REKLAMA

My tu śmichy chichy, a tymczasem naród oczekuję, że będziemy krzewić motoryzację. No to do dzieła

Przeczytałem w jednym z komentarzy, że my w Autoblogu to powinniśmy krzewić w narodzie motoryzację. Co racja, to racja i wypadałoby czasem wykorzystać nasze zasięgi w imię czegoś dobrego. Poza tym różnego rodzaju literatura motywacyjna przeżywa obecnie rozkwit, to można się pod ten trend podpiąć.

bmw umie w motoryzację
REKLAMA
REKLAMA

No dobrze, a więc dlaczego warto kochać motoryzację? Spytałem na redakcyjnym czasie i no jak zwykle zeszło na żarciki i docinki. Jeden kolega wcale nie kocha, drugi to wręcz nienawidzi, ale to nie może być prawda... każdy z nas poświęcił się temu życiowo, zawodowo i uwierzcie mi, nie robimy tego dla dużych pieniędzy. Robiąc motoryzacyjny internet zdecydowaliśmy się na przesiąkanie nim 24 godziny na dobę i przez 7 dni w tygodniu. Dla mnie życie okołomotoryzacyjne jest tak naturalne i wszechobecne od dawna, że nie wiem, czy będę umiał wprowadzić kogoś z zewnątrz do tej „sekty”, ale spróbuję.

Żeby „to coś” zaskoczyło, z pewnością liczą się okoliczności

I nie chodzi mi tutaj o konieczność używania przez kogoś samochodu. Mnóstwo ludzi jeździ autami i robi to bez emocji. Analogicznie mnóstwo ludzi słucha muzyki, ale większość z nich nie staje się muzykami czy audiofilami. Jeszcze kilka lat temu, zanim zostałem ojcem, to byłem przekonany, że to kwestia otoczenia. Że te wszystkie auta, imprezy, filmy, sport oraz emocje z jazdy to jest coś tak silnego, że np. mój syn jest w zasadzie na to skazany. Teraz już wiem, że tak nie jest - póki co młody ma inne pasje. No to jak zarazić kogoś bakcylem do czterech kółek?

motoryzację

Zacznę od najłatwiejszego argumentu, który pojawia się na wielu motoryzacyjnych memach. A więc pamiętajcie - kochając motoryzację będziecie wszystko wydawać na samochody i nie zostanie wam nic na alkohol i narkotyki. Ktoś powie, że jest mnóstwo pijanych kierowców, ale przecież to nie są pasjonaci. Chorych na motoryzację kręci ostra jazda, ale nie ta po używkach.

Więcej od pasjonatów z Autobloga:

Czy w dobie elektromobilności można jeszcze pokochać motoryzację?

Ten medal ma dwie strony. Elektromobilność uczyniła z samochodu gadżet, a to może być atrakcyjne dla zupełnie nowego grona odbiorców. Takich osób nie brakuje - frekwencja na łódzkim zlocie elektryków pokazuje, że to nowy rozdział w historii samochodu. Ja nie mam nic do osób, które lubią samochody elektryczne, sam również je lubię. Ale coś irytuje mnie w ludziach obracających się tylko w elektromobilności, które poczuły się fanami motoryzacji dopiero wtedy, gdy wsiadły do prądojada. Księga ulicy mówi jasno - jak nie kochałeś spalinowych, to nie masz prawa nazywać się pasjonatem motoryzacji. No, chyba że masz maksymalnie 12 lat i wychowujesz się już tylko na zielonych tablicach - wtedy zapraszamy.

A może kochamy motoryzację dlatego, że daje wolność?

Patrząc na koszt zakupu auta, ilość przepisów, obostrzeń, pozwoleń oraz potencjalnych kar i mandatów za ich złamanie, to trudno tutaj mówić o wolności - ten powód raczej odpada.

Ford Bronco historia

Sztuka użytkowa

Jeden z kolegów w redakcji powiedział, że kocha motoryzację, bo interesuje go podziwianie kunsztu inżynieryjnego i nierzadko designerskiego oraz sprawia mu przyjemność patrzenie na ładne auta i jazda nimi. Jak można jednym słowem to podsumować? Jest taki jeden rzeczownik w nowomowie - nerd. Mam duży szacunek do umysłów potrafiących czerpać przyjemność ze ścisłych zagadnień, ale ja jestem roztrzepany jak dywan na trzepaku i nie wiem, jak stworzyć nerda na zawołanie. Nie pomogę.

NSU Ro 80

No to może przez motorsport?

Ten akapit nie jest dla osób związanych z motorsportem. Dla tej grupki jest to całe życie i oni nigdy nie będą chcieli zrozumieć, że istnieje coś poza tym. Ale pozostałym zdradzę pewien sekret - wy w ogóle nie chcecie czytać na temat motorsportu. Dziś zwyczajnie nikogo to nie obchodzi. OK... F1 przeżywa pewnego rodzaju renesans, bo Netflix zrobił z tego sportu telenowelę. Samo ściganie jest nudne, szczególnie teraz gdy (znowu) co weekend wygrywa jeden zawodnik. Rajdy? Zeszły na zupełny margines. Jest w Polsce taka jedna strona internetowa niby o rajdach z bardzo dużymi zasięgami. W jaki sposób osiąga świetne wyniki? Jest to przede wszystkim moto-pudelek.

No to może drifting? Jazda bokiem to najmłodsze dziecko w mainstreamie i najbardziej „cool” dyscyplina. OK - ja jestem z pokolenia, które uważa się za fana driftingu, ale... ligi, zawody i tabele zupełnie mnie nie interesują. Motorsport nie pełni już swojej dawnej roli. Nie jest motorem napędowym motoryzacji, coraz bardziej jest to po prostu zabawa dla majętnych.

Subaru Impreza WRX STI z silnikiem Ferrari
Fot. Facebook/Sam Albert

Supersamochody - wabik na motoryzację?

Dla pewnej grupy ludzi z pewnością jest to fajny sposób na realizację marzeń oraz inwestowanie. Z zewnątrz wygląda, że właściciele super fur się świetnie bawią, ale do tego środowiska jest tylko jedna furtka - supersamochód. Niewiele osób stać na taką zabawkę. Szczególnie młodych, bo nie każdy ma zawód „syn”. Jest jeszcze otoczka w postaci fotografów, filmowców, blogerów i innych przyjaciół tego środowiska - może tędy droga? W końcu trzeba mierzyć wysoko i myśleć poza pudełkiem. Reasumując, moim zdaniem supersamochody wzbudzają podziw bez dwóch zdań. Natomiast zainteresowanie nimi może szybko opaść po uświadomieniu sobie, jak bardzo odległy jest to świat dla wielu potencjalnych pasjonatów.

A te, jak im tam... youngtimery?

To bardzo popularny „gateway drug” (pierwszy narkotyk zachęcający do kolejnych). W półświatku młodych klasyków odnajduje się obecnie wiele osób. Ciekawe auto można kupić za kilkaset tys. zł, ale również za 5-10 tys. zł i oba mogą stać ramię w ramię na spotkaniach w organizowanych przez Youngtimer Warsaw lub Śniadanie & Gablota. Poza tym obecnie bardzo popularne są youngtimery z lat 90., a wtedy budowano już nowoczesne, ale jeszcze solidne samochody. Gorąco polecam pójść na spotkanie youngtimerów - to naprawdę może rozpalić w kimś pasję.

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Olek

Na przeciwnym biegunie są oldtimery

Klasyki z lat 70. i starsze rządzą się swoimi prawami. W USA są hot-rody i obowiązuje niepisana wolność modyfikacji bardzo starych samochodów. Za to w Europie wszystko musi być w oryginale. W klubach zrzeszających dane marki lub modele można bardzo zagęścić atmosferę, chwaląc się nieoryginalną śrubką np. w starym Mercedesie. To wąskie środowiska, z pewnością nienadające do zarażania kogoś motoryzacją.

mercedes w110

Myślę, że każdy ma inny powód swojej miłości do motoryzacji

Próbowałem się zastanowić nad tym, dlaczego ja tak nią przesiąknąłem. Pierwsze, co przychodzi mi do głowy to wspomnienie, jak mój dziadek chwali się, że jego dwuletni wnuczek rozpoznaje wszystkie marki na ulicach. Podobno przed drugimi urodzinami spacerowaliśmy, a on palcem wskazał na zaparkowane auto i spytał mnie, jaka to marka. Ja spojrzałem na pojazd z politowaniem, machnąłem ręka z dezaprobatą i powiedziałem „Dacia”. To było bardzo dawno temu, na długo przed pierwszym Loganem.

REKLAMA
Logo Dacia

Chcę jedynie powiedzieć, że w moim przypadku samochody zawsze były we mnie. Skąd się tam wzięły? Nie mam pojęcia, ale miłość do nich jest dla mnie szalenie ważna i kształtuje moje życie zawodowe oraz prywatne. Na koniec to właśnie tego wam życzę, abyście mieli pasję równie silną jak ja, a czy będzie to motoryzacja, czy coś innego... To nie ma znaczenia, o ile nikogo nie krzywdzicie swoim hobby. A jeśli akurat pokochacie motoryzację, to wpadajcie częściej na Autobloga - u nas jest fajnie :)

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA