Mitsubishi szykuje powrót Evo. Firma ma marzenie i chce je spełnić
Mitsubishi w końcu może zaserwować nam coś specjalnego. Japoński producent planuje powrót swojego słynnego modelu - Lancera Evolution, znanego po prostu jako Evo. Ale ewentualny powrót nie odbędzie się w takiej glorii i chwale, jakiej oczekiwaliby fani.

Obserwowanie obecnych poczynań Mitsubishi jest dalekie od przyjemnego - przynajmniej w Europie. Na Starym Kontynencie ogłoszenie pod tytułem "nowy model Mitsubishi" wiąże się zwykle z pojawieniem się nowej wersji jednego z modeli Renault, tyle że z nieco innymi zderzakami, znaczkiem z trzema diamentami i nieco wyższą ceną.
Człowiek zaczyna tęsknić za takimi autami jak Galant czy nawet Colt, który nawet jeśli był tylko miejskim wozidłem, to jednak był własnym dziełem Mitsubishi i ogólnie całkiem przyjemnym autkiem. Nie mówiąc już o sportowych modelach jak 3000GT, czy Eclipse. Był też król nad królami - Lancer Evo. Właśnie ujrzał światełko w tunelu.
Evo powróci? Niewykluczone, ale jest jedno "ale"
W rozmowie z australijskim portalem Drive, o możliwości przywrócenia Evo mówił Kaoru Sawase - Kolega od Inżynierii w Mitsubishi (i to określenie to nie żart, tylko prawdziwa nazwa jego stanowiska - Mitsubishi Engineering Fellow). Sam nazwał ewentualność przywrócenia tego modelu "osobistym marzeniem", które jednak zdaje się podzielać także reszta Mitsubishi. Trzeba podkreślić, że Sawase jest człowiekiem mocno związanym z Evo; pracował nad technologią napędu na cztery koła S-AWC, znanej z m.in. dziesiątej Ewolucji Lancera. W kontekście ewentualnego powrotu można by wręcz rzec: "kto, jak nie on?".
Pytany o realność takiego przedsięwzięcia, pan Kolega odpowiada nieco enigmatycznie "mamy do dyspozycji szeroką gamę technologii". Prawdopodobnie chodzi o pewną formę elektryfikacji, o której Sawase dalej mówi: "Oczywiście, biorąc pod uwagę globalne środowisko i czasy, to będzie kierunek, w którym będziemy podążać".

No tak... ekologia. Oczywistym problemem w elektrycznym, bądź hybrydowym Evo byłoby to, czy z nowym napędem byłby godny miana "Lancera Evolution XI". I tez nie jestem do końca przekonany co do "szerokiej gamy technologii", o której mówił Kolega Sawase - nie co do faktu jej posiadania, a potencjalnego zastosowania. Czy Renault faktycznie zgodziłoby się na nowe Evo, nie będące w istocie jakimś Megane E-Tech z mocniejszym silnikiem? Brzmi to abstrakcyjnie, ale ta granica w czynieniu Mitsubishi francuskim przesuwa się coraz dalej. Oby jednak tak się nigdy nie stało.
Od razu mielibyśmy powrót odwiecznej rywalizacji
Pomysł wielkiego powrotu Evo może się wiązać z ostatnimi prezentacjami Subaru. Na ostatnich targach w Tokio firma z plejadami w logo pokazała dwa koncepty spod szyldu STI - Performance-E i Performance-B, które miały by urzeczywistnić wizję przywrócenie słynnej Imprezy WRX STI.
Rywalizacja między WRX-em a Evo trwała od początku lat dziewięćdziesiątych aż do 2016 r., kiedy Mitsubishi wycofało Evo X. Toczyła się głównie na rajdowych odcinkach specjalnych (z wyróżnieniem dla Tommiego Makinena I Colina McRae'a jadących odpowiednio Evo i STI), wśród fanów na drodze, a potem też w internecie, na ekranach naszych komputerów. Impreza i Lancer są jak Audi i BMW czy Ferrari i Lamborghini. Oba modele zapewniały przez lata wiele wrażeń kierującym, ale i niezależnym obserwatorom, którzy marzyli, żeby kiedyś samemu zasiąść za ich kierownicą. Powroty obydwu modeli w odpowiedniej formie byłby z pewnością ważnym i godnym świętowania wydarzeniem, we współczesnej szarzyźnie motoryzacji.
Więcej o Mitsubishi przeczytasz tutaj:







































