REKLAMA

Przerzucasz kartony w garażu, a tu pod spodem Lamborghini Diablo. Właściciel nie sprzeda i nie będzie robił

Lamborghini Diablo, które gnije gdzieś pod stosem śmieci w garażu pewnego Szweda, nie jest na sprzedaż. Odmowę usłyszał nawet Zlatan Ibrahimović.

lamborghini diablo
REKLAMA
REKLAMA

Co kryje się w waszych garażach? Po napisaniu wczorajszego artykułu o przepięknym BMW 507, które spędziło w garażu pewnego Amerykanina 43 lata, a potem zostało sprzedane za równowartość 11,5 miliona złotych, poszedłem sprawdzić, co słychać u mnie. Niestety, nic się nie zmieniło – nadal nie mam garażu, tylko miejsce na parkingu podziemnym i jedyne, co tam znalazłem, to stary kubek po kawie. Muszę posprzątać, bo sąsiedzi się zdenerwują.

Niektórzy trzymają tam ciekawsze rzeczy

W garażu pewnego Szweda też nie jest zbyt czysto. Śmieci, kartony i bibeloty widoczne po wejściu to nic nadzwyczajnego. Wiele garaży na całym świecie – od Nowego Delhi po Anchorage – wygląda podobnie. Przecież pomieszczenie całego bałaganu i rzeczy, które „na pewno się kiedyś przydadzą” (choć od 29 lat się to jeszcze nie stało) to jedna z głównych funkcji takich budynków.

Ale szwedzki garaż kryje coś jeszcze. Widać to po odgarnięciu niektórych pudeł. Stoi pod nimi auto. To teoretycznie nic zaskakującego. Co to może być? Skoro mówimy o Szwecji, to pewnie jakieś stare Volvo, może Saab.

Ale to Lamborghini Diablo SE30

Niska sylwetka pokryta genialnym, fioletowym lakierem (miałem kiedyś takiego resoraka!) to ostatnia rzecz, jakiej można by się spodziewać w takim otoczeniu. Lamborghini Diablo bywa ozdobą kolekcji, a nie kolejnym bibelotem w zagraconym garażu. Zwłaszcza że w tym wypadku mówimy o wersji specjalnej. Powstało tylko 150 sztuk odmiany SE30 (na trzydziestolecie marki, w 1994 r.). Takie Diablo były lżejsze, bardziej spartańskie (nie miały m.in. klimatyzacji ani odtwarzacza CD) i mocniejsze od standardowych. Osiągały 525 KM, a do 100 km/h rozpędzają się w równe 4 s.

Niestety, ten egzemplarz ma spokojne, ale dość smutne życie. Nie czaruje nikogo osiągami i prowadzeniem, bo nie wyjeżdża na zewnątrz i właściwie w ogóle nie wiadomo, czy działa. Nadal jest to jednak sporo (delikatnie mówiąc…) warty samochód. Skoro właściciel jakoś się nim nie cieszy, mógłby go sprzedać. Dostałby dobre pieniądze. Jak dobre?

Zlatan Ibrahimović proponował za Lamborghini Diablo 700 tysięcy euro

Można odnieść wrażenie, że znaczna część egzotycznych aut w Szwecji jest w rękach tego legendarnego piłkarza. Ma on jednak najwyraźniej nieposkromiony apetyt na sportowe auta. Gdy kilka lat temu dowiedział się o „kartonowym Diablo”, zaproponował właścicielowi równowartość 700 tysięcy euro. „Nie” – brzmiała odpowiedź.

Czy w takim razie Zlatan zaproponował za mało? Chyba nie o to chodzi. Do tajemniczego – ale na pewno bardzo bogatego – właściciela odezwał się też pewien Amerykanin. Opowiedział ciekawą historię. Jego ojciec zbudował podobno ten egzemplarz Diablo SE30, a syn chciałby go teraz odkupić. Proponował o wiele więcej od piłkarza, bo aż 1,2 mln euro. „Nie” – ponownie powiedział właściciel.

REKLAMA

To oczywiście jego święte prawo, by robić ze swoją własnością, co tylko chce. Co nie zmienia faktu, że trochę szkoda mi jego Diablo. To diablo dobry samochód i zasługuje na coś więcej niż życie pod kartonami. Ale jedno jest pewne – za jakiś czas będzie warty jeszcze więcej. Czy właściciel czeka na wzrost wartości? Możliwe. Ale możliwe też, że po prostu trzyma to auto w takim stanie, bo może. I co mu kto zrobi?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA