REKLAMA

Kupili pick-upa za prawie 300 tys. zł. Muszą dopłacić za kluczyk

Klienci marki Rivian – elektrycznych pick-upów z USA – nie są zachwyceni wycofaniem fizycznego kluczyka z listy wyposażenia standardowego. Obecnie w ogóle nie jest on dostępny, a gdy wróci, będzie gadżetem z fabrycznego sklepu z akcesoriami. Czy sprawy zaszły za daleko?

elektryczny pick-up rivian r1t
REKLAMA

Czytałem kiedyś wywiad z polskim designerem Januszem Kaniewskim, który opowiadał, że w przyszłości nawet nie trzeba będzie już mieć luksusowego samochodu, wystarczy kluczyk od niego, który w odpowiednim momencie kładzie się na stole. No to nabywcy elektrycznego pick-upa Rivian już sobie tego kluczyka nie położą, bo model R1S nie ma fizycznego pilota w wyposażeniu standardowym. Otrzymuje się tylko kartę kodową i możliwość zakodowania pojazdu w aplikacji sterującej w smartfonie. Klienci nie są szczęśliwi z tego powodu.

REKLAMA

Rivian twierdzi, że usunął kluczyki tymczasowo, ale nie wie kiedy wrócą

To odważne stwierdzenie, biorąc pod uwagę, że klienci już awanturują się w mediach społecznościowych. Tymczasem jedyne, co udało im się uzyskać, to odpowiedź od Riviana, że wprawdzie kluczyk nie jest oferowany, ale będzie można w przyszłości go dokupić w sklepie internetowym marki. To fajnie, ale chyba przeoczyłem moment, kiedy kluczyk stał się zbytecznym wyposażeniem i producenci skreślili go z listy, uznając że smartfon wystarczy. Zwracam uwagę, że jest to zapewne groszowy koszt, a daje jednak klientowi poczucie jakiejś pewności - jednak gdy tylko pojawiła się techniczna możliwość usunięcia tego wyposażenia i zaoszczędzenia choćby dolara, natychmiast z niej skorzystano. Zresztą właściciele już odebranych Rivianów R1S, wciąż jeszcze wyposażonych w fabryczny pilot, narzekają że pożera on baterie w takim tempie, że trzeba zawsze mieć komplet na zapas przy sobie.

samochody autonomiczne Rivian
Riviany

Ktoś powie: heloł, mamy 2024 r., po co komu fizyczny kluczyk?

Przecież jest smartfon i aplikacja, dość tych średniowiecznych wymysłów jak klucze. Niby tak, ale z drugiej strony chyba niekoniecznie. To firmy próbują nas przekonać, że dla naszej wygody wszystko powinno być w jednym miejscu: portfel, sterowanie domem, otwieranie samochodu, dowód osobisty – no przecież chyba lepiej jest mieć jedną rzecz (smartfon) niż wiele – klucze, piloty, dokumenty. I każdy mówi: no tak, to postęp! Lepiej mieć mniej niż więcej, bo tak jest wygodniej! Mało kto jednak myśli o tym, co się stanie, kiedy ten jedyny sprzęt do sterowania całym naszym życiem zepsuje się, zgubimy go lub zostanie skradziony. Jeśli jedyny kluczyk do naszego auta to smartfon, to po utracie smartfona tracimy też samochód. Jeśli jedyne klucze do naszego mieszkania to smartfon... i tak dalej. Dlatego należy przedłożyć bezpieczeństwo ponad wygodą i do wszystkiego mieć oddzielne urządzenie sterujące, a mimo uszu puszczać zapewnienia firm, że „tak jest lepiej”. Jest lepiej, ale dla nich. Z aplikacji do sterowania pojazdem Rivian na pewno wysysa wszystkie możliwe dane o swoich klientach: dokąd jeździli, kiedy, z jaką prędkością, gdzie ładowali swój samochód i dlaczego późnym wieczorem na odludziu zaparkowane auto nienaturalnie się bujało.

Zrzut ekranu znalazłem na carbuzz.com
REKLAMA

Ale przecież Tesle już od dawna nie mają fizycznego kluczyka i nic się nie dzieje

To prawda, Tesle są dziwne. Kolega mówi, że ten system działa świetnie, chyba że wysiądziesz z auta, a dziecko chce akurat wskoczyć za kierownicę. Rivian po prostu podążył tą samą drogą, tyle że trafił na bardziej awanturujących się klientów – bo jak wiadomo, klientela na pick-upy jest nieco inna niż na Model Y. Po prostu trzeba wpuszczać tylko w krawatach, najlepiej z wizerunkiem Elona Muska.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA