REKLAMA

Masz 220 tys. zł, ale musisz je wydać na sedana BMW z napędem 4x4. Mam 4 propozycje

Zapukał do nas jegomość w maseczce i rękawiczkach i wręczył nam reklamówkę z 220 tys. zł. Dał tylko jeden warunek: musimy za to kupić bawarskiego sedana z silnikiem benzynowym i napędem na obie osie. No to do dzieła!

BMW xDrive
REKLAMA
REKLAMA

Wiadoma sprawa, takich facetów rozdających kasę jest całe mnóstwo. Opędzić się od nich nie można, a wymagania mają jakieś z kosmosu. No ale nic to, lepiej mieć BMW niż nie mieć ani BMW, ani 220 tys. zł. Sprawdźmy zatem, co mamy do wyboru.

Propozycja nr 1 - BMW 330i xDrive

BMW xDrive

Moglibyśmy co prawda spojrzeć też na tańszy model 320i, ale nie przesadzajmy - w końcu do wydania jest 220 patyków, a na polskim rynku ceny 258-konnego 330i z napędem na obie osie startują od 188,5 tys. zł - to pozostawia nam 31,5 tys. zł na dodatki.

Można by to oczywiście przeznaczyć na M-pakiet (dla tej wersji silnikowej: 27 tys. zł), ale są też inne możliwości - jak choćby zwiększający komfort pakiet Business Class (m.in. podgrzewanie foteli przednich, szyby akustyczne i elektrycznie ustawiane fotele z regulacją lędźwiową) za mniej więcej 10 tys. zł, plus Pakiet First Class za 8150 zł (nawigacja, ConnectedDrive, asystent parkowania).

Inna opcja to kosztujący niebagatelne 29 351 zł Pakiet Innowacji. Jeśli zależy Wam na reflektorach laserowych, obsłudze gestami i wyświetlaczu head-up - to właśnie to należałoby dokupić do auta.

Propozycja nr 2 - BMW M235i xDrive Gran Coupe

BMW xDrive
Moc mocą, ale nie potrafię znaleźć takiego ujęcia, żeby to auto wyglądało dobrze.

Dobra, powiedzmy to sobie wprost: 258 KM z opisanej wyżej serii 3 to wynik niezły, ale nie byłoby źle, gdyby był lepszy o jakieś... bo ja wiem... 48 KM. Ale cóż to spogląda na nas z cennika? To przecież 4-drzwiowe BMW M235i! I ma dokładnie tyle mocy ile trzeba! Szkoda co prawda, że to nadal tylko 4 cylindry, ale nie można mieć wszystkiego. To i tak lepiej niż w bazowym 218i, które ma jeszcze o 1 cylinder mniej.

Gorzej, że auto w takiej specyfikacji kosztuje według cennika co najmniej 214,7 tys. zł - na dodatki zostaje 5300 zł. Starczy na lakier metalizowany (3357 zł) i... podparcie odcinka lędźwiowego w fotelach (1119 zł). Zostaje 824 zł - 761 można wydać na samościemniające się lusterko wsteczne, żeby nie przestawiać go co chwila w nocy jak zwierzę.

Propozycja nr 3 - BMW 530e xDrive Business Edition

BMW xDrive

Hybryda plug-in? Zdecydowane czemu nie! Jasne, nie ma tu tyle mocy co w M235i (530e ma 252 KM), ale za to auto jest znacznie większe i wygodniejsze. Jest tylko jeden kłopot: takie BMW według cennika kosztuje 219 900 zł. Nietrudno zgadnąć, że za pozostałe 100 zł możemy sobie dokupić co najwyżej termokubek. Zapomnijcie o kamerze cofania czy - ponownie - o regulacji odcinka lędźwiowego foteli (standard tylko w M5!).

Propozycja nr 4 - BMW 325iX (E30)

Czekaj, co? Jakie znowu E30, przecież to stare jest? Tak, ale nie - brytyjski dealer SuperVettura, będący przy okazji autoryzowanym dealerem Koenigsegga na tamtejszym rynku, ma na sprzedaż takie właśnie BMW z przebiegiem 510 mil (821 km). Niektórzy nazwaliby to więc samochodem nowym, choć ten egzemplarz ma już 34 lata. Cena? 48 tys. euro, czyli - jakżeby inaczej - prawie 220 tys. zł.

Naprawdę, jestem w stanie zrozumieć całkiem wiele - ale wystawianie brzydkawego sedana na najpaskudniejszych możliwych kołpakach i na wąskiej lampie (niepopularna opinia: wolę nowsze oświetlenie tylne w E30) za równowartość 220 kawałków to według mnie lekka przesada. Ani to szczególnie ładne, ani szybkie, a bycie youngtimerem, posiadanie 6 cylindrów i napędu na 4 koła nijak nie uzasadnia ceny. Bycie dealerem Koenigsegga też nie.

Tak jak zwykle jest mowa w przypadku podobnych aut, użytkowanie kilkudziesięcioletniego wozu kupionego za furmankę pieniędzy nie wchodzi w grę. Przez szmat czasu każdy kolejny kilometr będzie lawinowo obniżać jego wartość (jakakolwiek by nie była).

Co gorsza, nie przychodzi mi do głowy żaden powód, dla którego ktoś mógłby chcieć dołączyć takie BMW 325iX do swojej garażowej kolekcji. No chyba, że kolekcjonuje przepłacone i nieatrakcyjne wizualnie samochody, którymi nigdy nie będzie wyjeżdżać na drogę - to wtedy spoko. Zwłaszcza jeśli jest fanem braku klimatyzacji i szyb otwieranych przy pomocy korbek.

REKLAMA

Ale może znajdzie się purysta i fan marki, dla którego te 6 cylindrów będzie ważniejsze niż wszystko inne? Jeśli tak, zapraszam do kontaktu. Nie z nami. Z najbliższym gabinetem psychologicznym.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA