REKLAMA

Próbowała wjechać na autostradę pod prąd. Powód zaskoczył policjantów

Mieszkanka Norwegii została powstrzymana przez policję w ostatniej chwili. Brakowało kilku metrów, by wjechała swoim BMW na autostradę pod prąd. Dlaczego to zrobiła?

jazda pod prąd na autostradzie znak
REKLAMA
REKLAMA

Jechałem kiedyś po trasie S8 w Warszawie na wysokości rozwidlenia – dwa pasy z lewej strony „jadą” na Poznań, a dwa z prawej na Wolę i al. Prymasa Tysiąclecia. Było niemal zupełnie pusto, kawałek przede mną jechał prawym pasem (biegnącym na Poznań) jechał tylko jeden samochód. Gdy byłem tuż za nim, nagle zajechał mi drogę. Znalazł się na lewym pasie, choć poruszał się powoli i nikogo nie wyprzedzał. Gdy potem miałem okazję zobaczyć, kto jedzie w środku, zobaczyłem dwie starsze osoby wpatrujące się w ekranik przyczepianej do szyby nawigacji.

Dlaczego zjechali na lewy pas?

Nie bardzo to rozumiałem do momentu, w którym kilka dni później jechałem tą samą trasą, ale też z włączoną nawigacją. „Trzymaj się lewej” – powiedział do mnie głos GPS-u, gdy zbliżałem się do rozwidlenia. Eureka! Starszy kierowca tak dosłownie wziął do siebie polecenie „nawigatora”, że postanowił wjechać na skrajny, lewy pas, bez patrzenia w lusterko.

Niektórzy ludzie wierzą nawigacji tak, jakby była nieomylną wyrocznią. Co jakiś czas świat obiegają zaskakujące informacje o tym, że jakiś kierowca słuchał wskazówek map do tego stopnia, że wjechał do jeziora, zaklinował się na ścieżce dla pieszych albo spadł ze skarpy, bo droga się skończyła. Czytelnicy łapią się wtedy za głowy i zastanawiają, jak można było nie zorientować się w porę. Sami pewnie też mieliście momenty, w których zastanawialiście się, czy nawigacja przypadkiem nie wyprowadza was w pole. Dosłownie.

Czasami ślepa wiarą w nawigację bywa śmiertelnie niebezpieczna

Tym razem tragedii udało się zapobiec – ale było blisko. „Wczoraj (26.07) policjanci krapkowickiej drogówki patrolowali opolski odcinek autostrady A4. Około godziny 13:30 funkcjonariusze zjeżdżając z autostrady na MOP Góra Św. Anny, zauważyli BMW, którego kierowca jechał ”pod prąd” w kierunku wjazdu na autostradę A4” – napisano na stronie policji z Krapkowic.

Osoba z BMW – którą okazała się 29-letnia mieszkanka Norwegii - ignorowała wszelkie znaki. Jej podejrzeń nie wzbudziło także to, że inne pojazdy – w tym wielka ciężarówka – poruszają się na ślimaku inaczej. Trochę jak w tym dowcipie, w którym facet słyszy w radiu, że autostradą porusza się szaleniec pod prąd. „Szaleniec? Tu są ich tysiące!” – mówi do siebie. W tym przypadku nic złego się nie stało, więc można sobie żartować.

Kobiecie nie udało się wjechać na autostradę pod prąd

Na szczęście w porę jej uwagę zwróciła policyjna syrena. Funkcjonariusze ukarali ją „wysokim mandatem karnym” (na stronie policji nie podano dokładnej kwoty) i usłyszeli od niej zaskakujące wytłumaczenie.

Wszystkiemu winna była podobno nawigacja. To system GPS „kazał” 29-latce wjechać pod prąd. Czy naprawdę tak było? Raczej w to wątpię, kierująca musiała źle zinterpretować wskazówki. Ale nawet jeśli nawigacja rzeczywiście podpowiadała jej jazdę pod prąd, nie warto wierzyć maszynom. Niektórzy mówią, że mogą być już mądrzejsze od ludzi. Kto choć raz jechał z włączoną nawigacją, ten doskonale wie, że to stek bzdur.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA