Jutro zostanie zaprezentowany nowy mały crossover Toyoty. Jego poprzednik był wpadką
Toyota kojarzy się z doskonałymi napędami hybrydowymi i takimi udanymi modelami jak Corolla czy Yaris. Umie też robić przyzwoite większe SUV-y. Teraz próbuje wejść na rynek małych crossoverów, ale dotychczasowe dokonania marki na tym polu nie napawają optymizmem.
Nowy crossover Toyoty, oparty o tę samą platformę co Yaris, miał zadebiutować w Genewie. Niestety, z wiadomych powodów nic z tego nie wyszło, a premiera została przeniesiona na nieznaną datę. Według niepotwierdzonych informacji podanych przez AutoNocion premiera przerośniętego Yarisa ma być już jutro. Poza tym niewiele wiadomo o aucie. Ma mieć napęd hybrydowy z benzynowym silnikiem 1.5. Będzie można zamówić wersję z napędem na wszystkie koła. To tyle. Poza tym nie wiadomo czego się spodziewać. Można zgadywać na podstawie dotychczasowych dokonań marki. Ale to akurat nie napawa optymizmem.
Nowy crossover Toyoty - oby był lepszy niż poprzednik
Mało kto pamięta, że ponad dekadę temu Toyota wprowadziła do swojej europejskiej oferty potworka pod nazwą Urban Cruiser. Niestety, jeśli coś ma Urban w nazwie, to nic dobrego z tego raczej nie wyniknie. Auto było tak wielkim sukcesem sprzedażowym, że obecnie na OLX można znaleźć zaledwie szesnaście wystawionych na sprzedaż, z czego tylko cztery nie zostały sprowadzone z zagranicy. Przypominam, mówimy o małym aucie Toyoty, nie Bentleyu albo rzadkiej wersji mało znanego modelu Alfy Romeo. Co poszło nie tak?
To proste. Toyota postawiła na filozofię xD. W sensie Sciona xD, Po drobnych zmianach stał się Toyotą Urban Cruiser. Coś na kształt podwyższonego Yarisa. Nie brzmiałoby tak źle, gdyby nie to, że ów crossover był paskudnie drogi i nie oferował nic w zamian. Cena katalogowa Urban Cruisera z silnikiem Diesla wynosiła w 2009 r. 75 tys. zł. To o kilka tysięcy więcej niż np. Kii Ceed z dwulitrowym klekotem. Dodajmy nieciekawy wygląd i ogólną plastikowość i cyk - mamy rewelacyjny wynik sprzedażowy.
To nie pierwsza taka pomyłka Toyoty.
Japoński koncern swego czasu miał kilka innych nietrafionych pomysłów na poszerzenie swojej oferty w Europie. Np. Previę II czy Avensisa Verso i Verso S. Żadne z tych aut specjalnie nie zażarło, ku zaskoczeniu Japończyków. W kraju kwitnącej wiśni minivany są bardzo lubianym rodzajem aut. Można sobie nimi pojechać wspólnie na zakupy czy do kina. Tymczasem w Europie jeśli nie są luksusowe (do przewożenia VIP-ów i wciągania koksu) lub tanie (idealne na budowę), to nikt ich nie chce. Dziwnie wyglądające, drogie, niezbyt praktyczne i nieprestiżowe wozy na Starym Kontynencie głównie budziły politowanie. Mogły się co najwyżej kojarzyć z tzw. przegrywem, porzuceniem marzeń o dobrym aucie na rzecz rozsądnego przewożenia całej rodziny. Znacie kogoś, kogo fascynują minivany? No właśnie.
Tak więc niezależnie od tego, czy premiera nowego crossovera Toyoty odbędzie się jutro, obawiam się że nowy model może nie sprzedawać się tak, jak planowano. Rynek małych crossoverów jest nasycony, konkurencja morderczo silna. Ale czy bossowie Toyoty mają się czym przejmować? I tak mają u nas już takie hity sprzedażowe jak choćby Corolla. Nowy Urban nie zażre? Trudno, (za)rząd (Toyoty) się sam wyżywi.