REKLAMA

Nissan Pao – samochód moich marzeń jest na sprzedaż w Polsce

Nissan Pao – ma 30 lat, a wygląda jakby skończył 60. Gdy pojawił się na rynku, klienci oszaleli. Ja szaleję również, bo w Polsce na sprzedaż są co najmniej dwa.

Nissan Pao
REKLAMA
REKLAMA

Jakieś sto lat temu, gdy pracowałem w pewnym wydawnictwie wydającym papierowe magazyny, m.in. o motoryzacji, przygotowywałem artykuł o Nissanie 240Z. Na potrzeby tego tekstu uzyskałem dostęp do archiwów Nissana, w których skatalogowano wszystkie modele wyprodukowane dotąd przez tę Japońską markę. Skrolując katalogi ze zdjęciami kolejnych Skyline'ów, Sylvii i innych Zetek trafiłem na to cudeńko, które nazywa się:

Nissan Pao

Nissan Pao

Pomyślałem, że to jakaś pomyłka, przecież to niemożliwe, by w katalogu samochodów z lat 80. był taki wóz. Obecność pterodaktyli na zdjęciu prasowym też wydała mi się podejrzana. Wszedłem do folderu i zakochałem się od pierwszego wejrzenia.

Pod koniec lat 90. Nissan stwierdził, że chce zbudować kilka niszowych pojazdów, które będą wyróżniały się przede wszystkim swoją stylistyką. Podczas 27. Tokyo Motor Show w 1987 r. na stoisku Nissana pojawiły się cztery modele koncepcyjne – Be-1, Figaro, S-Cargo i Pao. Nissan zaplanował, że jeśli będzie zainteresowanie, wyprodukuje po kilka tys. każdego z nich. Zainteresowanie klientów przeszło najśmielsze oczekiwania. Figaro wyprodukowano 20 tys. i trzeba było zrobić loterię, w której można było wygrać prawo do zakupu auta. Na Pao było ponad 50 tys. chętnych, ale według Nissan-global.com wyprodukowano ponad 30 tys. egzemplarzy. Inne źródła mówią, że powstało ich ponad 50 tys., a że 50 to więcej niż 30, to w sumie wszystkie mogą mieć rację.

Moje serce skradł właśnie Nissan Pao

Był to współczesny, jak na owe czasy, pojazd, ale w zabytkowym opakowaniu. Pewnie spora część Czytelników może nie pamietać, ale w 1989 r., gdy Pao weszło do produkcji, samochody wyglądały zupełnie inaczej. Nissan np. produkował wówczas już drugą generację modelu 300 ZX, który wyglądał tak:

Nissan 300 ZX

Natomiast w Polsce FSO budowało wówczas Poloneza, który... a nie, to nie jest dobry przykład.

W każdym razie Pao już w salonie wyglądało staro. Nie, nie staro, zabytkowo – i w tym była jego siła. Odstające klamki i zderzaki, okrągłe światła, karbowana karoseria, rozkładane tylne szyby, dzielona pokrywa bagażnika – w Pao doszukiwano się podobieństw do Mini, Renault 4CV, Citroena 2CV, VW Garbusa i wszystkiego, co stare. Tymczasem technicznie był to zupełnie współczesny pojazd, bo w jego konstrukcji wykorzystano szereg niewidocznych na pierwszy rzut oka elementów z Nissana Micry. Z jednostką napędową o pojemności 987 cm3 i mocy 52 KM na czele. Podobno ważący 760 kg samochodzik jeździł z nim całkiem dziarsko. Szczególnie w wersji z pięciobiegową przekładnią manualną, bo z trzybiegowym automatem to pewnie trochę mniej.

Mały, dziwny, vintage'owy Nissan Pao od kilku dni wisi na sprzedajemy.pl

Ba, nawet nie jeden, bo dwa – oba od tego samego sprzedającego. Jeden jest z 1989 r., ma niski numer seryjny, niecałe 140 tys. przebiegu i został wyceniony na 43 tys. zł.

Drugi jest o rok młodszy, ale przejechał już ponad 250 tys. km i kosztuje prawie połowę mniej – kuszące 26 tys. zł.

Oba są zarejestrowane w Polsce i według sprzedającego sprawne na tyle, że śmiało można nimi wracać na kołach do domu. Gdybym miał wolne środki, to bym już jednym wracał. A może zamiana za Aerodecka?

REKLAMA

PS Polecam film promocyjny tego modelu przygotowany przez Nissana. On zdaje się potwierdzać teorię, że to nie był produkt dla normalnego klienta.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA