Chiński pojazd, który jeździ za darmo. Oto odpowiedź na drogie paliwo i ładne obrazki
Chińczycy nie bawią się w ładne obrazki, tylko konstruują pojazdy. Wybieram rikszę na energię ze słońca, zamiast Aptery. To i to ma trzy koła, więc po co przepłacać?
Bardzo fajne są te wszystkie motoryzacyjne koncepcje, które mają zaspokajać nieistniejące potrzeby. Nikt nigdy nie marzył o samochodzie ciężarowym z fotelem pośrodku, a tu proszę Elon Musk uparcie tworzy Teslę Semi. Wprawdzie pojazd może nie być specjalnie praktyczny, ale to nie szkodzi, liczy się, że na obrazkach ładnie wygląda. Tymczasem Chińczycy się nie bawią w ładne zdjęcia, tylko jadą z elektrycznym koksem. Tam, gdzie USA i Europa czekają na kosztujące miliony monet pojazdy przyszłości, Chińczycy oferują coś co jeździ i jest tanie. Nawet niechcący ideę pojazdów zasilanych energią ze słońca potrafią ośmieszyć, bo już takie sprzedają, gdy inni oferują głównie ładne obrazki.
Samochód na energię słoneczną
Najsłynniejszym z pojazdów na energię słoneczną jest Aptera, która obiecuje 1600 kilometrów zasięgu na jednym ładowaniu i 64 kilometry dziennie, osiągane tylko dzięki energii słonecznej. Można już zarezerwować sobie taki pojazd, jeśli ktoś wierzy w słoneczną pogodę i w obietnice. Podstawowa wersja Aptery ma kosztować niecałe 26 tys. dolarów, a najdroższa ponad 50 tys. Po co czekać aż powstanie, skoro za ułamek tej kwoty można mieć auto, które robi to samo, czyli jeździ dzięki energii ze słońca?
Dobre życie mają w tej Ameryce, bo mogą sobie różne dziwne pojazdy z Chin zamawiać i nawet nimi jeździć. W electreku lubią wypatrzeć jakieś chińskie cudo, a niektóre potem sprowadzić do swojego kraju. My możemy tylko popatrzeć, próba rejestracji mogłaby nie znaleźć uznania w oczach urzędników. Tym razem wypatrzyli coś, co wygląda jak Piaggo Ape, ale całe jest obłożone panelami solarnymi.
Fotowoltaiczna riksza
Chiński pojazd z doświadczeniem fotowoltaiki, może nie ma przyspieszenia 3,5 sekundy do setki, bo jego prędkość maksymalna to 30 km/h. Nie można do niego zamówić rozszerzonego zestawu audio za 600 dolarów, jak w Apterze, ale jeździ. Electrek szacuje, że może dźwigać na sobie tyle paneli, że ich łączna moc to 2750 W.
W połączeniu z niewielką mocą pojazdu, może oznaczać to, że to auto uzupełnia energię na bieżąco podczas postoju i nie wymaga dodatkowego ładowania. Pojemność akumulatorów tego urządzenia do przemieszczania się określono na 48V 30Ah, czyli mniej więcej tyle co w rowerze elektrycznym.
Większe akumulatory pewnie tylko zwiększałyby masę, a tej dzięki panelom i tak jest już sporo. Wygląda na to, że decydująca ma być możliwość ciągłego uzupełniania energii, a nie jej magazynowanie. Sprzedający jednak nie twierdzi, że zasięg jest nieograniczony, bo określił go na 100 kilometrów.
Największą zaletą tego elektrycznego trójkołowca jest cena, kosztuje tylko 2 tys. dolarów. Aptera nigdy nie zbliży się do takiej ceny i pewnie nie ma takich planów. Chińczycy robią samochody z tego co jest i one mają się do pracy nadawać. Potencjalni odbiory Aptery wolą czekać na spełnienie obietnic o 1600 kilometrów zasięgu na jednym ładowaniu, zupełnie jakby było im to do czegoś potrzebne. To ma trzy koła i tamto ma trzy koła, więc po co przepłacać?