REKLAMA

Ten mężczyzna od 10 lat nie prowadził samochodu. Czy powinien zdać ponowny egzamin?

W wywiadzie dla kanału Zero prezydent Andrzej Duda przyznał, że od 10 lat nie prowadził samochodu, a jego marzeniem jest jeszcze raz wsiąść za kierownicę. Czy tak długa przerwa w prowadzeniu nie powinna powodować konieczności zdania ponownego egzaminu?

Ten mężczyzna od 10 lat nie prowadził samochodu. Czy powinien zdać ponowny egzamin?
REKLAMA
REKLAMA

Kiedy Andrzej Duda ostatni raz siedział za kierownicą, maksymalny mandat wynosił jeszcze 500 zł, nie dawało się stracić prawa jazdy za przekroczenie o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym, a pieszy nie miał pierwszeństwa przed samochodem, chyba że był już w całości na przejściu dla pieszych. Przez 10 lat zmieniło się naprawdę wiele. Ktoś, kto wsiadłby w samochód dziś i stosował się do zasad z roku 2014, mógłby spowodować niebezpieczeństwo. No właśnie, czy mógłby?

Od 2013 r. wszystkie prawa jazdy są terminowo ograniczone

Jest to 5 lat dla kategorii „profesjonalnych” i 15 lat dla kategorii A, AM czy B. Nie znaczy to, że po 5 czy 15 latach trzeba nabywać uprawnienia od nowa – uprawnienia wydane są bezterminowo, o ile będzie się przechodzić regularne badania lekarskie pod kątem sprawdzenia, czy kierujący może dalej jeździć autem. W przypadku prezydenta Andrzeja Dudy można przyjąć, że uzyskał on uprawnienia przed rokiem 2013, czyli ma bezterminowe prawo jazdy – a to oznacza, że jest ono „terminowe” z terminem wymiany między 2028 a 2033 r.

Ktoś może powiedzieć, że to strasznie zamieszane: prawo jazdy jest terminowe, ale uprawnienia już nie. Tak właśnie jest, bo ustawodawca uznaje, że ten kto uprawnienia ma, ten w razie chęci skorzystania z nich zapozna się z aktualnym stanem prawa i będzie się do niego stosować – nie ma potrzeby egzaminowania go przy każdej zmianie przepisów. Chodzi tylko o to, czy na przykład nie stracił wzroku, słuchu lub nie ma cukrzycy, która może spowodować omdlenie.

Prezydent mógłby więc po zakończeniu kadencji wsiąść w samochód i go prowadzić, gdyby chciał

Nasuwa się pytanie, czy nie zapomniał tej umiejętności przez tyle lat – ale to już ustawodawcy nie interesuje. Zdał egzamin, więc może jeździć, nawet jeśli po egzaminie nie wsiadł nigdy za kierownicę. Jedynym sposobem na zmianę tego stanu rzeczy byłoby wprowadzenie obowiązkowych egzaminów np. co dwa lata, a jeśli ktoś się na taki egzamin by nie stawił, uprawnienia wygasałyby samoistnie. Pytanie jaki miałoby to sens i czy rzeczywiście podniosłoby bezpieczeństwo na drogach. Moim zdaniem oczywiście nie, podobnie jak w ogóle instytucja egzaminu na prawo jazdy nie służy niczemu poza nabijaniem kasy ośrodków egzaminacyjnych. Każdy, kto przeszedł kurs prawa jazdy powinien móc prowadzić samochód. W końcu przepisy obowiązują wszystkich tak samo, a doskonalenie umiejętności może odbywać się tylko poprzez jazdę - jak inaczej nauczyć się dobrze jeździć samochodem?

Kibicuję prezydentowi, żeby po zakończeniu kadencji spełnił swoje marzenie

Nie sądzę, żeby osoba z długą przerwą w prowadzeniu auta powodowała większe niebezpieczeństwo na drodze, niż ta, która jeździ stale. Co więcej, stawiam że taki człowiek jeździłby nawet ostrożniej, bo wiedziałby, że musi trochę się wdrożyć. Dla odmiany ktoś, kto z auta korzysta regularnie, może zostać zgubiony przez zbytnią pewność siebie i złe nawyki. Nie ma więc żadnego powodu, żeby prezydent nie mógł wsiąść za kierownicę, gdy już upłynie jego kadencja – obecnie jako osoba otoczona nieustannie ochroną i obserwacją nie może sobie na to pozwolić. Ale może pewnego dnia zobaczymy Andrzeja Dudę, toczącego się np. czarnym BMW po ulicach Krakowa.

Albo w zawodach żużlowych.

Fot. Krzysztof Sitkowski, KPRP

Zdjęcie główne: Jakub Szymczuk, Kancelaria Prezydenta RP

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA