REKLAMA

Kierowcy nagminnie ignorują ważny znak. To dlatego, że jest zupełnie nieważny

Przy okazji remontu trasy Łazienkowskiej w Warszawie wprowadzono absurdalną organizację ruchu, która sprawia, że kierowcy ignorują znak „zakaz ruchu”. W związku z tym nie dzieje się absolutnie nic, a znak można śmiało zlikwidować.

Kierowcy nagminnie ignorują ważny znak. To dlatego, że jest zupełnie nieważny
REKLAMA
REKLAMA

Nie brakuje przykładów w organizacji ruchu, które potwierdzają, że nie wystarczy postawić znaku. Jeśli ten znak radykalnie odbiega od rzeczywistości, to kierowcy będą go ignorować. Przez jakiś czas droga ekspresowa z Warszawy w kierunku Mszczonowa miała ograniczenie do 60 km/h. Nikt się do tego nie stosował.

Tym razem postawiono znak B-1, czyli zakaz ruchu

„Postawiono” to szumne słowo, bo owszem znak stoi, ale już w takim miejscu, z którego nie ma ucieczki i musisz go zignorować. Wcześniej jednak znajduje się rozrys organizacji ruchu dla dwóch jezdni, z których jedna jedzie w lewo, na przeciwległą nitkę trasy, a druga standardowo prowadzi prosto. I tu następuje konfuzja, ponieważ nitka idąca na wprost, objęta zakazem ruchu, który oczywiście ma dodatkowo tabliczkę z opisem kogo nie dotyczy, prowadzi (na logikę) do skrętu w ulicę Międzynarodową. Zatem każdy kto chce dojechać do ulicy Międzynarodowej, w naturalny sposób ignoruje znak – bo na czytanie tabliczki i tak nie ma czasu przy tym ruchu – i jedzie dalej pasem na wprost.

Tymczasem rozwiązano to zupełnie inaczej, w sposób maksymalnie nieintuicyjny i wprowadzający chaos

Część objęta znakiem B-1 jest dojazdem do przystanku autobusowego, dlatego nie dotyczy autobusów. Ale jeśli pojedziesz nią samochodem, to nic zupełnie się nie stanie. Nie zablokujesz autobusu, nie wjedziesz na plac budowy, nie spowodujesz zagrożenia w ruchu - skręcisz w ulicę Międzynarodową i wszyscy będą dalej żyli swoim życiem. Przewidziano jednak skręt w Międzynarodową dla osób, które nie zignorują znaku i pojadą lewą jezdnią, choć jest to skomplikowane i sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem.

Na żółto legalna zasada ruchu, na pomarańczowo – tak jeżdżą drogowi bandyci, którzy... dojeżdżają w to samo miejsce.

Ktoś ostatnio napisał, że gdyby wystawiać mandaty wszystkim kierowcom ignorującym zakaz ruchu w tym miejscu, to remont trasy sam by się sfinansował

Problem w tym, że nie ma kompletnie żadnego powodu, aby je wystawiać, ponieważ ci ignorujący nie powodują żadnego zagrożenia. Co więcej, w sądzie mogliby dość skutecznie udowadniać, że znak B-1 stojący w taki sposób...

...obowiązuje dla całej szerokości jezdni, a nie tylko dla prawego pasa. Wtedy wszyscy mieliby zakaz poruszania się tą ulicą w ogóle i musieliby zawrócić, problem tylko w tym że tam żadnej zawrotki nie ma.

No to jak powinno być?

Nie rozumiem tego zamiłowania do ustawiania zakazów ruchu i potem dodawania do nich wyłączeń. Albo jest zakaz ruchu, albo go nie ma. Zamiast kompletnie niepotrzebnego znaku B-1 należało w tym miejscu napisać „dojazd do ulicy Międzynarodowej” i na skrzyżowaniu z Międzynarodową ustawić nakaz skrętu w prawo dla aut osobowych + nie dotyczy autobusów ZTM (które dojeżdżają do przystanku kawałek dalej). I gotowe, byłby to prosty komunikat, do którego ludzie faktycznie by się stosowali. Nie byłoby podstaw do wystawiania mandatów, nie byłoby plujących jadem aktywistów (tzn. byliby, ale nie mieliby powodu wyć), wszystko działałoby sprawnie i bez zamieszania.

Skuter, którego kierowca zignorował znak B-1 skręca w ulicę Międzynarodową. Kierowcy w tle też skręcają, ale z drugiej jezdni, tej „legalnej”. Wszyscy kończą w tym samym miejscu.

Ale są widocznie fanatycy znaku B-1, którzy ustawiliby go nawet przed wejściem do własnej łazienki

I dodali tabliczkę „nie dotyczy uzasadnionych potrzeb higienicznych i fizjologicznych”. W rzeczywistości w ten sposób odbywa się dewaluacja znaczenia znaków drogowych. Problem ten jest podnoszony od dawna, np. wobec znaku „obszar zabudowany” stawianego losowo w środku pola. Jednak polska znakoza to temat na osobną serię wpisów.

Zabójczy „bandyta drogowy” w Fiacie Brava powoduje „śmiertelne zagrożenie” jadąc 40 km/h pasem do skrętu w prawo, niekoloryzowane.
REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA