Policja i PZU każą nam zwolnić. Szkoda, że sami jeżdżą samochodem po chodniku
Akcja może i słuszna, sposób prezentacji – godny potępienia, ponieważ normalizuje obecność samochodów na chodniku z dala od krawędzi jezdni.

Raz na jakiś czas firmy związane z transportem czy ubezpieczeniami postanawiają zaznaczyć swoją obecność w kwestii bezpieczeństwa ruchu drogowego i wymyślają jakąś akcję, która ma skłonić kierowców do bezpieczniejszej jazdy. Nie musi być ona specjalnie przemyślana ani przełomowa, bo zapewne chodzi głównie o ekspozycję loga danej firmy. Niektóre z tych przedsięwzięć przyjmują się nieźle, jak naklejka „Stop pijanym kierowcom”, którą do dziś widzę na samochodach, inne wyglądają jak zrobione za karę. Tu mamy raczej do czynienia z tym drugim przypadkiem, bo całe hasło tej akcji to „Mistrzu, Zwolnij”, a policja będzie rozdawać naklejki o tej treści przy kontrolach drogowych. Przewidziano też ponad 100 wielkoformatowych billboardów przy drogach. To mnie trochę martwi, bo natężenie billboardów przy drogach to w ogóle jest temat na osobny wpis.
Obejrzałem wszystkie spoty do tej kampanii
Kierowcy łamiący przepisy nazywani są w niej ironicznie „mistrzami kierownicy”, pokazywane są ich karygodne zachowania (z których nie wszystkie są karygodne, tak w ogóle), a na końcu pada podsumowanie: mistrzowie kierownicy potrafią zabić w Polsce 5 osób dziennie. I hasło „Mistrzu, zwolnij”. Trochę to wszystko jest przestrzelone, ale nie chce mi się tłumaczyć dlaczego, ponieważ zainteresowało mnie całkiem co innego. Oto przed siedzibą PZU w Warszawie przy rondzie Daszyńskiego 4 postawiono białą Toyotę Hilux z wielkim napisem MISTRZU, ZWOLNIJ w lustrzanym odbiciu. Widząc ten samochód w lusterku za sobą, możesz też odczytać napis. Świetny pomysł, ale...
Dlaczego ten samochód stoi na miejskim chodniku z dala od krawędzi jezdni?
Sprawdziłem na mapie własności gruntów. Ten teren należy do skarbu państwa. Jest tam wprowadzona miejska organizacja ruchu z podziałem na jezdnię, chodnik i drogę dla rowerów. Całość jest otoczona słupkami uniemożliwiającymi wjazd samochodem. Ktoś specjalnie musiał wyjąć słupek, żeby pozwolić kierowcy Hiluxa wjechać na chodnik, przejechać po nim i ustawić się autem z dala od krawędzi jezdni. Jest to całkowicie zakazane przez art. 26 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Innymi słowy, organizator akcji z dziedziny bezpieczeństwa ruchu drogowego sam to bezpieczeństwo lekceważy, pokazując że może sobie ustawić auto gdzie uważa, jeśli tego potrzebuje. Później mamy liczne przypadki rozjeżdżania chodników i trawników przy całkowitej bierności policji czy straży miejskiej, pokazywane na kanałach Youtube takich jak „Samochodoza” czy „Konfitura”.

Nie wiem czy statystyka o kilkunastu osobach na chodniku jest prawdziwa*, na pewno zupełnie nieistotna jest tu kwestia masy pojazdu. Po chodniku nie wolno jeździć niezależnie od tego, ile auto waży. Po prostu w tym miejscu samochód nie powinien się znajdować, chyba że jako element jakiejś ekspozycji, np. zamknięty w szklanej gablocie, jak w Zeithaus w Wolfsburgu. W ten sposób – wykluczone. To ciekawe, że osoby przygotowujące akcję uświadamiającą kierowców jak należy jeździć bezpiecznie, same jeżdżą niebezpiecznie. Zapytam więc uprzejmie: PZU, czy zabierzecie samochód z chodnika i przyjmiecie mandat 1500 zł za jeżdżenie po drodze dla pieszych? Bo to byłby jedyny sensowny sposób wybrnięcia z sytuacji. Mistrze, zwolnijcie trochę, bo sami pozabijacie pieszych z tym pickupem.
*policja podaje takie dane, ale nie wiadomo ile z ofiar śmiertelnych to po prostu ludzie stojący lub idący po chodniku, na który wpadł rozpędzony samochód, którego kierowca wcale po chodniku nie miał zamiaru jechać – należy więc podchodzić do nich z ostrożnością
zdjęcie główne: policja.pl