Kia planuje hybrydową rewolucję. Chyba zapatrzyła się na markę z problemami
Kia rozważa, czy nie zmienić koncepcji budowy napędu hybrydowego - póki co w swoim największym SUV-ie. Może to poskutkować dwukrotnym zwiększeniem zasięgu.

Typów hybryd jest sporo. Oprócz miękkich, szeregowych i plug-in, rozróżniamy też kilka rodzajów zestawów napędowych już z grupy tych, które nie wymagają ładowania. Opisując w skrócie: silnik spalinowy może służyć do napędzania kół przy wsparciu jednostki elektrycznej, albo służyć do ładowania motoru elektrycznego, którego to zadaniem jest napędzanie kół.
Ten drugi układ nosi nazwę EREV
Silnik elektryczny może być albo doładowywany także zewnętrznie (czyli trzeba odwiedzić ładowarkę), albo korzystać wyłącznie z pracy motoru zasilanego benzyną. Ten drugi przypadek można zauważyć np. w Nissanach z hybrydami e-POWER (Qashqai, X-Trail) albo w Hondzie CR-V.
Dzięki temu takie wozy potrafią jeździć naprawdę cicho i często wyłącznie z wykorzystaniem motoru elektrycznego. Z drugiej strony, moje obserwacje wskazują, że zużycie paliwa jest zwykle wyższe niż w hybrydach o bardziej klasycznej konstrukcji (czyli takich, jakie oferuje np. Toyota).
Kia też oferuje „zwyczajne” hybrydy
W ofercie koreańskiej marki można znaleźć modele PHEV, ale popularniejsze w Polsce są HEV. To alternatywa dla tych, którzy chcieliby Toyotę, ale nie są w stanie znieść wycia silnika przy przyspieszaniu powodowanego przez charakterystykę pracy przekładni e-CVT. Kia korzysta z „normalnej” dwusprzęgłówki.
Teraz - jak wynika z doniesień amerykańskich mediów - Kia rozważa też „wejście” w technologię EREV. Pierwszym modelem z takim rozwiązaniem ma być Telluride. To flagowy, największy SUV, sprzedawany przede wszystkim na rynku amerykańskim, a także np. na Bliskim Wschodzie.

Zasięg sięgnąłby 1000 km
Na jednym „elektrycznym baku” ładowanym z tego benzynowego miałoby się wtedy dać przejechać o wiele więcej niż w obecnym Telluride (tankowanie najwyżej co 600 km). Jak wynika z wstępnych informacji, taki samochód korzystałby z motoru benzynowego 2.5 i osiągał 329 KM.

Produkcję zaplanowano na przełom 2026 i 2027 roku - wersja EREV mogłaby pojawić się na rynku razem z wersją po liftingu. Z naszego punktu widzenia sprawa też jest interesująca - jeśli bowiem eksperyment z tego typu hybrydami zakończyłby się powodzeniem i sukcesem sprzedażowym, moglibyśmy spodziewać się także podobnego układu np. w następnym Sportage (czyli hicie polskiego rynku). Czy należy trzymać za to kciuki? Niekoniecznie, bo już obecnym hybrydom niczego nie brakuje. Niech Kia lepiej nie zerka za mocno na Nissana. Nie idzie mu najlepiej.

A najbardziej bezsensowne są i tak auta elektryczne ze spalinowym range extenderem. To cudowne łączenie wad dwóch światów - nie masz przywilejów, jakimi cieszą się kierowcy aut elektrycznych (darmowe parkowanie, buspasy), ale za to zyskujesz dodatkowy silnik w aucie, o który musisz dbać, wymieniać w nim płyny i który może się popsuć, więc cała korzyść z jeżdżenia elektrykiem o prostej konstrukcji pryska. To nie ten przypadek, ale… i tak musiałem to napisać.