Najdroższe elektryczne Audi kosztowało 957 320 zł. To zaraz będzie atut
Ciekawe rzeczy będą się działy już za kilka miesięcy, gdy skończy się program NaszEauto. Lepiej przyzwyczajcie się do drogich samochodów.

Rzeczy różnych ostatnio się dowiedziałem o sprzedawaniu elektrycznych samochodów. Nie bardzo umiem je złożyć w zgrabną całość, to może powiem, co wiem i sobie poradzicie sami. Na pewno przyszłość przed samochodami elektrycznymi w Polsce nie jest świetlana.
Program NaszEauto — najlepiej jakby już go nie było
Może wam umknęła pewna sprawa. W trakcie zmian w programie rządowych dopłat do zakupu samochodów elektrycznych obcięto też przeznaczoną na to kwotę. I to tak poważnie, bo z 1,6 mld zł zabrano kilkaset milionów. Wedle wieści, które usłyszałem, rząd miał w ostatnich dniach chrapkę na kolejne kilkaset, ale się powstrzymał.
To w praktyce zlikwidowałoby ten program. Nie byłoby sensu składać już wniosków, bo ryzyko, że kupimy auto, a pieniędzy nam nie zwrócą, byłoby zbyt duże. Z kupieniem auta elektrycznego i złożeniem wniosku zainteresowani muszą uwinąć się maksymalnie w pierwszym kwartale 2026 r. Wiele już zamówionych samochodów może do tego czasu nie zdążyć się wyprodukować. A pieniądze zwracają za kupiony i zarejestrowany samochód.
To i tak ciągle jest łakomy kąsek, te rządowe dopłaty, bo dalszego ciągu nie będzie.
I nie wiadomo, co będzie
Inne zdradzone wieści są takie, że dalszego ciągu nie będzie. Nie ma sprecyzowanego programu dopłat i raczej nie powstanie kolejny w podobnej postaci. Padają nieśmiałe słowa o pomysłach na leasing socjalny, czy dopłatach do aut używanych. Smutną rzeczywistością osób rozważających zakup elektrycznego samochodu jest świat bez dopłat.
Jak będzie on wyglądał, trudno orzec. Na pewno będzie on łaskawszy dla marek, które mają dobre produkty finansowe i tych, które i tak już mają drogie samochody. Jeśli już teraz wiele z twoich aut nie łapie się na rządowe dopłaty, bo są za drogie, to brak dopłat boli cię trochę mniej. Nie to, że nie boli wcale, bo cały rynek przyklęknie, ale ciągle masz produkt, który sprzedawałeś bez nich.
Najdroższe elektryczne Audi kosztowało 957 320 zł
Wieści o zakusach rządu i jego bliżej niesprecyzowanych planach spłynęły na mnie na spotkaniu w Audi z udziałem Polskiego Stowarzyszenia Nowe Mobilności. Stąd też wiem, ile kosztowało najdroższe sprzedane elektryczne Audi.
Najdroższy sprzedany w 2025 roku e-tron GT kosztował katalogowo 957 320 zł.
Katalogowo, słowo klucz, bo ostateczna cena nie została podana. Przeczuwam, że jednak auto nie załapało się na rządową dopłatę. W takich kwotach można sprzedawać elektryczne samochody, bo rządowa dopłata wygląda tu na drobniaki.
Jedna z tańszych ofert na elektryczne Audi dotyczyła Audi Q4 e-tron, oczywiście z rządową dopłatą. Takim Audi można jeździć za 1059 zł netto, co sprawia, że koszt miesięczny był niższy od wielu nie-premium elektrycznych samochodów. I to takie oferty ucierpią najbardziej po końcu dopłat, choć może nie doceniam możliwości elastyczności produktów finansowych i wzrostów wartości rezydualnych elektrycznych samochodów.
O połowę i będzie dobrze
Jak bardzo zawali się rynek po końcu dopłat? To jest ciekawe pytanie, z niewielką liczbą trafnych odpowiedzi. Ze strony Audi padło stwierdzenie, że gdyby w ich przypadku padł o połowę, to nie byłoby źle. Przeliteruję: o p.o.ł.o.w.ę. i nie byłoby źle. A to jest ta marka, która oferuje sporego elektrycznego SUV-a za 1050 zł netto miesięcznie i jeszcze sprzedaje elektryczne pojazdy katalogowo wyceniane na milion zł. A średnia wartość (katalogowa, ciągle katalogowa) sprzedanych przez nich samochodów elektrycznych mieści się w przedziale 250-400 tys. zł. Muszą lubić tam rabatowanie.
I jeszcze powiem wam, że katalogowa wartość dodatkowego wyposażenia przekraczała 40 tys. zł w przypadku 92 proc. sprzedanych aut. Poznanie cen transakcyjnych byłoby fajniejsze, ale mało kto lubi się takimi rzeczami chwalić. Później by sobie ktoś wydrukował artykuł z tymi cenami i chodził po salonach, negocjując swój rabat. Panie, bo mi tu w gazecie tak napisali.
Wprawdzie klimat polityczny jest mocno nieciekawy dla napędzania sprzedaży elektrycznych aut, ale nie wierzę, że pozostawią to bez pieniędzy na długo. Nowy program powinien wprowadzić nas w czas wyborów parlamentarnych, więc może nie mieć najmądrzejszych kryteriów naboru. Dlatego lepiej przeglądajcie to, co stoi na placach i nie odkładajcie decyzji na później.







































