Jechała 70 kilometrów pod prąd. Teraz pojedzie do sądu, ale autobusem
76-letnia kobieta prowadząca Fiata Seicento wracała od znajomej z Radomia. Po drodze wszyscy na nią migali i trąbili, ale nie miała pojęcia, dlaczego. Wytłumaczyła jej to dopiero policja.

Zacznijmy od kącika humoru: „Facet jedzie samochodem i słyszy w radiu komunikat: - Uwaga! Jakiś wariat na drodze 123 jedzie pod prąd!
Słysząc to, kierowca rozgląda się i mówi do siebie:
- Jaki jeden wariat? Są tu ich tysiące!”.
Zabawne? Tak, jeśli to czytamy. Gorzej, gdy jesteśmy świadkami tego typu sytuacji na żywo. Ale ponieważ tym razem wszystko dobrze się skończyło (czyli nie doszło do tragedii), można się trochę pośmiać.
76-latka jechała pod prąd drogą ekspresową S7
„Oficer dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie otrzymał zgłoszenie o kierującej niebieskim Fiatem, która drogę ekspresową S7 z Radomia w kierunku Warszawy przemierzała "pod prąd". Świadkowie poinformowali, że mimo trąbienia i dawania znaków świetlnych, kierująca nie zatrzymuje się i jedzie dalej” - podaje na swojej stronie KPP w Piasecznie.
O tym, jak niebezpieczna jest jazda pod prąd, zwłaszcza na drodze ekspresowej, nie trzeba przekonywać nikogo. Ogromna część takich zdarzeń - niestety, mniej rzadkich niż byśmy tego chcieli - kończy się wypadkami, które niemal zawsze są tragiczne w skutkach.
Nie bardzo wiem, jak można wjechać pod prąd na trasę
Ale jeszcze bardziej nie mieści mi się w głowie to, że kierująca długo nie pomyślała, że może coś jest z jej jazdą jednak nie tak. Skoro każdy kierowca mruga, trąbi i macha rękami, raczej nie jest to piorunujący efekt nowej fryzury.
„Świadkowie natychmiast poinformowali służby o zagrożeniu. Dyżurny piaseczyńskiej komendy skierował na miejsce kilka patroli, które ustawiły punkty kontrolne w rejonie Tarczyna. Kobieta została ostatecznie zatrzymana pomiędzy węzłem Tarczyn a miejscowością Grzędy. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń, a na trasie nie doszło do kolizji ani czołowego zderzenia, choć - jak podkreślają policjanci - do tragedii brakowało naprawdę niewiele” - podaje policja.
76-latka po zatrzymaniu była ponoć wyraźnie zdezorientowana. Tłumaczyła, że wyjechała od znajomej w Radomiu i sama nie wie, jak znalazła się na ekspresówce prowadzącej w przeciwnym kierunku. Przyznała też, że w pewnym momencie zorientowała się, że jedzie pod prąd, jednak nie zauważyła żadnego zjazdu i nie potrafiła zjechać z trasy. 
Na szczęście raczej nie będzie już jeździć
Policjanci zatrzymali 76-latce prawo jazdy i skierowali sprawę do sądu w Piasecznie. Trudno przy okazji nie zastanowić się nad koniecznością skuteczniejszego odsiewania kierowców, którzy ze względu na wiek czy stan zdrowia nie powinni już jeździć na lewym fotelu auta. Akurat jeśli chodzi o omyłkowy wjazd na ekspresówkę czy autostradę pod prąd, ludzie młodzi raczej tego nie robią i jest to specjalność tych kierowców z dużym stażem. Za dużym.







































