Kombivan ścigał się podczas wyprzedzania, a z przeciwka nadjeżdżała meta. Kto miał rację?
Wyścigi podczas wyprzedzania zdarzają się już coraz rzadziej – bo i rzadziej się wyprzedza. Ale bywa niebezpiecznie, zwłaszcza gdy nikt nie chce odpuścić, a moc silnika nie należy do najwyższych.
Nie wolno przyspieszać, będąc wyprzedzanym. Oto znane niemal każdemu kierowcy zdanie, będące zresztą parafrazą podobnego, zawartego w przepisach o ruchu drogowym. To oznacza, że jeśli zauważymy, że ktoś nas wyprzedza, nie możemy wcisnąć gazu, nawet jeśli właśnie planowaliśmy zwiększyć prędkość. Grozi za to mandat w wysokości 350 złotych i 6 punktów karnych. „Pozamandatowe” konsekwencje są oczywiste – można w ten sposób przyczynić się do katastrofy. Zderzenie czołowe z nadjeżdżającym z naprzeciwka, staranowanie wyprzedzanego… albo cała masa innych, niespodziewanych tragedii.
Wyprzedzanie wyjątkowo mocno ekscytuje niektórych kierowców
W teorii, to zupełnie zwyczajny manewr. Ktoś jedzie wolniej, my chcemy jechać szybciej, wyprzedzamy i po sprawie. Ale wyprzedzanie podgrzewa krew i u tych, którzy podejmują się tego manewru – wtedy starają się zrobić to za wszelką cenę, na skrzyżowaniu, ciągłej, na czołówkę – i u tych, którzy są wyprzedzani. Ci drudzy czasami zaczynają bronić swojej „pozycji”, zupełnie tak, jakby bycie wyprzedzonym było ujmą na honorze. Często robią to, dociskając gaz.
Wyścigi podczas wyprzedzania widać na filmie
Nagranie z kanału „Stop Cham” trzyma w napięciu. Nagrywający mija znak oznaczający koniec terenu zabudowanego. Mogłoby się wydawać, że kierowca jadący z tyłu wpadnie na to, że zapewne auto przed nim zacznie przyspieszać, powiedzmy że z przepisowych 50 km/h do dozwolonych poza miastem 90 km/h. Ale człowiek z kombivana jest niecierpliwy. Zaczyna wyprzedzanie.
Co robi nagrywający? Najwyraźniej nie ma ochoty na oddanie miejsca w peletonie (choć ruch jest znikomy). Nie może poczekać, aż drugi kierowca skończy swój manewr. Wciska gaz. Zaczynają się wyścigi przy wyprzedzaniu. Nikt nie ma zamiaru odpuścić, a z przeciwka nadjeżdża już… meta rywalizacji. Czyli inny samochód, z niewinnym kierowcą, który znalazł się w niebezpieczeństwie przez ambicje innych.
Kombivan w końcu jakoś wyprzedza
Następny akt tej historii to obowiązkowe hamowanie przed maską, wychodzenie z auta i dość zabawne wzajemne straszenie się kamerkami. „Mam kamerę”, „ja też mam kamerę” – panowie się pochwalili, a widzowie mogą się trochę pośmiać.
Sytuacja nie jest jednak śmieszna. Kto zrobił tu gorzej? Trudno powiedzieć. Nagrywający niepotrzebnie przyspieszał, a wyprzedzający zamiast odpuścić (albo w ogóle nie podejmować się manewru, tylko poczekać, aż auto przed nim zwiększy prędkość), za wszelką cenę próbował wykrzesać resztki energii z wątłych koni mechanicznych swojego woła roboczego. Dobrze, że nie doszło do wypadku. Po namyśle wskazuje jednak na autora filmu jako na tego, który zachował się bardziej głupio. Ale przecież być wyprzedzonym – to hańba. Trzeba się nie dać, no i jeszcze to nagrać i wrzucić do internetu. Nie myślałem, że w 2023 roku jeszcze ktoś naprawdę tak myśli.