Kręcenie bączków na śniegu jest fajne. Nie bójmy się tego przyznać.
Już widzę te komentarze - dziennikarz namawia do niebezpiecznej jazdy. Oszalał. Zbanujmy go jak reklamę Toyoty w Australii. Namawia do niebezpiecznej jazdy, są granice szaleństwa i on je przekroczył. Otóż nie oszalałem, ja po prostu lubię rozsądne podejście. Szkoda, że jestem w mniejszości. A może jednak w większości, tylko wstyd się przyznać, że lubi się zakręcić na bączka na śniegu?
Śnieg pada, śnieg pada, cieszą się dzieci
Każde zaciągać rękaw w Golfie już leci. Opady śniegu powodują, że wiele osób próbuje wieczorem kręcić bączki na śniegu. O tym, co za to grozi, możecie przeczytać tutaj. Wbrew pozorom policja potrafi działać w takich przypadkach sprawnie. Za dowód mogą służyć wieści z Lublina, gdzie w ciągu jednego wieczoru ktoś skosił hydrant, a inny ktoś jeździł pijany. O trzecim zatrzymanym kierowcy napisano, że był z Azerbejdżanu, zupełnie jakby to było istotne. Dużo łatwiej jest skontrolować parkingi pod hipermarketami, niż wiele innych drogowych wykroczeń.
Takich wieści po kolejnych opadach pewnie przybędzie. Policjanci chętnie się nimi pochwalą, bo jest szansa, że kogoś odstraszą. Przypadki z Lublina to może nie najlepsze przykłady, żeby stawać w obronie kręcenie bączków na śniegu, ale w obliczu innych grzechów, ten wydaje się dość niewinny. (Ten w stanie nietrzeźwości to nie, rzecz jasna.)
Stop bączekszejming
Obecnie wypada twierdzić, że każdy kierowca, który ruszy czasami z piskiem opon jest niebezpiecznym wariatem za kierownicą. W dobrym tonie jest uznawać wykorzystywanie samochodu w innym celu niż jazda po bułki za objaw niebezpiecznej manii. Pracownicy mediów muszą za drift na śniegu ganić, ale po odejściu od edytora tekstu też pewnie lubią coś samodzielnie wytargać na zaśnieżonym placu.
Jest tyle innych drogowych wykroczeń, które należy tępić, a co roku jest moda na informowanie o ukaranych na parkingach. Każdego dnia powinien powstawać artykuł o kierowcach, którzy spychali kogoś z lewego pasa autostrady, bo przeszkadzał w łamaniu przepisów. Albo o ludziach, którzy nie są w stanie zatrzymać się na żółtym świetle i ciągle gniotą na czerwonym - Ci szaleńcy znów to zrobili. Zeszłej godziny szczytu zatrzymano 500 tys. niecierpliwych kierowców!
Wiele lat przemierzałem bardzo często drogę krajową numer 17, zanim stała się drogą ekspresową. Nie było dnia, żeby ktoś nie wyjechał mi na czołówkę przy wyprzedzaniu, bo nie mógł się doczekać dobrego momentu. Decydował się więc na zły. Z liczbą potrzebnych żyć nie wyrobiłbym nawet będąc kotem. To są prawdziwi potencjalni mordercy i wcale nie jest to ta sama grupa, która męczy parking pod hipermarketem.
Bączki da się kręcić tak, żeby nikogo nie zabić. Minimum rozsądku, pusty plac w środku nocy, a nie taki z hydrantem i nie staniemy się jak rozpędzony pocisk.
Bo przecież nie ma torów
A jakby były tory to wszystko byłoby lepsze, bo byłoby się gdzie ścigać. Tak mówią obrońcy sportowej jazdy, szczególnie ci, którzy w życiu nie wydaliby złotówki za wstęp na tor. Inni mówią, że trzeba ćwiczyć poślizgi, by potem z nieplanowanego poślizgu skutecznie wyjść. Żadne z tych tłumaczeń nie ma sensu, kręcenie bączków po prostu jest fajne.
Brak torów wyścigowych nie usprawiedliwia traktowania ulic jako ich zastępstwo. A zakręcenie bączka raz na rok, bo częściej śniegu nie ma, niespecjalnie poprawi nasze panowanie nad samochodem. Lepiej na co dzień jeździć tak, żeby w poślizgi nie wpadać.
Bączki na śniegu są bez sensu... i co z tego?
Autor niebezpiecznie relatywizuje
Przepisów w tej sprawie nie można złagodzić. Nie da się też wprowadzić żadnego formalnego zezwolenia na kręcenie boczków i takiej potrzeby też nie ma. Trzeba wziąć na klatę swoje przewinienia i pokornie przyjąć ewentualny mandat. Za przyjemności trzeba płacić.
I to nie ja relatywizuję dzieląc przepisy na mniej ważne i ważniejsze. Robimy to wszyscy każdego dnia. Masz w pełni wyposażoną apteczkę samochodzie, sprawną gaśnicę, ściągasz zawsze cały śnieg z dachu samochodu, zatrzymujesz samochód przed zieloną strzałką w prawo, czy tylko zwalniasz, a może nigdy nie czekałeś na kogoś z odpalonym silnikiem, bo nie chciałeś zmarznąć?
Z pewnością umiesz wagę swych czynów ocenić lepiej niż ten szaleniec na parkingu w 15-letnim Golfie. On wyszedł się zabawić, a ty się spieszyłeś lub miałeś inne bardzo ważne powody, by łamać te przepisy. TO JEST ZUPEŁNIE CO INNEGO.
Zluzujmy z tym potępianiem. Kręcący bączki niech się ogarną i kręcą z głową, a policja niech łapie tych, którzy stwarzają zagrożenie. Mały kontrolowany bączek jeszcze nikomu nie zaszkodził, przestańmy uważać je za wstęp do drogowego szaleństwa. Szaleństwo nie bierze się z sympatii do śniegu, choć oczywiście może mu towarzyszyć.