#B69AFF
REKLAMA

Pytanie na niedzielę: jaka była Wasza najgorsza podróż samochodem?

Podróż samochodem potrafi być koszmarem. Podzielcie się swoimi.

podróż samochodem
REKLAMA

Motoryzacyjno-podróżniczych koszmarów przeżyłem w życiu kilka. Najbardziej koszmarna była niewątpliwie ta sytuacja, w trakcie której wywróciłem auto na dach – za szybko wszedłem w zakręt, próbowałem wrócić na jezdnię po wypadnięciu z asfaltu, ale nie wiedziałem co robię i skończyłem na dachu. Straty finansowe były niewielkie, strat w ludziach nie było, ale od tej pory odechciało mi się szybko wchodzić w zakręty na resztę życia. No ale to nie podróż była w tym przypadku okropna, więc nie pasuje.

REKLAMA

Najgorzej wspominam długie podróże przez Polskę

Z różnych powodów. Dojazd nad morze starą siódemką – istny koszmar. Fiatem Uno w sznurze samochodów przy 30 stopniach upału. Służbowe dojazdy z Warszawy do Wrocławia moim Polo 86C: trzeba było jechać przez wioski, bo droga główna przez Syców i Wieruszów była tak zawalona ciężarówkami, że można było się udusić. Dojazd z Warszawy do Piły na Auto Tuning Show Nissanem Micrą zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Podróż samochodem z promu w Świnoujściu do Warszawy zajęła mi cały dzień. Bez przerwy obszar zabudowany, zakaz wyprzedzania, ciężarówka, zwężenie jezdni itp. Nie dawało się jechać w płynny sposób. Podobnie wspominam powrót z Jarosławca z długotrwałym korkiem w Kościerzynie, którego nie dawało się ominąć. I to mimo tego, że jechałem nowoczesnym, prestiżowym SUV-em. Po tych wszystkich podróżach czułem się, jakby ktoś mnie wyżął jak gąbkę.

Nadzwyczaj męcząca była też podróż Jelczem Hydromilem

Głównie z powodu chłodu i hałasu w kabinie. Chociaż oczywiście nie prowadziłem Hydromila, bo nie mam uprawnień. Niezatarte wrażenie pozostawił na mnie przejazd przez Nowy Jork, choć od Manhattanu trzymałem się z daleka. Droga z Warszawy do Świecka autostradą Jana K. była względnie znośna, do momentu gdy zobaczyłem rachunek za przejechanie od bramki do bramki i pociemniało mi w oczach.

Top 2 moich najgorszych podróży wykonałem autami marki Suzuki

Drugie miejsce zajmuje dojazd z Piotrkowa Trybunalskiego do Nowego Dworu Mazowieckiego w Suzuki LJ80 – miałem to auto w latach 2016-2020. Samochód miał być w pełni sprawny. Zaczęło się od awarii hamulców: grzały się i hamowały auto nawet gdy nie powinny. Usterkę usunęliśmy kosztem tego, że straciliśmy siłę hamowania. Potem rozsypała się piasta koła i łożysko w alternatorze. Bez ładowania, na krzywym kole i bez hamulców jechać się już nie dawało – ostatnie 25 km przewiozła nas laweta.

REKLAMA

Ale pierwsze miejsce przypada jednak powrotowi Suzuki Carry

Też z Piotrkowa Trybunalskiego, ale do Warszawy. W upale, bez hamulców, po 4 godzinach przepychanki ze złośliwym właścicielem, który utrudniał wszystko ile mógł, bez picia, z przerywającym silnikiem. Do dziś nie wiem jakim cudem auto zepsuło się przed szlabanem mojego parkingu osiedlowego. To był jakiś totalny horror. W dodatku nie wiedziałem wtedy, że Suzuki Carry jeździ się w stoperach do uszu, więc dojechawszy na miejsce byłem półgłuchy.

 A jak było u Was?

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-25T15:43:49+02:00
Aktualizacja: 2025-09-25T14:30:52+02:00
Aktualizacja: 2025-09-24T19:33:11+02:00
Aktualizacja: 2025-09-24T17:19:39+02:00
Aktualizacja: 2025-09-24T10:52:32+02:00
Aktualizacja: 2025-09-24T08:02:28+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T20:27:43+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T19:12:33+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T11:28:47+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T10:56:27+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T19:45:04+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA