REKLAMA

Rząd potępia miliardera, który pojechał 414 km/h po publicznej drodze, ale w sumie dlaczego?

Niemiecki rząd potępia milionera, który postanowił sprawdzić prędkość maksymalną Bugatti Chiron na niemieckiej autostradzie. Problem w tym, że zrobił to całkowicie legalnie. 

prędkość na niemieckich autostradach
REKLAMA
REKLAMA

Niemcy i ich brak ograniczeń na wybranych odcinkach autostrad potrafi skusić każdego. Nie oparł im się bogobojny czeski multimilioner pan Radim Passer, który rozpędził Bugatti Chiron na publicznej drodze do 414 km/h. Próba odbyła się przy normalnym ruchu, żaden odcinek autostrady nie został zamknięty na czas osiągania takiej prędkości. Pewnym ułatwieniem było to, że próba miała miejsce bardzo wczesnym porankiem, więc na nagraniu nie widzimy zbyt dużo innych samochodów, ale trzeba mieć świadomość, że one tam były. Oczywiście właściciel po wyczynie powiedział, że bezpieczeństwo było jego priorytetem.

Wyczyn spotkał się z licznymi głosami krytyki, które — moim zdaniem słusznie — podkreślały, że takie prędkości mogą być niebezpieczne dla innych użytkowników dróg, bo nikt nie spodziewa się rozpędzonego do 414 km/h dwutonowego pocisku, gdy jedzie sobie spokojnie 140 km/h. Zwracali uwagę na to, że jako milioner ma fundusze, żeby wynająć sobie odpowiedni obiekt na potrzeby bicia takiej prędkości, czy nawet zapłacić za chwilowe zamknięcie odcinka autostrady. Inni natomiast podkreślali, że skoro jazda z taką prędkością nie jest zabroniona, to nic złego się nie stało. Sprawa odbiła się szerokim echem w mediach na całym świecie, co spowodowało, że swoje stanowisko musiały zająć władze.

Niemiecki rząd potępił miliardera, który sprawdzał prędkość maksymalną Bugatti Chiron

Według tamtejszego ministra transportu to, że możesz pędzić po autostradzie ile tylko fabryka pozwala, nie oznacza tego, że musisz to robić. W niemieckim prawie drogowym zawarto zapis, że każdy ma się zachowywać w sposób niezagrażający innym uczestnikom ruchu i jeździć z prędkością umożliwiająca kontrolę nad pojazdem. Minister uważa, że jazda ponad 400 km/h nie jest ostrożna. I w swoim oświadczeniu potępił czyn multimilionera. Ale nie rozumiem dlaczego. Skoro Niemcy mają odcinki, na których nie obowiązują ograniczenia, to powinni liczyć się z tym, że ludzie będą je wykorzystywać. Zwłaszcza że większość nowoczesnych samochodów osiąga swoje maksymalne prędkości banalnie łatwo. Nie potrzeba supersamochodu, żeby jechać 250 km/h godzinę w komforcie i względnym spokoju.

Bugatti Chiron Super Sport

Nic dziwnego więc, że niemieckie autostrady przyciągają do siebie ludzi chcących przetestować możliwości swoich samochodów. Gdy w 2010 roku byłem po raz pierwszy w Niemczech, również rozpędziłem się do maksymalnej prędkości mojej Mazdy 323F BA, czyli do około 190 km/h. Tacy już jesteśmy. Wspomniany wcześniej zapis o utrzymywaniu kontroli nad pojazdem jest śmieszny, bo widać, że kierowca nie ma z tym żadnych problemów.

REKLAMA

Jest inny problem niż potępienie rządu

Takie nagrania to woda na młyn dla zwolenników wprowadzenia ograniczeń prędkości na całej długości niemieckich autostrad. Oni tylko czekają na takie filmy, żeby mówić o szaleńcach, którzy chcą zabić innych uczestników ruchu. I obawiam się, moi motoryzacyjni przyjaciele, że w końcu uda się im dopiąć swego. Ich głos jest coraz bardziej słyszalny. A jak powiedział znany filozof Jeremiasz Clarkson — gdy Niemcy wprowadzą ograniczenia prędkości, to przestaną nam być potrzebni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA