprawy...

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA