REKLAMA

Tego Mercedesa SLK 32 AMG spotkał straszny los. Został repliką Gullwinga

Nie żebym jakoś szczególnie marzył o Mercedesie SLK 32 AMG, ale jednak trochę mi go szkoda...

Mercedes SLK AMG
REKLAMA
REKLAMA

Gdy Mercedes SLK pierwszej generacji pojawił się na rynku, wywołał niemałe poruszenie. Nie tylko miał zdecydowanie bardziej młodzieżowy charakter od większości modeli tej marki, ale na dodatek dysponował składanym, metalowym dachem „vario-roof”, który potrzebował 25 sekund na całkowite otwarcie lub zamknięcie. Nie było to oczywiście pierwsze rozwiązanie tego typu w historii motoryzacji, bo wcześniej podobne pomysły (z jedno- lub wielosegmentowymi dachami) oferowały marki takie jak choćby Peugeot, Lancia, Playboy czy Ford. Mercedes po prostu przypomniał o tym światu.

Samochód bazował na skróconej płycie podłogowej Mercedesa klasy C (W202). Ciekawostka jest taka, że dzięki temu skróceniu, rozstaw osi seryjnego SLK wyniósł równe 2400 mm.

A 2400 mm to dokładnie tyle samo, co w klasycznych Mercedesach 190 SL i 300 SL

Zapewne był to jeden z powodów, dla którego zdecydowano się na zbudowanie repliki Gullwinga właśnie na bazie pierwszego SLK - skorzystano z topowej wersji 32 AMG. Obawiam się jednak, że efekt jest straszny. Pozwólcie, że coś wam pokażę:

No niestety, prawda jest taka, że identyczny rozstaw osi to nie wszystko. Oryginalny 300 SL i seryjny SLK mają zupełnie inne proporcje nadwozia. I choć zrobiono tutaj naprawdę wiele, by gotowa replika jako-tako przypominała prawdziwego Gullwinga, to efekt jest okropny. Bulwiasty. Tłusty. Sytuacji nie poprawiają koła, które wyglądają, jakby miały jakieś dekle z AliExpress.

W praktyce najlepszym elementem auta jest wnętrze, bo po prostu jest w dużej mierze seryjne. No i można tu jeszcze dorzucić zapewne przyzwoite osiągi, jako że Mercedes SLK 32 AMG dysponował 354-konnym silnikiem V6 z kompresorem, co seryjnemu autu pozwalało na przyspieszenie do 100 km/h w 5,2 s i rozpędzenie się do 250 km/h (prędkość ograniczona elektronicznie). Replika może być nawet szybsza podczas sprintu, ponieważ waży aż o 400 kg mniej niż dawca części.

Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że samo AMG zmodyfikowało kiedyś 11 Gullwingów, montując im m.in. silniki V8, inne felgi, lusterka i tak dalej. I już tamte auta były tak szkaradne, że łapałem się za głowę. Jak widać, udało się jednak przebić AMG o kilka długości.

Ta replika jest na sprzedaż za ok. 480 tys. zł

Może i byłoby to okazją na tle oryginalnych Mercedesów 300 SL (które zwykle osiągają ceny 7-cyfrowe, z trójką lub czwórką z przodu), gdyby całość nie odrzucała wyglądem.

REKLAMA

W obecnym stanie rzeczy optowałbym jednak za wyjęciem silnika i deski rozdzielczej, a resztę wrzuciłbym do zgniatarki, zaraz obok rat roda na bazie Lamborghini Espady. A teraz przepraszam, mam do załatwienia jedną ważną rzecz.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA