REKLAMA

Nie ma czegoś takiego jak bezwzględne pierwszeństwo pieszych na pasach. I nowe przepisy tego nie wprowadzą

Warto to wiedzieć zarówno jako kierowca, jak i jako pieszy. Warto też wiedzieć o tym przy wszelkiego rodzaju dyskusjach na temat nadchodzących zmian.

Nie ma czegoś takiego jak bezwzględne pierwszeństwo pieszych na pasach. I nowe przepisy tego nie wprowadzą
REKLAMA
REKLAMA

Wstępu nie będzie, bo wstęp to strata czasu. Od razu do rzeczy.

Pierwszeństwo na przejściu dla pieszych - jak było do tej pory?

Do tej pory (i jeszcze do początku czerwca) pieszy:

  • ma pierwszeństwo przed pojazdami w momencie, kiedy znajdzie się na przejściu dla pieszych,
  • jest zobowiązany zachować szczególną ostrożność podczas przechodzenia,
  • nie może wchodzić przed jadący samochód.

Czyli: jeśli stoimy przed przejściem - nie mamy (jako pieszy) pierwszeństwa. Jeśli stoimy 5 metrów od przejścia - nie mamy pierwszeństwa. Jeśli wykonujemy nogą ruch oznaczający wchodzenie na przejście - nie mamy pierwszeństwa. Jeśli już weszliśmy na to przejscie - mamy pierwszeństwo. Oczywiście nie możemy bez patrzenia wskakiwać na przejście i potem tłumaczyć się, że byliśmy na przejściu, więc mieliśmy pierwszeństwo - w takim przypadku nie zachowaliśmy szczególnej ostrożności, a dodatkowo pewnie weszliśmy przed jadący samochód, czyli wtargnęliśmy na przejście. Względnie proste.

Jakie są natomiast aktualne obowiązki kierowcy? Kierowca musi:

  • zachować szczególną ostrożność,
  • ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na pasach.

Czyli: jeśli pieszy stoi przy pasach, nie trzeba go puszczać. Jeśli próbuje wejść na pasy przed maską naszego samochodu, według prawa wymusza pierwszeństwo. Natomiast jeśli normalnie wszedł na pasy, to mamy obowiązek zwolnić albo zatrzymać się i go przepuścić. Można z tego wyciągnąć taki wniosek, że dotychczas do obowiązków kierowcy należało monitorowanie tego, co dzieje się na jezdni. Jeśli chciał być miły i generalnie unikać wypadków z pieszymi, to mógł monitorować też jej okolice, czyli np. właśnie chodnik w okolicach przejścia dla pieszych. Ale nie musiał tego robić.

Pierwszeństwo na przejściu dla pieszych - jak będzie od czerwca 2021 r.?

Pierwszy po zmianie prawa:

  • ma pierwszeństwo przed pojazdami (z wyjątkiem tramwajów) w momencie, kiedy wchodzi na przejście dla pieszych,
  • jest zobowiązany zachować szczególną ostrożność podczas przechodzenia,
  • nie może podczas wchodzenia i przechodzenia korzystać z urządzeń elektronicznych, jeśli ogranicza to jego możliwości obserwacji,
  • nie może wchodzić przed jadący samochód.

Wyboldowałem na wszelki wypadek najważniejsze zmiany. Teraz wróćmy od przykładów z poprzedniej (aktualnej) sytuacji i początku tekstu.

Jeśli stoimy przed przejściem - dalej nie mamy pierwszeństwa. Przynajmniej na logikę, bo samo stanie przy przejściu nie nosi znamion wchodzenia na przejście.

Jeśli stoimy 5 metrów od przejścia - dalej nie mamy pierwszeństwa.

Jeśli wykonujemy nogą ruch oznaczający wchodzenie na przejście - tutaj już po zmianie przepisów zaczynamy mieć pierwszeństwo. Nie ma wprawdzie zdefiniowanego wchodzenia (a przydałoby się!), ale można uznać, że jeśli pieszy stoi przy krawędzi i przeniesie nogę nad jezdnię, to ten proces już się zaczął. To jest ta cała wielka zmiana. Acha, jeśli sprawdzacie godzinę na elektronicznym zegarku podczas przechodzenia lub wchodzenia na przejście, to łamiecie prawo.

Jakie są natomiast nowe obowiązki kierowcy? Kierowca będzie musiał:

  • zachować szczególną ostrożność,
  • ustąpić pierwszeństwa pieszemu wchodzącemu na pasy,
  • zmniejszyć prędkość tak, żeby nie narazić pieszego wchodzącego/na pasach na niebezpieczeństwo.

Czyli tutaj najważniejsza zmiana teoretyczna jest taka, że kierowca nie może już ograniczyć się wyłącznie do monitorowania jezdni. Dojeżdżając do przejścia dla pieszych, musi zacząć monitorować jego okolicę, bo - według prawa - pieszy z jedną nogą na chodniku i jedną na przejściu ma już przed nim pierwszeństwo. Plus, jeśli sytuacja tego wymaga, musi zdjąć nogę z gazu.

Nie. W żadnym wypadku - przynajmniej teoretycznie. Bezwzględne pierwszeństwo oznaczałoby, że pieszy może wejść na przejście zawsze i wszędzie, nie musząc przy tym spełniać żadnych warunków. Jak jednak widać - tak nie jest. Jego obowiązki nie zmniejszyły się w żaden sposób - właściwie to nawet się zwiększyły. I cały czas nie może sobie - ponownie: zgodnie z prawem - wbiegać dziko na przejście, nie patrząc, czy faktycznie są do tego warunki. Absolutnie nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Natomiast zmiany oznaczają, że kierowcom może być trudniej - przynajmniej bez kamerki - udowodnić, że potrącenie pieszego nie było ich winą. Z jednej strony - dobrze dla pieszych. Z drugiej - chyba czas kupić kamerkę, jeśli ktoś nie ma.

Czy to jest „bezmyślne kopiowanie rozwiązań z Zachodu”?

Nie, chociaż był taki pomysł - żeby pieszy miał pierwszeństwo jeszcze przed przejściem dla pieszych. Takie rozwiązanie funkcjonuje np. w Niemczech, gdzie pieszy zyskuje pierwszeństwo kilka metrów przed przejściem, jeśli widać, że zamierza przejść przez pasy. Kierowca musi się wtedy zatrzymać i go przepuścić. Przy czym po pierwsze - to u nas nie przeszło i nie będzie obowiązywać od czerwca. Po drugie - Niemcy mają zdecydowanie inną infrastrukturę przejściową, więc bardzo dobrze, że takiego czegoś na razie u nas nie ma.

Chyba że dogonimy ich kiedyś infrastrukturalnie, to proszę bardzo.

Czy nowe prawo ochroni pieszych?

Jeśli jakiś rząd wprowadzi kiedyś prawo, które faktycznie chroni kogokolwiek poza samy rządem, to będę pod wielkim wrażeniem.

Nie, prawo nie ochroni pieszych. Nie wyrośnie nagle w postaci betonowej zapory między pieszym przechodzącym zgodnie z prawem, a korpoludkiem w Octavii, który bardzo spieszy się, żeby sprzedać komuś kolejną porcję farb czy co tam się teraz sprzedaje. Natomiast wprowadzane zmiany mogą - co udowadnia aktualne oburzenie - uzmysłowić kierowcom, że ich obowiązki obejmują nie tylko dotarcie jak najszybciej z punktu A do punktu B i czasem do tych obowiązków należy zdjęcie nogi z gazu.

I to jest bardzo dobry efekt.

Jakie zagrożenie niosą nowe przepisy?

Pierwszy jest raczej oczywisty:

Przekonanie pieszych, że mają bezwzględne pierwszeństwo na pasach.

Nie mają. Nadal muszą zachowywać szczególną ostrożność, nadal nie mogą wchodzić przed jadący samochód. Mogą natomiast oczekiwać, że kierowca ich zauważy i uzna ich pierwszeństwo, kiedy wykonają ruch sugerujący wchodzenie na przejście. Ale mogą to zrobić nadal tylko w określonych warunkach i lepiej, żeby o tym pamiętali.

Problemy infrastrukturalne.

Tutaj odsyłam do tego wpisu, gdzie można znaleźć kilka przykładów przejść, które zdecydowanie nie nadają się do współpracy z nowymi przepisami. Ze starymi też nie. Od teraz jednak część z takich przejść nie będzie się nadawała jeszcze bardziej, bo są przy nich np. elementy, które uniemożliwią zauważenie, że pieszy zaczyna wchodzić na przejście. Kierowcy i piesi - uwaga. Myśleć, zwalniać, nie ryzykować.

Dzbanoparkowanie.

Czyli parkowanie zbyt blisko przejścia dla pieszych. Już teraz był to gigantyczny problem, bo auta potrafiły zasłaniać spory fragment przejścia dla pieszych i pieszy wchodził na takie przejście, mając całkowite prawne pierwszeństwo, po czym nagle wypadał zza tego samochodu na ulicę, pod kierowcę, który nie miał szans go zauważyć. Przykład z życia:

W tym przypadku pierwszy przechodzący z lewej strony już według starych przepisów ma pierwszeństwo. Mimo to nie ma żadnych szans z kierowcą, który go nie zauważy, a nie jedzie jakieś 5 km/h.

Przy nowych przepisach będzie z tym jeszcze gorzej, bo teraz wystarczy, że taki samochód stanie na chodniku i zasłoni pieszego wchodzącego, który w ten sposób nabywa pierwszeństwo do przechodzenia przez jezdnię.

Rozwiązanie? Jechać 3 km/h w takich miejscach i dzwonić (oczywiście z wykorzystaniem wybierania głosowego) po straż miejską. Albo zgłosić takie przejście gdzie trzeba, żeby zostało przeorganizowane, np. poprzez postawienie słupków (tak zrobiono w powyższym przypadku).

Natomiast piesi - macie pierwszeństwo, nie kod na nieśmiertelność. Uważać w takich miejscach i też dzwonić na straż miejską.

Definicja wchodzenia.

To może wydawać się śmieszne, ale pewnie będzie realnym problemem w co najmniej kilku przypadkach. Co bowiem oznacza, że pieszy wchodzi na przejście dla pieszych? Można na logikę założyć, że oznacza to, że pieszy stoi jedną nogą na chodniku, drugą ma nad przejściem i w tym momencie zaczyna się cały proces, który nadaje mu pierwszeństwo. Tylko czy takie faktycznie będą definicje przyjmowane przez sądy? Czy będzie analizowane, w jakim stopniu stopa pieszego przekroczyła krawędź chodnika? Czy wystarczy może samo wykazanie zamiaru wejścia na przejście?

Rozwiązanie? Po stronie pieszych - uważać, zachować ostrożność, starać się, żeby ten proces wchodzenia był jak najbardziej widoczny dla kierowcy. Nie trzeba odpalać rac, ale nie ma też sensu robić kierowcom niespodzianek. Po stronie kierowców - tak jak we wcześniejszym przypadku: zdjąć nogę z gazu i obserwować. Lepsze to niż późniejsze czekanie na ekspertyzy, czy pieszy faktycznie rozpoczął wchodzenie, czy może tego wchodzenia wcale nie było.

Problematyczne wyspy

W tej chwili w większości przypadków przejście z wysepką to w rzeczywistości dwa osobne przejścia, gdzie pieszy przed żadnym z nich nie ma pierwszeństwa. W przypadku nowych przepisów sytuacja może się trochę skomplikować, właśnie z uwagi na brak definicji wchodzenia i samo wprowadzenie pierwszeństwa przy wchodzeniu. 

W większości sytuacji wysepka jest bowiem na tyle niewielka, że można właściwie uznać, że pieszy po zejściu z pierwszego przejścia natychmiast zaczyna wchodzić na drugie, a więc otrzymuje niemal z automatu kolejne pierwszeństwo. Samo w sobie nie jest to takie złe, ale to może być najbardziej niebezpieczny przypadek realnej zmiany po wprowadzeniu tych przepisów.

Rozwiązanie? W sumie takie samo jak w poprzednich przypadkach.

Co robić, jak żyć?

Proste, choć trochę aspołeczne rozwiązanie: piesi powinni traktować wszystkich kierowców (dopóki nie udowodnią, że jest inaczej) jak maniakalnych morderców w blaszanych puszkach. Kierowcy powinni traktować wszystkich pieszych jak zombie-samobójców, zapatrzonych w smartfony. Każde zachowanie odbiegające od tych schematów można traktować jako miłe zaskoczenie.

REKLAMA

Jeśli ktoś jednak szuka jakiegoś bardziej pro-społecznego rozwiązania, to też jest ono dość proste - wszyscy uczestnicy ruchu drogowego mają swoje przywileje i obowiązki, przy czym pamiętają głównie o tych pierwszych. Nikt tak naprawdę nie chce nikogo rozjechać, nikt tak naprawdę nie chce też ginąć pod kołami. Nie ma też lepszych i gorszych użytkowników ruchu drogowego - każdy ma w tym transporcie jeden cel: przemieszcza się z punktu A do B, niezależnie od tego, czy robi to na kołach, czy na butach. Czasem rozsądnie albo po prostu uprzejmie jest swojego pierwszeństwa nie nadużywać - i ponownie: niezależnie od tego, czy poruszamy się samochodem, czy pieszo.

Tyko przypominam - nie jest żadną sztuką powiedzieć, że to akurat ta druga strona powinna ustąpić nam swojego pierwszeństwa.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA