REKLAMA

Świetna hybryda, dobre auto, ale wolałbym nie usłyszeć ceny. Mitsubishi Outlander — test

Niech w tej litanii gorzkich słów wybrzmią i te bardzo ważne: nowy Mitsubishi Outlander jest bardzo wygodnym, przyjemnym samochodem, z unikalnym układem hybrydowym. Ale jak można było do tego dopuścić?

Świetna hybryda, dobre auto, ale wolałbym nie usłyszeć ceny. Mitsubishi Outlander — test
REKLAMA

Na miejscu europejskiego przedstawicielstwa Mitsubishi wysłałbym do Japonii specjalnego wysłannika. Najpierw miałby się pokłonić i podziękować, że w końcu pozwolono Mitsubishi w Europie mieć swój samochód (bazujący na platformie od Nissana a nie Renault), w dodatku bardzo udany.

REKLAMA

A potem zmienić przekaz

Potem musiałby odnaleźć dział odpowiedzialny za elektroniczne systemy monitorujące zmęczenie kierowcy i przekraczanie dozwolonej prędkości. Nie mogę powiedzieć, w jakim celu miałby go znaleźć, bo byłoby to namawianie do czynów karalnych. Ale potem wszyscy by się pogodzili, rozcierając czerwone policzki, naprzemiennie śmiejąc się do rozpuku i płacząc nad europejskimi cenami tego modelu. Mitsubishi Outlander jest bardzo przyzwoitym samochodem, ale w najwyżej wersji jego cena przekracza 300 tys. zł. Nazwałbym to delikatnym szkopułem.

Może jest premium i trzeba go tak traktować?

Może nowy Outlander jest już produktem premium i trzeba stawiać przed nim premium wymagania, skoro potrafi aż tyle kosztować? Gama silników do wyboru? Nie ma, jest jeden układ o mocy 306 KM (z silnika o pojemności 2.4). Po co jest tak mocny, nie wiem, ale te hybrydy plug-in już tak mają. Moc pomaga sprzedawać te samochody.

Napęd 4x4? Owszem, jest i nie trzeba o niego prosić, bo mamy go w standardzie. Nieskończone możliwości konfiguracji? No tak średnio, są pakiety w roli wersji wyposażenia, a oprócz tego głównie za lakier można dopłacić. Jakość wykonania? Ten element już się chyba zdewaluował w przypadku wielu modeli premium, ale w przypadku Outlandera na pewno nie jest źle, choć w zimne dni da się tu i ówdzie skrzypnąć.

Z zewnątrz to Mitsubishi nie czyni specjalnego spustoszenia w ośrodku pragnienia. Jeśli ktoś lubił wersję sprzed lat, którą dobrze znamy, odnajdzie się także, patrząc na tę koncepcję. Dobrze wyposażona sztuka potrafi za to bardzo dobrze prezentować się wewnątrz. Przeszycia na skórzanej tapicerce są estetyczne, a fizyczna obsługa wielu funkcji zachęca, mówiąc, że się zaprzyjaźnimy. Lekki powiew premium w środku jest.

Auto ma swoje atuty. Na pewno ma dość nietypowy układ hybrydowy.

Hybryda, która sporo pali

Zasięg Outlandera wyłącznie na prądzie to 86 km i doradzam nie sprawdzać, co dzieje się potem. Jest to jedna z tych hybryd, które tracą część swej hybrydowości po zużyciu prądu z akumulatorów. Odzyskuje go sobie potem przy hamowaniu i doładowuje akumulatory za pomocą silnika spalinowego, tylko rodzi się pytanie, po co. A może lepsze byłoby pytanie: ile to auto zużywałoby paliwa bez układu hybrydowego? Chyba tyle samo.

Po dziesięciokilometrowym przejeździe przez miasto z rozładowanymi akumulatorami, i to wcale nie z zimnym silnikiem, widywałem 9 litrów średniego zużycia paliwa. Nie jest to specjalnie atrakcyjna wartość dla osób, które chcą mieć samochód hybrydowy. W trasie bywa już nie tak smutno, nie przekraczając 140 km/h też mieściłem się w 9 litrach.

Trochę lepszych rezultatów spodziewałem się w trakcie jazdy podmiejskiej bez żadnych korków. 7 litrów w relaksacyjnym tempie 60-90 km/h to nie jest szalenie niski wynik. Właściwie do uzyskania praktycznie każdym samochodem z dwulitrowym silnikiem benzynowym i to bez żadnego wsparcia. Ale tak jak mówiłem, po to ma się ten prąd, żeby na nim jeździć. Nie kupować bez gniazdka przy domu.

Wstęp do samochodu elektrycznego

Może w tą hybrydowość trochę zwątpiłem, oglądając zużycie paliwa, ale nie znaczy to, że ten układ nie ma zalet. Ma - i to dość atrakcyjne. Układ hybrydowy pracuje wyjątkowo płynnie, to jego ogromny atut.

Moment załączania się silnika spalinowego jest praktycznie niewyczuwalny. Silnik spalinowy ma głównie dostarczać prąd, ale potrafi się też załączyć napędzając koła. Nie odczujemy wcale a wcale, kiedy to robi, chyba że będziemy bardzo się nad tym skupiać. Raz jest hybrydą szeregową, a innego razu równoległą, zależy jak jej pasuje.

Jest to jedna z nielicznych hybryd, gdzie faktycznie jestem w stanie się zgodzić z przekazem, że takie auto może być wstępem do przejścia na elektryczny samochód. Większość czasu jeździmy wykorzystując silnik elektryczny i korzystamy z jego dobrodziejstw w postaci ciszy i przyzwoitej dynamiki.

Dodam jeszcze, że zawieszenie tego samochodu jest komfortowe. Dawno nie jechałem autem, które tak dobrze radziło sobie na nierównych ulicach. A dzięki temu napędowi, mimo gabarytów tego auta, nawet przyjemnie się nim manewruje przy parkowaniu. Za to, jak pracuje ten układ hybrydowy, w całości wybaczam to niezbyt niskie zużycie paliwa. Wyróżniająco dobrze tu jest.

Pikacze

Ale jednego nie można wybaczyć, czyli wszechobecnego pikania. Tak ja wiem, wszystkie nowe samochody teraz to mają, o co w ogóle chodzi, proszę się rozejść. Niestety tu "pikacze" są bardzo aktywne i uciążliwie. W wielu samochodach czasami da się je zignorować, ale w tym nie.

Pierwszą czynnością pod uruchomieniu zapłonu jest włączenie własnych ustawień z poziomu przycisków na kierownicy. Inaczej będziemy bez przerwy atakowani komunikatami o zmęczeniu kierowcy, przekraczaniu nieistniejących limitów prędkości i tym podobnymi. Jest to jedna z gorszych konfiguracji tych systemów istniejąca obecnie na rynku, a trzeba przyznać, że konkurencja jest silna.

A jak już powyłączamy co się da, to usłyszymy komunikat, że jesteśmy na drodze nieutwardzonej, bo większość ulic nie biegnących przez centrum miasta to dla tego auta drogi nieutwardzone. Nie wiem, kto to zatwierdził w takim kształcie, ale delegacja z otwartą dłonią do Japonii już jedzie.

Grafik nie dojechał

W kąciku elektroniki dołóżmy jeszcze zaprojektowane w staromodnym stylu system multimedialny i wyświetlacz. W zestawieniu z tym, co potrafią oferować dużo tańsze pojazdy, system i wyświetlacze Mitsubishi Outlandera wyglądają jak ubodzy krewni, którzy zamiast z walizkami, przyjechali na wakacje spakowani w sklepowe reklamówki.

Nie przeszkadza to przecież w użytkowaniu, więc o co mi w ogóle chodzi? Tak można by spytać, ale może nieśmiało przypomnę, że mówimy o samochodzie, którego cennik otwiera kwota 244 890 zł. Ćwierć miliona złotych za system, który mógł wyglądać świeżo jakieś 10 lat temu, a i tego nie jestem pewien. Dla wybitnych wielbicieli japońskiego podejścia do projektowania tego, co się wyświetla na ekranie.

Rzeczy warte odnotowania

Śmiem twierdzić, że poruszyłem już sprawy najważniejsze. Może jeszcze raz wyłuszczę, co chciałem przekazać. Auto jest więcej niż bardzo przyzwoite, dawno nie jechałem tak przyjemnym w manewrowaniu samochodem takich rozmiarów.

Układ działa jak pielęgniarka w prywatnej opiece zdrowotnej, ale te "pikacze" to do poprawki. Przypominam też o bardzo dobrym zawieszeniu. Nie wiem, jak im się to udało zrobić, przy takiej masie pojazdu. Dość niezwykle wyszło im to połączenie gabarytów, płynności układu i miękkości zawieszenia. To właśnie mam na myśli, gdy piszę, że to bardzo przyjazny samochód.

I te mniejszej wagi

Z rzeczy mniejszej wagi pragnę zauważyć roletę w bagażniku, która umożliwia położenie kurtek w swej podwieszanej części. Podłoga bagażnika skrywa przestrzeń na okablowanie. Kształt boczków drzwi to jednak bym trochę przeprojektował, bo utrudnia przechowywanie butelek.

Ale plus za zintegrowane rolety w tylnych drzwiach i oczywiście za nagłośnienie Yamaha. Choć jak ktoś nie lubi basów, to trochę się zmartwi, bo niskie tony są tak donośne, że prawie filcują japońską blachę. Dawno nie słyszałem aż tak potężnego basu i nie wiem, czy w ogóle go doświadczyłem w samochodzie.

Auto ma też przeróżne tryby jazdy, w tym tryb EV, który chyba ma robić z niego dostawcę nieskończonej ilości mocy. Zbędny mym zdaniem, taki popisowiec. Pozostałe tryby mają usprawniać poruszanie po różnych nawierzchniach. A o złączu CHAdEMO już napisałem oddzielny tekst, to nie będę się powtarzał.

Nie daj wyłączyć pikaczy

W trakcie jazd testowych pewnie powyłączają wam te pikacze, więc się nie zorientujecie, jak bardzo potrafią drażnić. Ale to już i tak miło, że zdecydowaliście się na jazdę testową, bo wcześniej pewnie widzieliście cennik. To jest moim zdaniem największa przeszkoda - większa niż "pikacze" - na drodze do sukcesów sprzedażowych tego auta. Powiem to raz jeszcze: zaskoczyło mnie tym jak udaną i przyjazną jest konstrukcją. Nie sądziłem, że Mitsubishi dostarczy nam jeszcze tak dobry wóz.

REKLAMA

Ale zauważę też, że BMW X3 można mieć za za dużo mniej złotówek i to nawet wersji plug-in. Więcej przykładów już nie będę przywoływał, ale za 300 tys. zł i nawet za 250 tys. zł jest na rynku cały wachlarz atrakcyjnych samochodów do wyboru. I to jest ten szkopuł.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-10T16:33:12+01:00
Aktualizacja: 2025-11-10T11:08:12+01:00
Aktualizacja: 2025-11-09T10:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-09T09:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-08T14:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-08T11:59:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-08T11:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-08T09:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-07T16:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-07T12:32:24+01:00
Aktualizacja: 2025-11-07T11:14:05+01:00
Aktualizacja: 2025-11-06T19:08:19+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA