Wyciekły zdjęcia nowego Mercedesa klasy S. Z zewnątrz jest w porządku, ale to wnętrze…
Złowrogie przypuszczenia się potwierdziły. Nowy Mercedes klasy S ma wnętrze z wielkimi ekranami i z masą błyszczącego tworzywa.
Nie jest łatwo radzić sobie w segmencie samochodów luksusowych. Z jednej strony, klienci pragną nowinek technologicznych i wyposażenia, którego nie wymyśliła jeszcze konkurencja. Z drugiej, są jednak dość konserwatywni. Niechętnie przyjmują rewolucje stylistyczne. Na pewno pamiętacie przypadek BMW serii 7: gdy pojawiły się pierwsze zdjęcia zupełnie inaczej stylizowanej generacji E65, nabywcy niemalże ustawili się w kolejkach po „klasyczne” E38.
Teraz nadchodzi czas na nowego Mercedesa klasy S.
Tym razem dyskusje i obawy nie dotyczą wyglądu zewnętrznego, a tego, jak będzie się prezentować wnętrze tego samochodu. Ale zacznijmy od początku.
Oto zdjęcia, które obiegły dziś tak zwany „motoryzacyjny internet”. Widać na nich najnowszą S-klasę, którą przyłapano na jakimś placu z odklejonym kamuflażem. Na lakierze zostało tylko trochę kleju.
Z zewnątrz nie jest źle.
Mercedes najwyraźniej kontynuuje odwieczną tradycję produkowania modeli, które są do siebie bardzo podobne. Klasa S będzie wyglądać jak klasa E po liftingu, a wkrótce pewnie dołączy do nich nowa klasa C. Ale całość zapowiada się nieźle. Rewolucji nie ma.
Za to w środku…
No dobrze, spójrzmy najpierw na środek aktualnej klasy S, tu akurat w wersji Maybach. Nie ma dotykowego ekranu. Systemem multimedialnym steruje się specjalnym pokrętłem umieszczonym na konsoli środkowej. Ale za to jest mnóstwo drewna, skóry, metalu i… klasy. Ten kokpit wygląda elegancko, ładnie, bogato. Można go interesująco skonfigurować. Widać, że to drogi samochód. Podobnie jest np. w nowym GLS-ie. I komu to przeszkadzało?
Nowy Mercedes S: wnętrze.
Ekran. Drugi ekran. Dziura na podszybiu. Wielkie połacie błyszczącego plastiku. I nieładne nawiewy. Tyle. Czy tak powinno wyglądać wnętrze samochodu za – zapewne – 0,5-1,5 mln złotych?
Nie wiem, na ile szerokie będą możliwości konfiguracji nowego Mercedesa klasy S. Może błyszczący materiał widoczny na zdjęciach będzie można zastąpić metalem albo drewnem. Być może będzie to wyglądać lepiej. Ale w tej chwili jest tragicznie. Wyobrażam sobie już ślady palców na ekranie i na reszcie kokpitu. Do tego kurz. Zero elegancji. Gdybym ktoś mi powiedział, że to kokpit kompaktowego wozu za 100 tysięcy, uwierzyłbym bez problemów.
Z tyłu jest lepiej, bo nie widać kokpitu. Swoją drogą, ciekawe, czy ekrany z przodu będą mogły być obsługiwane przez szofera w białych rękawiczkach.
Być może tego chcą klienci.
Niewykluczone, że młodzi milionerzy z Chin pragną kokpitu a'la Tesla. Ale przecież nawet ekrany dotykowe można wkomponować ładniej, co zrobiło np. Audi w aktualnym A8. No cóż. Pozostaje mi powiedzieć tylko jedno. Tej generacji Mercedesa klasy S na pewno nie kupię!