Mandaty polegające na zapłacie za wykroczenie nie mają żadnego charakteru resocjalizacyjnego. Kara musi cię zmęczyć.
Znowu ostatnio czytałem jakiś projekt z podwyższeniem mandatów do pułapu 5000 zł za najbardziej drastyczne wykroczenia. To prawda, że obecnie nie są one zbyt wysokie i 200 zł mandatu za przekroczenie prędkości czy stówa za parkowanie w nieprawidłowym miejscu nie wydają się odstraszać. Ale sama koncepcja tego, że możesz zapłacić za złamanie prawa i sprawa się kończy, wydaje mi się zupełnie absurdalna. To tak, jakby państwo sankcjonowało, że można łamać prawo, jeśli ma się odpowiednie środki finansowe. Jeśli zarabiasz 50 000 zł na miesiąc, to możesz gnieść dwieście po mieście i nawet te 5000 zł ledwo cię zaboli. Oczywiście dołożono do tego punkty karne i możliwość odebrania prawa jazdy za szczególnie groźne wykroczenia, co bardzo mnie cieszy, ale to malutki kroczek we właściwym kierunku, a podniesienie kwot mandatów będzie wielkim krokiem wstecz.
Kara powinna być taka sama dla wszystkich
I tu zaraz wpadają aktywiści i krzyczą „aaaach MANDAT UZALEŻNIONY OD DOCHODU JAK W SZWAJCLANDII!!!” – guzik prawda, w polskich warunkach zamożność i dochód absolutnie nie idą ze sobą w parze. Bezdomni rozdają Maybachy, bezrobotni i renciści mają wypasione wille, a biznesmeni rozliczają podatki w rajach, zarabiając w Polsce 5000 zł. Poza tym od jakiego dochodu? Z zeszłego roku? Niektórzy przez rok nie zarabiają nic, a potem sprzedają akcje na giełdzie za bańkę. Nie da się tego ustalić. Kara powinna być taka sama dla wszystkich – to znaczy niepieniężna.
Kara powinna być okropna
Powinna dać czas na myślenie, dlaczego ją na ciebie nałożono. Płacenie pieniędzy nie ma tego czynnika. Płacisz i zapominasz, dobra, było minęło. Idźmy dalej ze swoim życiem, do momentu aż znów nas złapią. Nie o to chodzi, moim zdaniem to pomieszanie z poplątaniem i przenoszenie ciężaru kary na finanse, bo tak jest prościej dla wszystkich, a przy okazji pojawiają się też tzw. DOCHODY Z MANDATÓW, czyli pieniądze, które państwo legalnie czerpie z działalności przestępczej obywateli. Nie wiem czy pamiętacie, jak straże miejskie i gminne obsługiwały fotoradary, i ludzie pokroju pana Emila zwracali uwagę że dzieje się to z pogwałceniem zasad, bo są ustawione w niewłaściwy sposób, obsługiwane przez nieprzeszkolonych ludzi i mierzą wszystko, tylko nie prędkość pojazdów, a straż miejska krzyczała na to, żeby przestać psuć im dochody. Jak pojawiają się pieniądze, wszystko zaczyna śmierdzieć (znowu odnoszę się do wspaniałej książki „a w Patafii nie bardzo” Jacka Nawrota. Chciałbym kiedyś poznać autora).
Karą za spieszenie się powinno być czekanie
Jeśli jedziesz zbyt szybko, to znaczy że chcesz dotrzeć na miejsce wcześniej. Złapano cię na radar? Stoisz godzinę, karny jeżyk. Za dyskutowanie stoisz kolejną. Nie możesz donikąd odjechać, musisz siedzieć bezczynnie 2 godziny w aucie. Jechałeś więcej niż 50 km/h ponad ograniczenie? Poza utratą prawa jazdy spędzasz 24 godziny w izbie zatrzymań, pojazd odbierzesz sobie z parkingu depozytowego. Nie musisz nic płacić, po prostu straciłeś prawo jazdy i cały dzień z życia. Opłacało się czy nie?
Namierzył cię fotoradar i nie ma jak wdrożyć funkcji czekania na miejscu? Żaden problem. Tracisz prawo jazdy na tyle dni, o ile przekroczyłeś prędkość. O 24 km/h za szybko - przez 24 dni nie masz prawka. Nie ma żadnej opłaty, po prostu nie możesz prowadzić pojazdów, a jeśli cię złapią – posiedzisz dwa tygodnie w areszcie. Znowu plany życiowe idą się paść na łąkę.
Agresywna jazda? Zapraszamy do prac społecznych
Wyprzedzałeś na zakazie, wymuszałeś pierwszeństwo (wyprzedzałaś, wymuszałaś)? Zapraszamy, będziesz teraz stać przez 3 dni ze znakiem STOP i pomagać dzieciom przejść przez jezdnię. Zobaczysz, jak to jest, kiedy cham w samochodzie pędzi przez przejście dla pieszych, które próbujesz pokonać z dzieckiem. Pewnie na dłuższy czas zapamiętasz to zdarzenie.
Parkowałeś/aś w nieprawidłowym miejscu? Fajnie. Ze stuzłotowej kary śmieją się bogate mamy, przywożące swoje dzieci do prestiżowej szkoły w mojej okolicy. Mniej by się śmiały, gdyby w ramach kary za rozjeżdżanie trawnika i rajdy po chodniku musiałyby trochę popracować w parku przy grabieniu liści, wywożeniu skoszonej trawy, zbieraniu śmieci rozrzuconych przez ich słodkie bombelki i takie tam. Opłata 100 zł oznacza dla nich, że za tę stówę mogą sobie zaparkować gdzie chcą i nabijać się z innych, którzy szukają legalnego miejsca do zatrzymania pojazdu.
Tak byłoby w społeczeństwie idealnym
Kary finansowe nie byłyby potrzebne, zastąpiono by je bardziej dotkliwymi karami niefinansowymi, które skuteczniej działałyby na bogatych. To bogaci jeżdżą szybciej i parkują bezczelniej, bo wiedzą, że jedyne co ich czeka, to parę złotych kary – tyle, ile pewnie wydają dziennie na kawę i jakieś prestiżowe jedzenie (nie wiem, co jedzą bogaci ludzie, pewnie pieniądze). No ale w społeczeństwie idealnym nie żyjemy, a że bogaci są u władzy, to nigdy na coś takiego nie pozwolą i będą forsować system, który jest dla nich korzystny.