REKLAMA

Zapłaciłem 30 zł, żeby stać przez półtorej godziny w korku. Nie o taką majówkę nic nie robiłem

Byłem jednym z Polaków, który wybrał się na majówkę nad polskie morze. Chciałem wrócić autostradą A1, bo miało być szybciej. W efekcie zapłaciłem 30 zł, żeby postać sobie w korku. Deal życia.

Zapłaciłem 30 zł, żeby stać przez półtorej godziny w korku. Nie o taką majówkę nic nie robiłem
REKLAMA

Wiem, sam sobie jestem winny. Powinienem zostać w domu, kupić sobie jakąś kiełbasę, trochę złocistego trunku w promocji w sklepie z owadem, a nie jeździć po Polsce, gdy na drogach dzieją się dantejskie sceny. Postanowiłem jednak odwiedzić polskie morze. I niczego nie żałuję, ale to jak się tam dostać i wydostać to coś strasznego.

Mieszkam w Lublinie, jechałem do Gdyni, więc miałem trochę drogi do przejechania. Do wyboru miałem jedną z dwóch tras:

REKLAMA

Obie zajmują tyle samo czasu, jedna wiedzie przez drogę S6, to ta krótsza, a ta druga wiedzie przez Autostradę A2 i A1. Pierwszą jechałem w stronę morza. Nie podobała mi się - za wszelką cenę pchała mnie w Warszawę, co wiadomo, że jest głupim pomysłem o każdej porze dnia. A za stolicą mamy festiwal robót drogowych. Wiem, że to cena tego, żeby za dwa lata jechać szybko i bezpiecznie. Straciłem w robotach drogowych około godziny, ale przynajmniej wiedziałem dlaczego. Oczywiście część tego czasu była stracona z winy innych kierowców, którzy postanowili się rozbić i umilić weekend innym, ale to są rzeczy, których nie da się przewidzieć. Z powrotem postanowiłem wracać autostradami, bo uznałem, że to będzie lepsze.

Zapłaciłem 30 zł, żeby postać w korkach. Autostrada A1 to mem

Wjechałem dzielnie na autostradę, nie stałem na bramce, bo zawczasu zainstalowałem aplikację, rozpędziłem moje czarne Audi do słusznej prędkości, cieszyłem się życiem i po kilku minutach zobaczyłem przed sobą korek i migające światła ostrzegawcze. Jeszcze nie wiedziałem, że to był dopiero początek koszmaru.

Następne 12 kilometrów pokonałem w żółwim tempie, zajęło mi to 90 minut. Rozumiecie? Autostrada, droga stworzona do szybkiego ruchu, do tego płatna i tempo 12 km na 90 minut. A i tak miałem dobrze, bo za mną korek tylko rósł. Zapewne za kawałek korka odpowiadają kierowcy, którzy absolutnie nie potrafią jeździć po autostradzie i zostawiają 100 m odstępu od innego samochodu.

A dlaczego na autostradzie jest korek? Bo część jezdni jest wyłączona z ruchu i mamy na niej roboty drogowe. Tylko że o tym powinienem być poinformowany przed wjechaniem na autostradę, a nie w trakcie jazdy. Musiałem to sam odkryć. Znaczące ograniczenie przepustowości nie przeszkadza zarządcy drogi pobierać pełnej opłaty za przejazd, czyli w moim przypadku 29,90 zł. I to mnie oburza. Skoro dostałem niepełną usługę, to powinienem zapłacić mniej. Niestety to nie dotyczy polskiej autostrady, gdzie najważniejszy jest zarobek zarządcy, a nie komfort kierowców.

I zrobiło mi się przykro, że nie dość, że straciłem masę czasu, to jeszcze za to zapłaciłem. Niesamowite doznania, dlatego następnym razem wybiorę darmową trasę. Również postoję w korku, ale przynajmniej nie będę musiał za to płacić.

Więcej o drogach przeczytacie w:

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-05T19:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-05T17:13:03+02:00
Aktualizacja: 2025-05-05T12:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-05T11:01:44+02:00
Aktualizacja: 2025-05-04T15:05:53+02:00
Aktualizacja: 2025-05-04T11:06:54+02:00
Aktualizacja: 2025-05-03T15:43:40+02:00
Aktualizacja: 2025-05-03T12:37:09+02:00
Aktualizacja: 2025-04-30T20:28:09+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA