Nowe Porsche 911 zrecenzowali za nas właściciele starszych 911-tek. Oto, co o nim sądzą
Co my, skromni dziennikarze, możemy powiedzieć o najnowszym Porsche 911 Carrera za 800 tysięcy złotych? Niestety, niewiele. Dlatego oddaliśmy wóz testowy w ręce osób, które mają większe doświadczenie z tą marką – bo od lat mają własne, starsze „dziewięćsetjedenastki”.
Gdy zapisałem na test najnowsze Porsche 911 Carrera 4S, z podekscytowania przez kilka tygodni trochę gorzej spałem. I obawiałem się tych nadchodzących dni: nie tylko dlatego, że za równowartość ceny prasowego egzemplarza można byłoby kupić pałacyk gdzieś na prowincji. Przede wszystkim dlatego, że nie bardzo miałem punkt odniesienia dla 911. Nie jeździłem poprzednią generacją. No i nie było okazji, by przeprowadzić porządny test na torze, zużyć kilka kompletów opon i wypalić dwie cysterny paliwa.
Więc co ja właściwie mogłem napisać?
Że jest szybka? Że świetnie się prowadzi? Przecież to oczywiste. Spodziewałem się, że mój tekst będzie niczym więcej, jak tylko nadmiernie egzaltowaną listą pochwał. Trzeba było ugryźć to jakoś inaczej.
W końcu z redaktorem prowadzącym wymyśliliśmy, co zrobić. Przecież idealnymi osobami do tego, by powiedzieć coś sensownego o Porsche 911 992 są ci, którzy jeżdżą którymś z poprzednich modeli.
Kilka telefonów później wszystko było już dograne.
Na szczęście znamy takich ludzi. Do artykułu wybraliśmy trzech z nich. Są w różnym wieku, mają różne upodobania i trzymają w garażach 911 różnych generacji. Witold jeździ 911 997, Jan ma 964 z 1990 r. (które pojawiło się już na Autoblogu), a Mirek od 11 lat posiada 911 G-Modell z 1989 r. Oddaliśmy więc w ich ręce nowe 911 Carrera 4S.
Taki samochód jest napędzany silnikiem typu boxer o pojemności 3.0 i mocy 450 KM. To tyle samo, ile jeszcze kilkanaście lat temu rozwijał topowy model Turbo S w generacji 996. Tymczasem w tym wypadku mamy „zaledwie” wersję 4S. Na 992 Turbo przyjdzie jeszcze pora… choć ta odmiana także ma „wiatrak” pod maską. Nie widać tego w nazwie, ale – tak samo jak w poprzedniku po liftingu – tutaj nie ma już wolnossącego silnika. Nie ma też ręcznej skrzyni biegów i pracuje tu 8-biegowy „automat” dwusprzęgłowy PDK.
Jeszcze chwila o osiągach: 100 km/h w 3,6 s, 306 km/h prędkości maksymalnej. Tyle na papierze. W rzeczywistości pozostaje tylko wielkie „wow!”. Ale miało być bez egzaltacji…
Oddaję głos Janowi, który jeździ 911 964.
„Zaczynając od wnętrza: to, co mi się nie spodobało już na samym początku to „dzyndzelik” znajdujący się w miejscu skrzyni biegów. Niezależnie od tego czy to automat, czy manual – skrzynia to skrzynia, zwłaszcza w takim modelu jakim jest 911. Dodatkowo, górna część kierownicy zasłania obrotomierz co jest dosyć upierdliwe… choć w przypadku skrzyni automatycznej nie jest to tak paląca sprawa.
Siedzenia znakomicie trzymają (w 964 byłyby wręcz za mocne). Zewnętrzna bryła jest o wiele bardziej smukła i spokojna niż w 991.
Bardzo mi przypadł do gustu również nowy (w sumie stary) znaczek 911 nawiązujący stylistyką do serii SC. O wiele ładniejszy niż poprzednie i dobrze komponujący się z całym zamysłem obecnej generacji. Z radością również przyjąłem to, że w testowanym egzemplarzu zostawiono tylko napis „Porsche 911”. Krótko i na temat. Bez zajmujących całą tylną klapę opisów konkretnego modelu, a dokładniejszy opis zostawiono na progu.
Porównując do 964... Najprościej byłoby napisać że to dwa wehikuły czasu, ale chyba nie tego oczekiwał red. Adamczuk, więc wspomnę że z racji czasu, jakim już jeżdżę 964, coraz bardziej doceniam prostotę i funkcjonalność, które panują we wnętrzu „tej starej”.
Nie ma w niej iluś tam różnych ekranów walczących o moją uwagę, nie ma w niej 5 różnych ustawień trybu jazdy, od których odchodzą kolejne opcje... W 964 jest tylko to co widzisz (czyli niewiele). Albo ci się to podoba, albo nie. Mi w pełni wystarcza.
To, jak 992 szybko przyśpiesza i jest jednocześnie przyklejone do asfaltu robi wrażenie, ale gdy już wyjdziesz z tego zakrętu, bądź trafisz na dłuższą prostą, zaczynasz się szybko nużyć. Wówczas 911 staje się samochodem wyciszonym i luksusowym takim jak Panamera lub inny szybki model wysokiej klasy z obecnych lat. W 964 tego luksusu nie ma, Ona cały czas wymaga od ciebie uwagi i musisz pamiętać że nic za ciebie nie zrobi.
To jest właśnie ta podstawowa różnica. W 964 jesteś ty i samochód. W 992 pośrodku staje jeszcze masa wspomagaczy i elektroniki (co jest stety-niestety zrozumiałe przy takiej mocy i obecnym roku produkcji). Choć muszę przyznać, że wspomaganie kierownicy to wspaniały wynalazek, zwłaszcza w mieście.
Podsumowując, nowa 992 jest samochodem bardzo dopracowanym i zdatnym w każdych warunkach, ale nie angażuje tak jak to robi jej pra-pra- siostra: 964.”
Pora na wypowiedź Mirka, jeżdżącego 911 G-Modell.
„Moja ocena samochodu ogólnie jest bardzo dobra. Jeżeli przyjmiemy szkolną skalę „do sześciu”, to hamulce oceniam na pełne 6. Silnik: 5,8-6, skrzynia biegów 6. Wykonanie, kokpit, wnętrze… tu mam pewne zastrzeżenia. Samochód z tej półki nie może sobie pozwolić na trzeszczenie plastiku przy kierownicy czy gdziekolwiek indziej.
Ogólne wrażenia: auto doskonałe! Świetnie wyważone, z genialną trakcją. Ma mnóstwo dobrej energii. Tyle że powinno być w rękach ludzi, którzy oprócz pieniędzy mają też wystarczająco wiele rozsądku. Nie wydaje mi się, żeby każdy mógł pojechać tym autem. Każdy - to może się rozbić.
Tak czy inaczej, nie mogę wyjść z podziwu, jak łatwo można ten samochód oswoić. Zestaw silnik-skrzynia-napęd: genialne. A napęd na cztery koła, moim zdaniem jest tu obowiązkowy. Świetny jest też układ kierowniczy i jego progresywne wspomaganie, usztywniające się w miarę wzrostu prędkości.
Tym autem można bez problemu pojechać po zakupy. Można nawet ustawić odpowiedni tryb i wysłać w nim żonę, żeby kupiła kaszę gryczaną albo pomidorki. A później wsiąść, ustawić inny tryb i pojeździć bardzo szybko – tam, gdzie można i gdzie jest to bezpieczne.
A gdybym miał porównać to 911 ze swoim 930? Widzę pewne podobieństwa: silnik Porsche i tu i tu (mimo że moje auto jest o połowę słabsze, ma 230 KM, z podobnej pojemności) sprawia, że kierowca czuje bezdyskusyjną pewność auta i solidność.
Brakuje mi jednak odrobiny zapachu starego samochodu, tego odczucia przy zmianie biegów, tego „trudnego” sprzęgła…
Podsumowując: uważam jeden i drugi model za wyrób genialny, jak na swoje czasy. Mają drobne wady, ale wady muszą być: bo inaczej nie powstawałyby nowe wersje! Najlepiej byłoby mieć w garażu obydwa…”
Witek na co dzień gniecie Porsche 911 w wersji 997. Co powie o nowym 911 992?
„Pierwsze zaskoczenie to klamki. Znów schowane, jak w 996, ale z nowoczesnym akcentem – wyjeżdżają na zewnątrz, ułatwiając otwarcie drzwi. Kolejna niespodzianka – dźwignia zmiany biegów skrzyni PDK. Malutka i bez możliwości ręcznej zmiany przełożeń. Z drugiej strony – czy ktokolwiek jej używał w tym celu w takim np. 991.2? Nie ma to większego sensu od momentu pojawienia się kierownicy z łopatkami. A poza tym – w trybie Sport Plus naprawdę nie da się zmieniać biegów ręcznie sprawniej niż radzi sobie z tym komputer sterujący. OK, może jest na świecie kilkadziesiąt osób, które to potrafią. Ja do nich nie należę.
Różnicę w porównaniu z generacją 991 widać także we wskaźnikach – jedynie obrotomierz pozostał analogowy. Pozostałe cztery „zegary” to wyświetlacze. Właśnie, wyświetlacze. Nie wiedzieć czemu, sporo funkcji, które można byłoby obsługiwać przyciskami na konsoli, wymagają zajrzenia do odpowiedniego menu w centralnym wyświetlaczu. Jakie? Np. głośność wydechu. Z drugiej strony – sportowy układ wydechowy PSE powinien być zawsze w pozycji „on”. W standardowym jest trochę za cicho.
Największe zaskoczenie to komfort. Jest na niewiarygodnie wysokim poziomie. Mimo ogromnych felg (testowany egzemplarz miał 21-calowe koła) nie można narzekać na zachowanie auta na nierównościach. I to nawet w trybie Sport czy Sport Plus.
By powiedzieć coś na temat zachowania podczas jazdy należałoby zabrać auto tam, gdzie jego miejsce, czyli na tor. Może następnym razem się uda.”
A co ja uważam o nowym 911?
No dobrze, nie mogę odmówić sobie wtrącenia kilku zdań od siebie. Trochę bałem się tego testu jeszcze z jednego powodu: w końcu często mówi się o tym, by nie spotykać swoich bohaterów z dzieciństwa, bo możemy się rozczarować (po angielsku brzmi to trochę zgrabniej: „never meet your heroes”). A 911 bez wątpienia takim bohaterem było.
I rzeczywiście, trochę się zawiodłem. Wcale nie chodziło o jazdę, bo Porsche rzeczywiście jeździ wspaniale i kosmicznie szybko, a do tego jeszcze lepiej hamuje (ceramiczne tarcze nawet na zimno są piekielnie dobre).
Ale trzeszczenie wnętrza, o którym wspominał Mirek, bardzo mnie zaskoczyło. Tanio wyglądający plastik na kierownicy odzywa się na zakrętach, podobnie jak rączka na drzwiach, o którą kierowca opiera się kolanem. Hałasuje też cupholder i brzęczy głośnik, choć akurat ta ostatnia sprawa to zwykła usterka i – jak mi powiedziano w Porsche – wkrótce zostanie usunięta.
Tak czy inaczej, gdybym miał kiedyś postawić pieniądze na samochód, w którym wnętrze na pewno nie będzie hałasować, postawiłbym właśnie na 911. Zwłaszcza na takie z przebiegiem 13 tysięcy kilometrów i za 800 tysięcy. Dobrze, że nie chodzę do bukmacherów...
Jeszcze co do spraw „formalnych”. Cóż to za test bez wspomnienia o spalaniu? To w 911 zwykle oscylowało wokół 20 litrów na sto kilometrów. Spokojna jazda w mieście oznacza wynik ok. 16 litrów. W trasie udało mi się zejść do równych 10 litrów. Ale czy w tak drogim aucie ktoś naprawdę to liczy?
No i na koniec mała refleksja: nowe 911 jest świetne, wspaniałe i rewelacyjne. Ale gdybym miał wybierać, który z samochodów widocznych na zdjęciach biorę do domu, zastanawiałbym się czy będzie to 964, czy jednak G-Modell. Przepraszam!