Audi RS6, czyli jeden z najbardziej dyskretnych sposobów na przejechanie się potwornie mocnym samochodem, ma już 20 lat.
Audi RS6 to jedna z najczęstszych odpowiedzi na pytanie „jaki samochód byś sobie kupił, gdybyś wygrał w totolotka”, jakie słyszę. Nie każdy chce jeździć krzykliwym supersamochodem, ale niemal każdy chce mieć coś szybkiego. Duży bagażnik i dobry komfort jazdy też się przydadzą. I właśnie dlatego RS6 jest często uznawane za „samochód ostateczny”. To tak naprawdę kilka aut w jednym. Potrafi być pojemnym kombi, wygodnym wozem na trasy, nie razi zbyt twardym zawieszeniem w mieście, a na kawałku prostej psuje humory właścicielom Ferrari czy Lamborghini.
Pierwsza generacja Audi RS6 ma już 20 lat
A6 generacji C5 było już całkiem dojrzałym samochodem – a nawet zbliżało się do końca swojej kariery – gdy na rynek trafiła jego najmocniejsza odmiana. Nie była pierwszym RS w gamie Audi. Wcześniej zaszczytu „usportowienia” dostąpiło A4. RS4 miało 380 KM z silnika 2.7 V6 biturbo. Większe RS6 musiało być odpowiednio mocniejsze.
Jako podstawę do modyfikacji – przeprowadzanych we współpracy z brytyjskim Cosworthem – wybrano jednostkę 4.2 V8. Klienci Audi znali ją z dotychczas topowego modelu z gamy, czyli z S6. Tam widlasta ósemka rozwijała 340 KM bez doładowania. Szereg modyfikacji, na czele z zastosowaniem podwójnego doładowania wywindował moc do 450 KM. Moment obrotowy to 560 Nm.
O ile S6 było dość niepozorne – i dla niewprawnego obserwatora niewiele różniło się od A6 z silnikiem 1.9 TDI – o tyle po RS6 było już widać moc. Na tyle, by nowa wersja robiła wrażenie, ale nie za bardzo. Nadal RS6 mogło uchodzić za „sleepera”, czyli niepozorne, a bardzo mocne auto. Karoseria została nieco wydłużona. Pojawiły się poszerzenia. Zmieniono zderzaki i układ wydechowy. Audi RS6 C5 było dostępne i jako sedan, i jako kombi. Kombi to klasyka, ale moim zdaniem sedan prezentuje się jeszcze lepiej.
Pierwsze Audi RS6 osiągało 100 km/h w 4,7 s
Wynik był powtarzalny właściwie za każdym razem, gdy kierowca miał na to ochotę – po pierwsze dzięki napędowi typu Quattro, a po drugie ze względu na skrzynię automatyczną Tiptronic. „Manuala” w gamie nie było. Pod koniec rynkowej kariery modelu pojawiła się jeszcze wersja Plus, wzmocniona do 480 KM (setka w 4,6 s). Niezależnie od wersji, to potwornie skuteczne auto, a jego osiągi robią wrażenie nawet dziś. RS6 obecnie nabiera wartości. Czasy, w których kiepski egzemplarz dało się kupić za 50 tysięcy złotych, już minęły. Dziś minimum to ok. 70 tysięcy, a ceny przekraczające setkę nikogo nie dziwią.
Audi RS6 C6 miało silnik V10
Ponownie, na najmocniejszą wersję modelu klienci musieli trochę poczekać. RS6 C6 pokazano dopiero pod koniec 2007 roku, a do salonów trafiło w 2008 r. C6 było wtedy na rynku już od czterech lat i właśnie przeszło lifting.
