REKLAMA

Prywatne wideorejestratory we Francji. Instalowałbym i jechał na prowizji

Policyjne wideorejestratory w prywatnych samochodach to genialny sposób, żeby dorobić kilka złotych.

policyjne wideorejestratory w prywatnych samochodach
REKLAMA
REKLAMA

Domy bym dzieciom pobudował, spełnił marzenia o dalekich podróżach, nie wysiadałbym z samochodu, gdyby dało się żyć z prowizji za policyjny wideorejestrator w prywatnym samochodzie. We Francji to się potrafią ustawić.

Lepiej nie pokazujcie tego Mateuszowi. Francja rozszerza eksperyment, policyjne wideorejestratory będą jeździć w samochodach prywatnych firm i będzie ich dużo, a mandatów jeszcze więcej.

Policyjny wideorejestrator w prywatnym samochodzie – na razie tylko we Francji

Nie tylko Polska ma taki problem, że ma ograniczenia prędkości na drogach, ale sił kontrolujących znacznie mniej. Kierowcy nie przestrzegają ograniczeń, bo szansa na to, że zostaną złapani, nie jest duża. Sieć fotoradarów wcale nie jest gęsta, a marki, czasami nawet numery rejestracyjne nieoznakowanych radiowozów, są kierowcom znane. Radiowozy dość szybko na siebie zarabiają, ale państwo sobie nie radzi z kontrolą prędkości. Cóż więc zrobić? Trzeba usługę tropienia łamiących przepisy kierowców zlecić podwykonawcom. Sektor prywatny poradzi sobie lepiej niż państwowa machina.

Tak zrobili we Francji, na początku na próbę, wideorejestratory policyjne pojawiły się samochodach prywatnego sektora już w 2018 roku. Spodobało się na tyle, że Francja szykuje się do prawdziwego ataku.

wideorejestratory w prywatnych samochodach
Tu trzeba dorzucić jeszcze jeden ekranik.

Prawie pół tysiąca prywatnych-policyjnych wideorejestratorów

Do końca 2021 roku we Francji ma jeździć aż 450 samochodów, które należą do prywatnych firm i jednocześnie mają zamontowany policyjny wideorejestrator. Zupełnie normalnie będzie można dostać mandat na podstawie wykonanego przez nie nagrania.

83 takie pojazdy jeżdżą już teraz, niedługo dołączy do nich kolejne 120, w pięciu francuskich departamentach. Aż w końcu dojdą do liczby bliskiej pół tysiąca sztuk. A samochody raczej nie będą próżnować i będą jeździć w dzień i w nocy, choć swobody zarabiania kierowcom nie dano. Mieli wyznaczony minimalny czas pracy, w której mieli poruszać się wyłącznie wyznaczonymi trasami. Francuscy dziennikarze szacują, że wzrost ich liczby może zaowocować wzrostem liczby mandatów z 1,5 miliona do 12 milionów.

To kiedy u nas?

To bardzo atrakcyjna wizja zwiększenia wpływów do budżetu. Z podwykonawców można wycisnąć ostatnie poty, ich czasu pracy nie muszą krępować ograniczenia Kodeksu Pracy i pracownicze przywileje, ale realizacja takiej pięknej wizji na pewno zrodziłaby kolejne problemy.

Jeszcze niedawno z policyjnymi wideorejestratorami problem był taki, że nie mierzyły prędkości pojazdu poprzedzającego, tylko rejestrowały obraz i podawały prędkość radiowozu. W taki bój, z przyzwoleniem na łamanie ograniczeń prędkości, na pewno byłoby trudno wysłać prywatnych przedsiębiorców.

Olbrzymia ilość pozyskanych danych wymaga też potężnych środków do ich obróbki. Tymczasem ITD wciąż nie jest w stanie przerobić wszystkiego co gromadzą w systemie CANARD i wielu sfotografowanych kierowców unika mandatu dzięki niewydolności systemu. Nie wystarczy zwiększyć liczbę wideorejestratorów bez zwiększania armii do obsługi nagranych wykroczeń.

Co nie zmienia faktu, że przekształcenie kierowców Ubera w kierowców nieoznakowanych radiowozów byłoby znakomitym batem na polskich kierowców. Ależ bym instalował taki rejestrator i jechał na prowizji od wystawionych mandatów.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA