REKLAMA

Szukasz samochodu z silnikiem umieszczonym ukośnie? Dobrze się składa, akurat jest jeden na sprzedaż

Panther Solo - angielskie, ręcznie budowane dziwactwo z silnikiem Coswortha i kompozytowym nadwoziem. Zrobili ich ponoć 25 lub 26 sztuk, zachowało się 19. Pomysł był wspaniały, realizacja wypaliła średnio.

Szukasz samochodu z silnikiem umieszczonym ukośnie? Dobrze się składa, akurat jest jeden na sprzedaż
REKLAMA
REKLAMA

Samochód o nazwie Panther Solo pamiętam z katalogów "Samochody świata", które wychodziły na początku lat 90. Tam po raz pierwszy widziałem zdjęcie tego niecodziennego pojazdu. Firma o nazwie Panther Westwinds została założona w 1972 r. przez Roberta Jankela, tego samego który w Wielkiej Brytanii przebudowywał Rolls-Royce na co popadło - wydłużone limuzyny, kombi albo terenówki. Uznał on, że będzie budował własne samochody, lepsze niż wszyscy inni i nawet przez jakiś czas to działało z modelem Panther Lima/Kallista, podobnym trochę do Lotusa Sevena. Podejmował też inne, jeszcze bardziej szalone projekty, np. przebudowując Triumpha Dolomite żeby wyglądał jak salonik brytyjskiego domu z serialu "Co ludzie powiedzą", nazywając go Panther Rio i rzucając cenę dwa razy wyższą niż Dolomite. Jakimś cudem sprzedał tego prawie 40 sztuk.

W 1980 r. sprzedał niezbyt dobrze idącą firmę koreańskiemu właścicielowi o nazwisku Kim

Konkretnie Young C. Kim. Nowy właściciel uznał, że trzeba iść w auta sportowe z silnikiem pośrodku - wcześniej skupiano się na produkcjach wyglądających na lata 30. z silnikiem z przodu. W 1987 r. Kim pozbył się firmy Panther Westwinds na rzecz koreańskiej spółki Dong-A Motors, należącej do grupy Ssangyong. Opracowano wtedy wstępny projekt Panthera Solo, kompozytowego wozu z napędem od Forda - 1.6 CVH, który jednak został uznany za zbyt słaby, wolny i nieudany. W 1989 r. nadwozie przestylizowano, dodając ławkę z tyłu i całkowicie przekonstruowano układ napędowy. Wykorzystano silnik Coswortha 2.0 o mocy 206 KM, do którego wielkim nakładem sił i środków dobudowano stały napęd 4x4 ze skrzynią rozdzielczą całkowicie własnej konstrukcji. Jako że silnik nie bardzo chciał się zmieścić za tylną ławką, umieszczono go w absurdalny sposób - na ukos.

To tak miało być.

System napędu na 4 koła był niesłychanie skomplikowany i o ile niektóre elementy wykorzystano z Forda, to większość trzeba było opracować samodzielnie, co oczywiście podniosło koszt projektu. Ostatecznie udało się rozpocząć ręczną produkcję tego pojazdu i wytworzyć prawdopodobnie 25 egzemplarzy, z czego do dziś istnieje 19, a 11 w Wielkiej Brytanii. Większość z nich jest jednak podobno wyrejestrowana. Panther Solo, o ile nie rozczarowywał osiągami, o tyle był trapiony koszmarnymi awariami skrzyni rozdzielczej, której w warunkach garażowych nie dało się idealnie wykonać. Ogólnie jednak pojazd był na swój sposób wspaniały - szybki, dziwny i głośny. Nic dziwnego, że znalazło się paru majętnych Brytyjczyków, którzy dali się nabrać. Ojej, napisałem "nabrać"? Miałem na myśli oczywiście "przekonać".

Dziś z nagła jeden Panther Solo trafił na sprzedaż

Na niezbyt często odwiedzanej grupie Facebookowej "classic cars for sale uk" sprzedający o nazwisku Athanasiou wystawia Panthera Solo nr 23 o tablicach H736 HEV. To wóz, który w rejestrze właścicieli Pantherów figuruje jako kupiony przez osobę o nazwisku Vince Jones, więc pewnie musiał zmienić właściciela.

Jest to prawdopodobnie ten jedyny zarejestrowany i opłacony Panther Solo w Wielkiej Brytanii. Sprzedający oczekuje ofert na poziomie 100 tys. funtów. Zwracam uwagę na jedyne w swoim rodzaju osłony lamp przednich, które normalnie są zlicowane z błotnikiem, ale po włączeniu świateł obracają się, odsłaniając okrągłe reflektory, prawdopodobnie od Forda. Od Forda pochodzi też przednie i tylne zawieszenie, odpowiednio od Escorta i Scorpio.

Tylne lampy, których na zdjęciu nie widać, są z Forda Sierry. Czteromiejscowość tego auta można traktować tylko anegdotycznie, nikogo z tyłu posadzić się nie da.

Panther Solo był katastrofą wizerunkowo-marketingowo-techniczną

Auto pokazano za wcześnie, w formie mocno niedokończonej. Gdy przyszło do budowy seryjnych egzemplarzy, okazało się że technologia produkcji nadwozia jest katastrofalnie niedopracowana. Przedziwne trzywarstwowe panele zewnętrzne składały się z aluminiowej siatki włożonej między dwie zewnętrzne warstwy żywicy epoksydowej. Najdrobniejszy błąd przy formowaniu i suszeniu sprawiał, że wszystko się wyginało i można było to wywalić do kosza. Brzmi jak wspaniały pomysł na budowę samochodu. Kolejnym problemem była nadmierna masa takiej konstrukcji i zauważalna w detalach bylejakość wykończenia. Nie wiem, co kierowało klientami, którzy to kupowali, ale na szczęście było ich niewielu. Produkcja ustała w roku 1990.

Nawet jeśli to ostatni jeżdżący Panther Solo 2, czy jest wart 100 tys. funtów?

Dla ekscentryka w rodzaju sułtana Brunei, być może tak. Jeździć się tym nie da, co podkreśla przebieg sprzedawanego egzemplarza: 5500 km. Jest to więc tylko ozdoba kolekcji i do niczego innego służyć nie może, ale można zapraszanym do pałacu gościom opowiadać tę historyjkę o samoutylizującej się skrzyni rozdzielczej czy samognącym się nadwoziu, sącząc prosecco. Potem można przejść dalej i demonstrować kolejne potworki z kolekcji ku uciesze gości. Żaden jednak nie będzie miał silnika na ukos. Tego przebić się nie da.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA