REKLAMA

Czy powinien istnieć limit zużycia paliwa dla nowych samochodów? Są mocne powody

Jeżdżę obecnie pewnym SUV-em średniej klasy z silnikiem o pojemności nieprzekraczającej 1,6 litra. Nie chce palić mniej niż 10 litrów benzyny po mieście. Uważam, że to trochę skandal.

Czy powinien istnieć limit zużycia paliwa dla nowych samochodów? Są mocne powody
REKLAMA
REKLAMA

Przez jakiś czas sądziłem, że to błąd i że wyświetlacz pokazujący spalanie zaraz się uspokoi. Wsiadając do SUV-a klasy średniej z roku 2024 i z silnikiem poniżej 1.6 spodziewałem się zużycia paliwa na poziomie może 7, maksymalnie 8 l/100 km. Wiadomo, to nie żadna hybryda ani plug-in, ale ma wszystkie systemy oszczędzania paliwa, włącznie z automatycznym start-stop, olejem o niskich oporach i tak dalej. Mogłem więc zastosować jakąś skalę porównawczą wobec innych, podobnych aut, którymi jeździłem.

10,5 l/100 km w ruchu mieszanym to jakiś żart

Sprawdziłem oficjalne dane techniczne i tam dla wersji 4x4 widnieje wartość 9,1 l/100 km w cyklu mieszanym. Może przy bardzo, wręcz przesadnie delikatnej jeździe dałoby się uzyskać coś podobnego, tyle że nie w cyklu mieszanym, a podczas jazdy pozamiejskiej z prędkością ok. 70 km/h. Wystarczy bowiem muśnięcie pedału gazu, żeby wskaźnik spalania chwilowego skoczył na 15-20 litrów, a przy utrzymywaniu prędkości do 80 km/h pokazuje stale ok. 10 l/100 km. Innymi słowy, ten samochód jest szokująco paliwożerny jak na rok 2024. No właśnie – bo jakby to był rok, dajmy na to, 2000 i pojazd tej wielkości paliłby dychę, to pewnie nikt by nic nie powiedział. Ale obecnie to trochę wstyd.

To prowadzi mnie do interesującego pytania

Skoro walczymy o każdy mikrogram niewyemitowanego CO2, czy nie powinien powstać limit zużycia paliwa? Nie ma szczególnego powodu, żeby SUV klasy średniej spalał powiedzmy powyżej 7,5 l/100 km. Samochód musi być tak skonfigurowany, żeby uniemożliwić użytkownikowi osiągnięcie wyższego spalania, a byłoby ono aktualizowane powiedzmy co 10 km. Jeśli na dystansie tych 10 km auto spaliło więcej niż 0,75 l paliwa, to na następnych 10 km musisz zaoszczędzić tyle, o ile przekraczasz tę wartość. A żeby jeszcze bardziej skomplikować sprawę, system sterujący samochodu powinien wykrywać liczbę zajętych miejsc (i tak to robi) i uzależniać limit zużycia paliwa od liczby osób podróżujących danym autem. Jedziesz sam/a pustym SUV-em - masz mniejszy limit, niż jeśli jedziecie we czwórkę.

Powinien też pojawić się odgórny limit zużycia paliwa dla samochodów w ogóle

Nie widzę powodu, dla którego jakikolwiek samochód miałby spalać więcej niż 12-13 l paliwa, plus ewentualnie 20 proc. tej wartości w przypadku zasilania gazem płynnym. Wszystko, co powyżej, to już zbytek i nonsens. To ekwiwalent zamawiania zbyt dużego obiadu w restauracji, którego nie jesteśmy w stanie przejeść, albo kupowania zbyt dużej ilości jedzenia, które potem wyrzucamy. Tak samo należy traktować jazdę autem, które zużywa zbyt dużo paliwa – dodatkowe litry nie przekładają się już na żadne wyższe korzyści z jazdy. Jest to jedynie zbyteczne emitowanie dwutlenku węgla.

Obecny limit w UE to 4,1 l/100 km (95 g CO2/km), ale nikt go nie egzekwuje

Co z tego, że samochody mają średnio emitować 95 g na km, skoro mogą wypuszczać więcej i co najwyżej trzeba będzie zapłacić dodatkowy podatek? Czy przenoszenie pieniędzy z kieszeni do kieszeni uratuje naszą planetę? Ponadto nie bardzo rozumiem, dlaczego samochody elektryczne mają zmniejszać producentowi średnią emisję i w ogóle są do niej wliczane. Przecież to jest absurdalne, to tak jakby obecność weganina w danej grupie osób sprawiała, że pozostali jedzą mniej mięsa. Nie, to że jeden czy dwa auta w gamie nie wypuszczają CO2, nie zmniejsza emisji dla reszty gamy. Albo ktoś to weźmie za twarz i wprowadzi realne limity zużycia paliwa dla samochód, takie których nie będzie się dawało przekroczyć ani obejść, albo emisje będą dalej rosły. Nie bardzo wiem, jak mamy ściąć je o 75 czy 90 procent w ciągu kilku lat, jeśli nadal da się kupić SUV-a, który po mieście wciąga prawie 11 litrów.

Emisje z transportu od 2020 r. trochę spadły w Europie, ale to jest nic w porównaniu z tym, o ile spaść powinny.
REKLAMA

Albo coś robimy, albo udajemy.

Bo jak mamy tylko udawać, to ja chętnie kupię Suburbana z V8, który będzie identyfikował się jako oszczędny.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA