REKLAMA

Kupujemy używaną Teslę Model 3. Sprawdzamy ceny, ogłoszenia i sensowność

Tesla Model 3 jako używana. Czy warto? W końcu ten samochód jest na rynku już od sześciu lat, a rynek wtórny oferuje prawie 200 egzemplarzy. Sprawdziłem, czy przy tak atrakcyjnej cenie nowego pojazdu warto interesować się używanymi.

Kupujemy używaną Teslę Model 3. Sprawdzamy ceny, ogłoszenia i sensowność
REKLAMA
REKLAMA

Nowa Tesla Model 3 kosztuje od ok. 206 tys. zł, a że właśnie przeszła lifting wizualny, to ta oferta jeszcze zyskała na atrakcyjności. Porównywalne modele elektryczne producentów europejskich o większym doświadczeniu rzadko schodzą poniżej 240 tys. zł, nic więc dziwnego, że na polskich ulicach widać coraz więcej Tesli. Ostatnio oczywiście rządzi model Y, który nie jest bezsensownym sedanem z małym bagażnikiem, ale to na razie zbyt nowy pojazd, żeby brać go pod uwagę jako ofertę z rynku wtórnego.

tesla model 3 używana

Wszystko, co kosztuje poniżej 100 tys. zł to samochody mocno uszkodzone, głównie importowane ze Stanów Zjednoczonych. Z rzadka trafiają się rocznik 2018, częściej 2019, 20 i 21. Znalazłem pojazd wystawiony za niecałe 100 tys. zł, z minimalnym przebiegiem i naklejką wyglądającą jak dealerska, który chyba spadł z lawety w transporcie. Zwracam uwagę na czarną nakładkę zasłaniającą trzecie okienko, która moim zdaniem świetnie pasuje do tego wozu. Niektóre oferty są zabawne: prawie 100 tys. zł za auto tak mocno rozbite? Komuś tu chyba spadła na głowę Tesla zjeżdżająca z lory. Porzućmy jednak śmieszne oferty 5-cyfrowe i skupmy się na czymś sensownym.

Tym czymś sensownym wydaje się być biała Tesla z Rzeszowa

Kosztuje tylko 119 tys. zł. Chciałbym wierzyć, że jest bezwypadkowa i pochodzi z europejskiej sieci sprzedaży, ale raczej nie. Z drugiej strony, jeśli ktoś tym jeździ od paru lat, to może ten samochód rzeczywiście działa? Nie grozi mu zerwanie rozrządu czy wypalenie uszczelki pod głowicą, a akumulatory pewnie mają przed sobą jeszcze sporo życia. Zupełnie nie przekonuje mnie egzemplarz z Kielc za 127 tys. zł. Krótkie tablice wskazują, że to import z USA, a sprzedającemu nie chciało się pisać opisu. Może wydaje mu się, że geniusz Elona Muska na tyle mocno przyciąga kupujących, że nie warto się starać przekazać im czegokolwiek o sprzedawanym aucie.

130 tys. zł życzy sobie handlarz za uszkodzoną Teslę Model 3 z dwoma silnikami, ale za to z europejskiej sieci sprzedaży. Nasuwa się pytanie, ile kosztuje naprawa takiego uszkodzenia. Ja bym nie powiedział, że to jest samochód „lekko uszkodzony, jeżdżący”. Tak jeździ, bez lampy? Tak, a w czym problem? - odpowiedziałby handlarz, a ja bym uciekł.

W tej samej cenie mamy czarną Teslę z Warszawy, wizualnie nieuszkodzoną, ale stary rocznik (2019) i również bez opisu. Możliwe, że poziom popytu umożliwia lekceważenie pisania opisów, jednak przed wydaniem 130 tys. zł wolałbym wiedzieć coś o kupowanym pojeździe innego niż „możliwa negocjacja ceny”.

Powiedzmy to wprost, używana Tesla Model 3 musi kosztować ok. 140 tys. zł

Dopiero za tyle da się kupić samochód, który nie ma za sobą przygód z gatunku „pożar, powódź i zderzenie z tirem”, najlepiej wszystkich naraz. Zwracam więc uwagę, że przez 4 lata kupiona w 2019 r. Tesla straciła ok. 30 proc. swojej wartości – to naprawdę mało. Można trafić na egzemplarze importowane z Holandii, co prawie zawsze oznacza bazową wersję lub na bezopisowe pojazdy z tytułem w języku niemieckim, co budzi moje istotne podejrzenia co do wiarygodności oferty. Na wszelki wypadek uważałbym na to i nie wpłacał nikomu żadnych zaliczek. A jeszcze bardziej na to, gdzie sprzedający nawet nie wie z jakiego kraju pochodzą tablice auta, które rzekomo sprzedaje (podpowiedź: na pewno nie z Litwy).

I tu pojawia się ciekawa sytuacja. Za te ok. 140 tys. zł można kupić i Teslę Model 3 z 2019 r., i z 2020, i z 2021. Z małym lub dużym przebiegiem, z jednym lub dwoma silnikami, europejską lub amerykańską. Albo nawet uszkodzoną i bezwypadkową, za dokładnie tyle samo pieniędzy. Tak jakby te wszystkie kwestie techniczne nie miały żadnego znaczenia. Proszę, oto Dual Motor z prywatnych rąk z 2018 r. za 135 kafli.

Lekko się utytłał. Fot. Rafał

Jedynie 15 tys. zł więcej kosztuje o 3 lata młodszy egzemplarz z symbolicznym przebiegiem. Nie wróżę więc sukcesu sprzedażowego panu Rafałowi od czarnej Tesli. Wątpię, żeby klientów aż tak interesowała obecność dwóch silników. Zresztą jak ktoś chce, to za 150 tys. zł kupi wariant AWD z dwoma silnikami i bardzo małym przebiegiem. Prawdziwość rocznika 2019 potwierdzają białe, a nie zielone tablice – to wielka rzadkość zobaczyć auto elektryczne na białych tablicach.

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Piotr

Powyżej 150 tys. zł używana Tesla Model 3 znacznie zyskuje na atrakcyjności

Salon Europa (niekoniecznie Polska), Dual Motor i przebiegi po 20 tys. km, w wyposażeniu pakiet Autopilot, Spotify i Netflix. Można liczyć na rocznik 2021, czyli po mikroliftingu, z pompą ciepła. Ciekawe, czy takie tłuste, dwuletnie Tesle można brać w leasing – podejrzewam że tak, wtedy posiadanie samochodu elektrycznego z bardzo dużym zasięgiem i szokującymi osiągami może wychodzić finansowo podobnie do leasingowania jakiegoś przeciętnego crossovera. Z rzadka trafiają się niestety inne kolory niż biały i czarny, więc warto odnotować fakt sprzedaży Tesli w kolorze fioletowym.

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Sebastian

Warto też dodać, że przy cenie 160 tys. zł można już śmiało przebierać w samochodach z fabryczną gwarancją. Oferty kończą się na ok. 170 tys. zł w przypadku aut z roku 2021, w najmocniejszej wersji Performance z pompą ciepła. Tzn. oferty, którymi ktokolwiek się zainteresuje, ponieważ sporo jest ogłoszeń kompletnie odklejonych. Oto ktoś chce 279 tys. zł za samochód z 2019 r. – dużo więcej niż za nowy, ba – więcej niż za fabrycznie nowy model Y. Czy firma Euro-Truck sprawdzała może ostatnio cenniki Tesli?

To chyba ta wzmocniona. Fot. Eurotruck

Podsumowując

REKLAMA

Bez 150 tys. zł nie podchodź do używanej Tesli Model Y. Szukaj auta z europejskiej sieci sprzedaży, bez kłopotów z przejściówką do ładowania i bez ryzyka kupna zalanego wozu z USA. Trzeba szczególnie uważać na scamerów, dawno nie widziałem tak wielu lipnych ogłoszeń. Na szczęście można je odfiltrować, bo zwykle nie mają opisów. Moim zdaniem nie warto szukać AWD, wolę mieć większy zasięg niż bezsensowne przyspieszenie 0-100. No i nie można zapominać o tym, że to po prostu nadal sedan, którego funkcjonalność jest dyskusyjna i zdrowy rozsądek podpowiada, że po prostu lepiej dopłacić do modelu Y.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA