Festiwal Nitów i Korozji to nazwa znana doskonale wszystkim, którzy są choć w kilku procentach graciarzami. Przez 10 lat odbyło się 10 edycji tego niepoważnego rajdu pojazdów zabytkowych. Potem nastąpiła 5-letnia przerwa.
Wszyscy myśleli, że to już koniec, że formuła się wyczerpała, że graty zniknęły i już ich nie ma. Stado Baranów, które wymyśliło i organizowało Festiwal Nitów i Korozji, na 5 lat zawiesiło pomysł na kołku. Nagle gruchnęła informacja: Nity wracają! Zaczęły się gorączkowe przygotowania. Każdy postanowił wytargać grata, jakiego kitra od lat, jak za starych, dobrych czasów. Teraz, w dobie ofensywy elektromobilności, takie inicjatywy jak Festiwal Nitów i Korozji to jeszcze większy motoryzacyjny punk rock. Tu wszystkie samochody są koszmarne z założenia: śmierdzą, pierdzą i ciekną. Już gorzej się nie da, dzwońcie po ekopatrol.
Już samo miejsce startu dobrano idealnie. Ul. Prądzyńskiego, tuż koło sławnych i opisywanych też w mojej książce rotund Gazowni Warszawskiej, na zapyziałym parkingu koło ruin. Nie ma drugiego tak zapuszczonego i zapyziałego miejsca tak blisko centrum Warszawy.
Parking zresztą błyskawicznie się zapełnił i auta były zmuszone parkować poza nim, wzdłuż ulicy. Zapisało się 126 załóg, kilkadziesiąt było na liście rezerwowej.
Jak zwykle przyjechało mnóstwo aut, które już znam, ale również jak zwykle, byłem zaskoczony widząc niektóre pojazdy. W szczególności amerykańskie. Ale idealne wąskie Caro w kolorze kawy z mlekiem i z pokrowcami na fotele ze sztucznego tygrysa robiło wrażenie.
Nie do końca idealny stan techniczny jest powodem raczej do dumy, niż do wstydu. Na FNiK liczy się stylówa.
Zasada jest prosta: auto ma przejechać cały rajd na kołach. Ten Bis był więc tylko ozdobą równie zgraciałej lawety.
Nie znam człowieka, ale cieszy się z jazdy Polonezem. Podejrzane.
Przed startem warto wykonać remont silnika.
Nie ukrywam, że szczególnie zaskoczył mnie ten Ford Econoline. Był naprawdę piękny. Dostał ode mnie wysoką notę w konkursie elegancji, którego byłem jurorem.
Tu natomiast mamy zwycięzcę tego konkursu, który otrzymał nagrodę specjalną ufundowaną przeze mnie.
A tu zdobywcę miejsca na podium (przynajmniej w mojej punktacji).
Chrysler SaGratoga.
Żartowałem, jest piękny. Ten Bentley to największy motoryzacyjny sztos Warszawy. Na FNiK jednak konkursu elegancji nie wygra.
Niektórzy sądzą, że Trabant nie może mieć korozji, bo jest z duroplastu. Otóż jest to nieprawda. Może, i to jeszcze jak!
Wystosowano wiele ostrzeżeń, że trasa rajdu jest bardzo zła. W związku z tym wiele osób przyjechało zglebionymi wozami, żeby było im trudniej. To jest jakieś!
Na teraz to tyle. Po więcej zaglądajcie na profil WladMotive, ale to za jakiś czas. Ja ze swej strony chciałem pogratulować organizatorom, ale też wszystkim zawodnikom, którzy dojechali na mój punkt i bezbłędnie odpowiedzieli na (bardzo łatwe w tym roku) pytania. Mam nadzieję, że pięcioletnia przerwa to tylko dłuższa chwila na nabranie oddechu i za rok widzimy się znowu. Wszyscy, którzy sądzą, że graciarskie tradycje umierają, są w tzw. mylnym błędzie. A za 20 lat na Festiwal Nitów i Korozji będzie się przyjeżdżać połataną Teslą Model 3 z agregatem prądotwórczym na pokładzie.
Zdjęcia: Chris Girard