REKLAMA

Przerobił Balerona na Trabanta. Oto Traberon. Kiedy niedziela handlowa

Zdjęcia nadesłane przez Kamila nieco mnie przeraziły. Ktoś wpadł na pomysł, żeby z Balerona zrobić Trabanta. Kiedy niedziela handlowa?

Przerobił Balerona na Trabanta. Oto Traberon. Kiedy niedziela handlowa
REKLAMA
REKLAMA

Spotkałem się już z wieloma przeróbkami samochodów. Przeważnie przerabia się tańszy model na droższy – te wszystkie Ferrari na Fiero i Toyocie MR2, repliki Bugatti na Fordzie Cougarze i inne straszności służą temu, żeby z daleka chociaż pewna grupa ludzi pomyślała sobie, że to oryginał, czyli że właściciel jest bogaty. Inny typ przeróbek to „nie było części, więc zrobiliśmy z tego co było” – to tak zwany styl kubański. Bierze się cokolwiek i robi się tak, żeby pasowało. Widziałem więc Mercedesa W124 z frontem od Studebakera, Fiata 131 połączonego z Wołgą, a w Polsce np. Toyotę Carinę z frontem od Wartburga.

Kiedy niedziela handlowa?

Spokojnie, powiem na końcu. Na razie zajmijmy się trzecim rodzajem przeróbek wizualnych. Jego nazwa to „bo mogę”. Tym sposobem powstały te wszystkie pojazdy w rodzaju Siena z frontem od Punto, albo Honda Civic z przodem od Seata Leona i inne tego typu. Takie przeróbki potrafią być zadziwiająco spójne. Jedną z moich ulubionych był chyba Citroen CX pożeniony z Syreną. Teraz jednak pojawił się nowy gracz w mieście. Kamil zrobił mu zdjęcia pod Lidlem, ale nie w niedzielę handlową.

Koronkowa robota. Zadbano nawet o to, żeby tylna klamka nie zakłócała linii pojazdu, czyniąc wrażenie dwudrzwiowości. Przednia część nadwozia ze względu na szerokość i umiejscowienie świateł kojarzy się bardziej z Wartburgiem niż z Trabantem, ale zapewniam Was że jest to trabantowy grill i lampy (zderzak nie, a nawet jeśli, to mocno przerobiony).

Trabantowe są też przednie kierunkowskazy. Tablica rejestracyjna nie pozwala nikomu się pomylić. Nie zapomniano nawet o znaczku IFA-Sachsenring na masce. Zaskakująco spójny projekt, który z pewnością wymagał wiele pracy. A przecież to nie koniec, uważajcie na tył...

Chyba wyszło aż za dobrze. Te rury i felgi trochę odstają od reszty projektu. Tylna szyba z Trabanta w Baleronie to niezły szok, podobnie jestem w szoku co do zmian w tylnych błotnikach, żeby dostosować je do trabantowych lamp. Ależ tu musiało być klepania. Ogólnie gdyby założyć jeszcze stalowe felgi z kołpakami i całość machnąć na gołębi kolor, to byłby zupełnie niezły samochód, wyglądający jak po wstecznym liftingu, jakby producent zorientował się, że zrobił za nowocześnie.

A może to metafora połączenia Niemiec wschodnich i zachodnich?

W końcu w czasach gdy RFN wchłaniało NRD, nadal wytwarzano Trabanta, a równolegle z nim, kilkaset kilometrów dalej – Balerona. Gdy oba kraje połączyły się w jeden, powstał Traberon albo Blabant, monstrum doktora Frankensteina stworzone z najgorszych cech Trabanta i Balerona. Było wolne jak Baleron 200D, głośne jak dwusuwowy Trabant i równie awaryjne, kosztowało tyle co Mercedes, ale miejsca miało tyle co Trabant. Bardzo podoba mi się ten zamysł artystyczny, widzę tu wiele warstw, na których można ten projekt rozpatrywać. Zdecydowanie uważam, że ten pojazd powinien stanąć w muzeum Augusta Horcha w Zwickau jako metafora zjednoczenia Niemiec.

A ta niedziela handlowa to kiedy?

Niedziela handlowa w Niemczech? Przecież nasze turborestrykcyjne przepisy są wzorowane właśnie na niemieckich. W Niemczech też pracownicy handlu mają szansę odpocząć w niedzielę, dzięki temu mogą brać się za dłubanie projektów w garażu. W Polsce założenie było podobne – wolny czas na własne aktywności, i proszę, oto efekt...

REKLAMA

Fot. Kamil T.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA