REKLAMA

Najłatwiejszy sposób na dokupienie prestiżu. Wydłużona wersja BMW X3

Jeżeli zawsze marzyłeś o tym, żeby twój samochód był dłuższy niż samochód sąsiada, to mam świetną wiadomość. Wystarczy przejechać się do Chin i wrócić stamtąd z najdłuższym BMW X3 w historii.

Najłatwiejszy sposób na dokupienie prestiżu. Wydłużona wersja BMW X3
REKLAMA

Pragnienie posiadania największego samochodu jest jednym z najbardziej atawistycznych odruchów ludzkich. Chcemy się wyróżniać z tłumu, pokazywać swój status materialny, imponować ludziom, których nie znamy, najczęściej za pieniądze, których nie mamy. Liczy się jedno - pokazanie, że jest się lepszym, zdolniejszym, bogatszym itd. Niektórzy twierdzą, że do realizacji tego celu najlepiej nadaje się tylko kilka marek, ale zostawmy zawiść. Wiem jedno - jeżeli naprawdę chcecie się wyróżnić długością waszego samochodu, to mam doskonałą propozycję - BMW X3 w wersji dla Chin. Wszyscy pod przedszkolem zobaczą, że macie najdłuższy samochód.

REKLAMA

BMW X3 w wersji Long - 11 cm prestiżu więcej

Po raz pierwszy w historii niemiecka marka pokazała przedłużony model X3, który został opracowany z myślą o Chińczykach. Kochają oni samochody z większą przestrzenią na nogi. Europejskie BMW X3 typoszeregu G45 mierzy 4755 mm długości i ma rozstaw osi wynoszący 2865 mm. To sporo jak na ten segment, ale dla Chin zbyt mało. Dlatego powstało nowe BMW G45, które ma rozstaw osi wynoszący 2975 mm i długość 4865 mm. Dzięki temu jest największy.

Występuje w dwóch wersjach mocy 25L xDrive i 30L xDrive, wytrawni znawcy spostrzegą brak kluczowej wersji 18L, ale najwidoczniej do Chin nie dotarła jeszcze popularność tej formacji. Słabsza jednostka ma 190 KM, a mocniejsza 258 KM. Oba silniki to dwulitrowe benzyny sprawowane z 8-biegowym automatem. Model nie różni się wyposażeniem od europejskiego wcielenia, ale za to standardowo jest bardziej bogato wyposażony.

Zapytacie po co tworzyć specjalną wersję dla Chin

Dla pieniędzy odpowiem. X3 to najlepiej sprzedający się model marki w zeszłym roku, a tylko w samych Chinach sprzedano 156 tys. szt., co stanowi 40 proc. sprzedaży wszystkich modeli z X w nazwie. Dlatego nikt nie patrzy na koszty i sens, trzeba lepić nowe, żeby zainteresowanie nie osłabło. Podejrzewam, że taka wersja sprzedawałaby się i w Europie, bo też chcemy prestiżu. Im więcej, tym lepiej.

REKLAMA

Więcej o BMW przeczytacie w:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-18T10:07:49+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Niespodzianka ze świata bogatych. Nikt nie chce kupować takich Ferrari

Domyślacie się, o jakie Ferrari może chodzić? Jaki model „najbardziej pożądanej marki świata” może być aż tak problematyczny do sprzedania, że nawet Ferrari ma poważne wątpliwości i to jeszcze nawet przed rozpoczęciem jego produkcji?

Ferrari logo
REKLAMA

Chodzi oczywiście modele elektryczne. Patrząc na popyt w najbardziej luksusowych sektorach rynku, śmiem stwierdzić, że wszyscy najbogatsi ludzie świata są w nju mobile i przyświeca im maksyma „ograniczenia i limity nie obowiązują mnie”. Dotyczy to także przesiadki na samochody elektryczne. EV zupełnie ich nie obchodzą, a jedyne, o czym marzą to więcej cylindrów. Czasami muszą przełykać gorzką pigułkę napędów hybrydowych, ale samochód o napędzie elektrycznym, to już dla nich gruba przesada. Brutalnie przekonuje się o tym Mercedes - elektryczna klasa G w ogóle się nie sprzedaje. Im wyżej ku czubkowi motoryzacyjnej piramidy, tym gorzej. Dość powiedzieć, że podobno nawet limitowany do 150 sztuk Rimac Nevera „zalega”. W zasadzie jedyną firmą z eszelonu, która otwarcie nie narzeka jest Rolls-Royce z modelem Specre.

REKLAMA

Do grona maruderów nieoficjalnie dołączyło Ferrari

Firma robi to jeszcze przed premierą swojego pierwszego elektrycznego samochodu. Agencja Reutera bazując na dwóch anonimowych źródłach podała, że Ferrari odroczyło plany dotyczące swojego drugiego całkowicie elektrycznego modelu, który miał się pojawić w 2026 roku. Teraz mówi się, że będzie to nie wcześniej niż w 2028 roku. Dlaczego? Powodem jest braku popytu na luksusowe pojazdy elektryczne o wysokiej wydajności.

To nie jest pierwsza tego typu decyzja

Co prawda pierwsze elektryczne Ferrari ujrzy światło dzienne już niedługo, ale będzie to limitowany model dla wąskiej grupy odbiorców. Jego zadaniem jest być symbolicznym kamieniem milowym, który spełni obietnicę wprowadzenia na rynek pierwszego pojazdu elektrycznego.

REKLAMA

Plan Ferrari zakłada, że dopiero drugi model typu EV będzie technologiczną rewolucją, ma także być szerzej dostępny. To z kolei oznacza, że zyskowność tego modelu musi być zdecydowanie bardziej skrupulatnie obliczona. Być może z tego powodu projekt był już dwukrotnie opóźniany przez firmę z siedzibą w Maranello. Najnowsze doniesienia mówią o 2028 roku, ale kto wie… może to nie jest ostatnie słowo księgowych z Włoch.

Bardziej martwiące jest, że z tego samego źródła wypłynęła postawiona wyżej teza - że popyt na EV jest w zasadzie zerowy. Czyżby elity tego świata w nosie miały ekologię? Pomidor.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-18T10:07:49+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
REKLAMA
REKLAMA