Miała być nazistowską autostradą. Teraz wiedzie życie w biedzie
Na przestrzeni ostatnich kilku tygodni pisałem o dwóch obiektach inżynieryjnych dawnej nazistowskiej Reichsautobahn Berlin - Królewiec. Czas na kolejny.

Obiekt inżynieryjny w tym przypadku nie jest może odpowiednim słowem, ponieważ chodzi po prostu o kilkudziesięciokilometrowy odcinek drogi na terenie Polski. Ale podpięcie go pod tę frazę pasowało mi do melodii tekstu nagłówka. Wybaczcie.
Przypomnijmy na szybko, co zaś. Poprzednie teksty dotyczyły STACJI PALIW W KOŁBASKOWIE i WĘZŁA DROGOWEGO W RZĘŚNICY, które znajdowały się na szlaku planowanej autostrady na linii Berlin - Królewiec. W ramach tej monumentalnej w swojej koncepcji inwestycji w całości zrealizowano wyłącznie odcinek Berlin - Rzęśnica. Dalej droga przechodziła w jednojezdniową prowizorkę, a później kończyła się w polu kukurydzy.
Kolejny odcinek prowadził od Elbląga do Królewca
Następnie, po długiej przerwie, autostrada ponownie zaczynała się na wysokości Elbląga. Miasto leżało wówczas w Prusach Wschodnich i nazywało się Elbing, od czego nazwę wziął też pierwszy w drodze do Królewca węzeł na trasie - Elbing West (Elbląg Zachód).
Droga od tego miejsca prowadziła nieprzerwanie do Królewca, ale…
Wybudowano tylko jedną jezdnię
Inaczej, niż w przypadku zachodniego odcinka, ten zrealizowano zaledwie w, zaokrąglając, 50%. Powstała droga spinająca Elbląg z Królewcem, ale wyłącznie w postaci jednej, południowej jezdni.
Budowę rozpoczęto w okolicach 1936 roku i prowadzono nieustannie przez kolejne 2-3 lata, sukcesywnie oddając fragmenty autostrady do użytku. Co ciekawe, od samego początku pozostawiono zaawansowaną rezerwę pod drugą, północną jezdnię - przerzucone nad drogą wiadukty miały podpory ustawione z uwzlędnieniem dwujezdniowego przekroju. Na samej autostradzie przeprowadzono zarazem awansem odpowiednie prace ziemne, aby móc w przyszłości dobudować północną jezdnię.
TAK WYGLĄDAŁA autostrada w ujęciu z jednego z wiaduktów.
TUTAJ, na zdjęciu wykonanym tuż po otwarciu drogi, bardzo dobrze widać pusty pas zieleni i przepust pod wiaduktem.
W zestawieniu z odcinkiem zachodnim ten wschodni przedstawiał przysłowiowy tył choinki. Infrastruktura była na o wiele mniej zaawansowanym etapie prac. Reichsautobahn miała na tym odcinku długość około 100 kilometrów.
Drogi nigdy nie ukończono w 100%
Jak się zapewne domyślacie, nic z tych planów nie wyszło, ponieważ w 1939 roku wybuchła Wojna, więc Niemcy mieli ważniejsze problemy na głowie, niż skończenie budowy autostrady. Niestety, po 1945 roku ze wspomnianych 50% gotowości pozostało może 30%, ponieważ w wyniku działań wojennych w ciągu drogi zniszczono obiekty mostowe, przez co ta straciła ciągłość.
Po 1945 roku droga na odcinku Elbląg - Grzechotki znalazła się na terenie Polski
Powojenny podział granic przeciął drogę na dwie niemal równe części. Po około 50 kilometrów znalazło się na terenie Polski i Związku Radzieckiego, z punktem stycznym w Grzechotkach.
Droga w polskich granicach została zdegradowana do roli zwykłej szosy. Ze względu na poważnie uszkodzone mosty, brakowało jej ciągłości na całym odcinku. Obiektów nie odbudowano, natomiast kilka zlikwidowano do końca. Przykładowo, jeszcze w latach 50. wysadzono mosty nad Młynówką i Omazą, a w drugiej połowie lat 60. ten nad rzeką Pasłęką. Nie będę oceniał, na ile każdy z nich nadawał się do odbudowanie, ale faktem jest, że trasa Elbląg - Grzechotki była nieprzejezdna w dosłownym tego słowa znaczeniu. Trasę dało się co prawda domknąć drogami lokalnymi lub prowizorycznymi objazdami, trudno wszakże nazwać to "ciągłością".
TAK WYGLĄDAŁ wspomniany most nad rzeką Pasłęką w stanie, w jakim znalazł się w granicach Polski. Tutaj zaś PRZYKŁADOWE ZDJĘCIE przedstawiające pozostałości tego samego mostu, ale już po zdemontowaniu przęseł. Droga w tym miejscu urywała się.
Na TYM ZDJĘCIU widać doskonale wspomnianą rezerwę pod budowę drugiej jezdni - nawet wybudowano jej fragment pod wiaduktem, wraz z brukowanymi łącznicami z docelową, południową jezdnią.
Ponadto, granica państwa w Grzechotkach stanowiła wówczas ścianę nie do przebicia - przejścia granicznego w tym miejscu jeszcze nie było, a najbliższe znajdowało się w Bezledach. TUTAJ WIDAĆ, jak przedstawiała się sytuacja. Ciekawostką jest natomiast, że pomimo swojego marginalnego znaczenia miała status drogi krajowej o niskim numerze 22.
Przez ponad pół wieku infrastruktura ulegała stopniowej degradacji
O ile tuż po Wojnie autostrada nadawała się do odbudowy, o tyle na przestrzeni następnych dziesięcioleci przyjęto całkowicie odmienną strategię. O drogę nikt nie dbał, dlatego latami postępowała degradacja betonowej nawierzchni. Charakterystyczne płyty stawały się luźne, wydając irytujący stukot podczas pokonywania ich samochodem.
I tak tu się powoli żyło w tej okolicy, aż do drugiej połowy lat 90.
Wtedy w porozumieniu z Rosjanami, którzy mieli na swoim garnuszku drugi, północno-wschodni odcinek dawnej niemieckiej autostrady, droga na terenie Polski miała zostać zmodernizowana do statusu drogi ekspresowej. Jak zwykle, od pierwszych planów do pierwszych namacalnych faktów zawsze musi upłynąć kilka lat.
Na początku lat 2000. zaczęto powoli odbudowywać zniszczone obiekty inżynieryjne i stawiać nowe
Mówiąc w skrócie, postawiono z powrotem zburzone mosty i wiadukty dróg poprzecznych, a także wybudowano w końcu przejście graniczne w Grzechotkach, przywracając formalną ciągłość drogi na całym odcinku. Głównym celem była natomiast przebudowa całej trasy na polskim odcinku do standardu drogi ekspresowej S22.
Droga ekspresowa w nowym standardzie została ukończona w 2008 roku
Podobnie, jak w wersji przedwojennej, ma tylko jedną jezdnię, ale w tym przypadku raczej już tak pozostanie. Zakładano umiarkowany ruch pojazdów, dlatego budowę drugiej uznano za zbędną. Co ciekawe, część zmodernizowanej trasy poprowadzono w starym śladzie, zastępując oryginalną nawierzchnię, a inną część w zupełnie nowym. Z tego powodu droga w wielu miejscach “zygzakuje”, przejeżdżając raz na południowy, a zaraz na północny fragment.
Fragmenty oryginalnej nawierzchni zachowały się w kilku miejscach
Podobnie, jak w przypadku węzła w Rzęśnicy, przebudowa drogi nie wymazała całkowicie historii. W kilku miejscach nadal znajdują się kilkusetmetrowe fragmenty oryginalnej autostrady, utwardzone betonowymi płytami.
Fragmenty te nie są oficjalnie częścią trasy, nie są również zaznaczone na żadnej mapie. Da się jednak tam wjechać i wykorzystać jako coś w rodzaju Miejsca Odpoczynku Podróżnych.
Albo porobić zdjęcia do pokazania świrom, bo przecież wszystkich to interesuje, prawda?







