Recepta na RS6 nie uległa zmianie, wzrosła za to liczba cylindrów. Doczekaliśmy się nadwozia z bardzo estetycznymi poszerzeniami, dostępnego w atrakcyjnych kolorach, na czele z „firmowym” niebieskim. Oferowano kombi i sedany. Silnik, który pracował pod maską RS6 tej generacji, nie był po prostu „uturbionym” motorem z S6. W słabszej odmianie jest bowiem większa pojemność (5.2), a RS6 ma równe pięć litrów pojemności. Moc zostawiła – wciąż wtedy tylnonapędowych - konkurentów spod znaku BMW i Mercedesa z tyłu. Wynosiła 580 KM, a moment obrotowy to 650 Nm. Jak to się przekłada na osiągi? 4,5 s do setki i nawet 303 km/h prędkości maksymalnej, po zdjęciu ogranicznika. O skuteczne wytracanie wielkich prędkości dbały równie wielkie hamulce ceramiczne. Na Audi RS6 C6 naprawdę nie było mocnych na autobahnach. Zwłaszcza że liczni tunerzy dowodzili, że przy 580 KM zabawa się dopiero zaczyna, a kilka niezbyt wielkich modyfikacji winduje wynik w rubryce „moc” w kosmos. Ale nawet seryjne RS6 było w momencie debiutu mocniejsze od topowego R8.
Następca miał wszystkiego mniej
Dokładniej, mniej mocy, pojemności i cylindrów. Mimo zastosowania „zaledwie” 560-konnego silnika 4.0 TFSI V8, Audi RS6 C7 nie było jednak krokiem w tyłu względem poprzednika – choć zdarzali się tacy, którzy tak twierdzili. Zamiast 4,5 s do setki, nowa wersja schodziła z czasem przyspieszania poniżej granicy 4 sekund. 100 km/h jechała po 3,9 s od startu. Wszystko dlatego, że „mniej” miała także kilogramów. Auto było lżejsze, a masę lepiej rozłożono, by samochód lepiej się prowadził i nie wyjeżdżał aż tak przodem. Podsterowność to stała bolączka Audi od lat, ale marka systematycznie z tym walczy. Łatwiej sprawić, by dobrze skręcał samochód z V8 niż z wielkim V10 pod maską…
Dla tych, którzy nie mogli przeżyć, że Audi RS6 C7 miało mniej mocy od starszej wersji, pod koniec produkcji tej odmiany przewidziano wersję z dodatkowymi końmi mechanicznymi. Tym razem nie nazywała się Plus, a Performance i przekraczała kolejną granicę. Osiągała 605 KM, a sto na godzinę można było nią jechać w 3,7 s od startu.
Co jeszcze warto wiedzieć o Audi RS6 C7? Miało zawieszenie pneumatyczne w standardzie. No i nie było – jako pierwsze – dostępne w wersji sedan. Przy RS6 jedynym wyborem było kombi, ale kto nie lubi tego typu nadwozia, mógł kupić też Audi RS7 z tym samym silnikiem.
W 2020 r. zadebiutowało RS6 C8
To nadal aktualna generacja. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że to już ostatnia taka. „Taka”, czyli spalinowa. Następca może być albo hybrydą plug-in (oby nie czterocylindrową), albo modelem całkowicie elektrycznym. Audi RS6 C8 też zostało dotknięte przez palec elektryfikacji. Ma układ miękkiej hybrydy, który sprawia, że działanie układu start-stop jest mniej uciążliwe.
Mimo dodatkowych kilogramów, ta generacja jest najszybsza w historii. Ponownie ma silnik 4.0 TFSI V8, tym razem osiągający równe 600 KM. Rozwija 100 km/h w 3,6 s. Ma kontrowersyjne, srebrne akcenty na tylnym zderzaku, może mieć – po raz pierwszy – układ czterech kół skrętnych, a najostrzejszy tryb jazdy (nazwany po prostu „RS”) włącza się przyciskiem na kierownicy. Czy pojawi się jeszcze mocniejsza odmiana? Patrząc na historię pozostałych generacji, to bardzo możliwe.
Jeździłem poprzednim i aktualnym Audi RS6. Trudno o samochód, który byłby bardziej uniwersalny – wygodny, gdy trzeba i potwornie szybki, gdy sytuacja (albo humor kierowcy) tego wymagają. Jasne, są jeszcze superSUV-y (jak choćby „siostrzane” RS Q8) i na pewno zabierają RS6 sporo rynku, ale nigdy nie będą miały takiej zwinności i nie osiągną aż takiego wyciszenia na autostradzie. Audi RS6 życzę co najmniej kolejnych 20 lat, a sobie – jakiegoś Audi RS6. Może takiego bez zewnętrznych oznaczeń, bardzo dyskretnego. Dziś są moje urodziny, więc mam do tego prawo.