Ale ładnie, przepisowo jeździcie. Czy to może już tak zostać?
Nowe mandaty mają, przynajmniej na razie, porażający efekt. Już od dawna nie widziałem tak przepisowej jazdy.

Przejechałem w weekend prawie 200 kilometrów, i to samochodem, który do szybkiej jazdy raczej nie zachęca – 30-letnią Mazdą MPV z trzylitrowym V6. Odpowiednio mocno dusząc gaz jestem w stanie w niej osiągnąć zużycie paliwa na poziomie 1 zł na 1 km, więc raczej utrzymuję w niej prędkość przepisową. Do tej pory mogłem tylko obserwować, jak właściciele nowoczesnych aut śmigają koło mnie, lub wściekają się, że muszą jechać za mną, próbując mnie wyprzedzić.
Ale 1 i 2 stycznia wszystko zmieniły
W życie weszły nowe stawki mandatów i policja od razu zaczęła je egzekwować. Z relacji kolegi wiem, że liczba patroli była radykalnie zwiększona, sam też widziałem ze trzy policyjne wideorejestratory w akcji – do roboty zapędzono nawet starego Forda Mondeo (tablice z końcówką „CW”, południowa Warszawa i okolice). Oczywiście nie wszyscy zdążyli się zaktualizować, więc szybko pojawiły się w sieci zdjęcia mandatów na 2500 zł. Rekordzista jechał ponoć 160 km/h po warszawskim moście.
Chyba jednak żniwa nie były aż tak skuteczne
Poza paroma szaleńcami, których nie zniechęci nic i nikt, prawie wszyscy radykalnie zwolnili. Już dawno nie widziałem samochodów jadących licznikowe mniej niż 60 km/h w warszawskim tunelu Wisłostrady, gdzie jest ograniczenie do 50 km/h. Trudno tam było do tej pory spotkać, zwłaszcza na lewym pasie, kogoś kto jechałby poniżej 80 km/h. Ale to jeszcze nic, najlepiej było, gdy wyjechałem na wieś i podążyłem drogą ze Starych Babic do Sochaczewa. Prowadzi ona w większości przez obszar zabudowany, zwłaszcza na odcinku między Babicami a Lesznem. Do tej pory, jadąc tam licznikowe 55 na tempomacie, byłem hurtowo wyprzedzany przez wściekłych kierowców nowoczesnych pojazdów. A wczoraj? Wszyscy razem w jednym tempie, jak u Reni Jusis.
Czy tak już pozostanie?
Za wcześnie jeszcze, żeby o tym mówić. Wszystko zależy od tego, czy nowe przepisy będą realnie egzekwowane. Na razie wszyscy się pilnują, żeby sprawdzić, jak będzie. Jeśli za kilka tygodni okaże się, że owszem, mandaty są może i wysokie, ale nikt za bardzo ich nie nakłada, to sytuacja wróci do względnej normy, może z pięciokilometrową różnicą w dół. Przy okazji chciałem się posłużyć tutaj przykładem mojego ostatnio ulubionego tunelu POW, o którym nawet napisałem wpis. W tunelu POW mamy odcinkowy pomiar prędkości, czyli wszyscy, którzy przekroczą średnią 80 km/h, zostaną ukarani mandatem. Uruchomiono go jeszcze w starym roku, było więc kilka dni, gdy stawki mandatów były niskie – ale jakimś tajemniczym sposobem również wtedy nikt nie szalał w tunelu. Nikt nie chce dostać mandatu nawet na 50 złotych, jeśli wie, że dostanie go na sto procent. Dlatego mam nadzieję, że nowe przepisy nie pozostaną martwe.
A za ich egzekwowaniem powinno iść uporządkowanie skandalicznego oznakowania.
