Duży spadek sprzedaży Maserati - gama tego producenta chyba wymaga odświeżenia
Jednym z sukcesów zmarłego Sergio Marchionne było tchnięcie nowego życia w Maserati. Niestety w drugim kwartale 2018 r. sprzedaż samochodów z trójzębem w logo drastycznie spadła.

Spadek to dotkliwy, bo 35-procentowy w liczbie sprzedanych pojazdów (13 400 wobec 8700 sztuk), porównując z tym samy okresem ubiegłego roku. Nieciekawie wyglądają także przychody netto - spadek prawie o połowę, z 1,07 mld euro w drugim kwartale 2017 r. do 568 mln euro w tym samym okresie 2018 r.
Koncern FCA tłumaczy gorsze wyniki zawirowaniami celnymi w Chinach. Przypomnijmy, że Chiny w maju ogłosiły obniżenie cła na importowane samochody z 25 proc. do 15 proc. od 1 lipca 2018 r. Czy to faktycznie powstrzymało wielu bogatych Chińczyków przed zakupem kilku tysięcy Maserati? Jeśli faktycznie był to główny powód, trzeci kwartał powinien pokazać znaczący wzrost sprzedaży.
Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej, to sprzedaż Maserati w Europie również nie wygląda różowo. Od stycznia do maja 2018 r. sprzedano 3651 szt. wobec 4677 szt. w tym samym okresie 2017 r., co daje spadek o 22 proc. FCA nie ma się jednak o co martwić, gdyż ogólne wyniki koncernu wyglądają bardzo dobrze, między innymi za sprawą świetnie sprzedającego się Jeepa (wzrost sprzedaży o 21 proc.) w Stanach Zjednoczonych i Brazylii.
Co zatem możemy kupić i ile to kosztuje?
W zadzie mamy 5 modeli, każdy w kilku wersjach silnikowych i wyposażeniowych:
- Małą limuzynę segmentu E - Ghibli (od 2013). Pod maską znajdziemy benzynowe silniki V6 bi-turbo (350 lub 430 KM) o pojemności 3,0 l i turbodiesla V6 (275 KM) o pojemności 3,0 l





Za podstawową wersję wersję Ghibli z najsłabszą benzynową V6 przyjdzie nam zapłacić 90 327 euro (388 406 zł). Natomiast za Quattroporte S Q4 (z napędem na 4 koła i 430-konną V6-ką) 141 452 euro (608 243 zł).
Dlaczego się nie sprzedaje?
Nie znam jednoznacznej odpowiedzi. Dla mnie Maserati jest trochę nijakie, jest mi obojętne i gdyby zniknęło, pewnie bym tego nie zauważył. Niby są tam silniki Ferrari, dobry design, prestiż i powiew luksusu.
Z drugiej strony brakuje trochę świeżości. GranTurismo jest produkowane od 11 lat, a pozostałe modele, poza Levante, też mają swoje lata. Na próżno szukać tu elektrycznych lub hybrydowych napędów, innowacyjnych rozwiązań czy choćby gadżetów wyróżniających włoskie auta na tle konkurencji. Odnoszę wrażenie, że Maserati idzie siłą rozpędu, która powoli się kończy.
Levante pozwolił złapać marce drugi oddech, ale jeśli klienci nie dostaną czegoś, co rozbudzi ich wyobraźnię i pragnienia, to raczej nie będą się ustawiać w kolejkach do salonów.