Spotkałem dziwnego SUV-a z dziwnymi tablicami. Ta czerwień oznacza coś innego
Niedawno spotkałem w Warszawie samochód niespotykanej marki na dziwnych tablicach. Szukanie wyjaśnień nie było szczególnie trudne, choć trafiłem też na coś, co mnie nieco zaskoczyło.

Przechadzając się po Warszawie, spotkałem auto niespotykanej w Polsce marki, na krwistoczerwonych tablicach z dziwną czcionką i układem. Od razu zwrócił moją uwagę, choć stojący za nim Volkswagen Golf czwórka na węgierskich tablicach to też ciekawe znalezisko. Tyle że węgierskie tablice można rozpoznać od razu, a dziwne czerwone - już nie.
Samochód to Haval F7
Najpierw mniejsza z tajemnic - wystarczyło odczytać plakietki z tyłu, żeby odgadnąć markę i model. Haval F7 to samochód produkcji - a jakże - chińskiej, wytwarzany w latach 2018 - 2024 przez koncern GWM.

F7 to typowy, kompaktowy SUV o długości 4,62 m, który nie wyróżnia się niczym szczególnym. Napędzały go dwa turbodoładowane silniki benzynowe do wyboru - 1,5 o mocy 169 KM, lub 2,0 o mocy 197 KM, łączone z 7-biegową skrzynią biegów DCT. Moc jest przenoszona wyłącznie na przednie koła - F7 nie miał opcji napędu 4x4. W zasadzie jedyną ciekawostką na temat samochodu jest to, że w ofercie była też dość nieproporcjonalnie wyglądająca wersja coupe o nazwie F7x (na zdj. poniżej).

Samochód zdobył szczególne uznanie w Rosji i na Białorusi - dzięki temu, mimo zaprzestania jego produkcji w Chinach w 2021 r., jeszcze kolejne trzy lata wytwarzano go w rosyjskim mieście Tuła. W 2023 r. auto przeszło lifting, przez który nieco upodobniło się do Omody 5 (na zdj. poniżej). Dzięki ramce na rejestrację możemy się dowiedzieć, że samochód zakupiono na Białorusi - w salonie Haval o nazwie Awtonomija, zlokalizowanym w Brześciu. Cyfra "1" na końcu numerów tablicy również wskazuje na to miasto.

A co z cenami? Na białoruskim portalu av.by znajdziemy 41 egzemplarzy F7 - całkiem sporo jak na tamte warunki. Najtańsze, 6-letnie egzemplarze z przebiegiem powyżej 100 tys. km można mieć za mniej niż 50 tys. rubli białoruskich (53,6 tys. zł). Najdroższe są auta zeszłoroczne, z przebiegiem do 20 tys. km, najczęściej z silnikiem 2.0T - za nie trzeba wyłożyć ponad 80 tys. rubli białoruskich (86 tys. zł).
Tablice są białoruskie-konsularne
Model samochodu oraz ramki znacznie ułatwiły identyfikację. Jasne jest, że owe tablice pochodzą z Białorusi. Jednak nawet za Bugiem te tablice są dość niespotykane.

Normalne tablice rejestracyjne na Białorusi mają białe tło, czarne lub zielone litery (te drugie zarezerwowane dla samochodów elektrycznych) w układzie CCCC LL-C. Tu mamy zaś czerwony kolor, białe litery i układ LL CCCC-C, czyli pomieszanie z poplątaniem.
Po chwili szukania okazuje się, że są to tablice dyplomatyczne. Podczas, gdy u nas korpus dyplomatyczny niezawodnie kojarzy się z tablicami koloru niebieskiego, to w wielu krajach byłego ZSRR, tablice dyplomatów mają kolor czerwony. Takie tablice znajdziemy na Białorusi, w Rosji, Armenii, Kazachstanie, ale też w Mongolii.
Zawężając poszukiwania - należą one do korpusu konsularnego. Pierwsze dwie litery wyznaczają misję właściciela samochodu - CD oznaczałoby korpus dyplomatyczny, ale tu mamy CC, czyli korpus konsularny. W przypadku korpusu dyplomatycznego, z tablic można byłoby wyczytać kraj pełnienia misji, gdyż dość podobnie jak u nas, dwie pierwsze cyfry oznaczają kraj (26 - Polska). Jednak nie ma to przełożenia na tablice konsularne - wyróżnik 96 nie przedstawia zatem żadnego konkretnego kraju ani instytucji. Najprawdopodobniej jednak, skoro znalazł się w Polsce, to samochód może służyć pracownikowi Konsulatu Rzeczypospolitej Polskiej, który to ma swoją siedzibę w Mińsku - lecz takiej pewności nie ma.
I ot cała tajemnica. Mam tylko nadzieję, że robiąc zdjęcia, nie przeszkodziłem w ważnych zadaniach pracownika konsulatu.
Więcej o tablicach rejestracyjnych przeczytasz tutaj: