Wkrótce 44. rocznica startu produkcji Poloneza. Z tej okazji zdemolował Polonezem cudzą posesję
Pijany mężczyzna z powiatu bielskiego nie mógł powstrzymać ekscytacji z powodu nadchodzącej rocznicy rozpoczęcia produkcji Poloneza. Za pomocą własnego Poloneza zniszczył bramę na cudzej posesji i uszkodził stojący na niej budynek, a potem uciekł.

Nigdy za bardzo nie rozumiałem fanów Polonezów, choć z jednym pracowałem, a z drugim łączą mnie stosunki koleżeńskie. Zawsze wydawało mi się, że posiadanie Poloneza to robienie sobie jakiejś zbytecznej krzywdy, coś porównywalnego z paleniem papierosów – niby przez moment przyjemne, fajne towarzysko, ale ostatecznie lądujesz bez pieniędzy i z chorobami. Nie spodziewałem się jednak, że właściciele Polonezów mogą dostawać takich ataków szału jak ten mężczyzna:
Serwis Bielskie Drogi podaje, że pijany 46-latek użył swojego klasyka polskiej motoryzacji do zdemolowania bramy posesji, wjazdu w budynek na niej stojący, a następnie uciekł, prawdopodobnie spiesząc się na spot typu „Bujakowskie klasyki nocą”. Rzadko widzi się takie dobre demolki z użyciem samochodów zabytkowych. Serio, takie Trucki jak ten to już potrafią swoje kosztować. Tu na przykład jest jeden bardzo podobny za 6500 zł. Czy to nie szkoda takiego klasyka na takie destruction derby?
Policja ujęła już tego mężczyznę i zabrano mu prawo jazdy
Okazało się bowiem, że w chwili zatrzymania był zupełnie nietrzeźwy. Moim zdaniem to było tak: właściciel Poloneza szykował swojego Trucka na zlot z okazji 44-lecia rozpoczęcia produkcji, ale ciągle coś było nie tak. Jeździł do mechanika na poprawki, a tu stale coś rzęzi, klepie, stuka, cieknie, biegi wypadają, niekończące się pasmo awarii. W końcu wszystko miało już być idealnie, mechanik przysiągł mu na wszystkie świętości że auto będzie jak nowe, ostatnie przygotowania, ostatnie poprawki w zabudowie paki (dobra baza na kampera), a tu znowu odpalasz o poranku i nagle panewki dzwonią, i ciało mi płonie, koch... no, nieważne, wiecie o co chodzi.
Obstawiam, że cierpliwość właściciela Poloneza się skończyła i postanowił rozprawić się z mechanikiem żeby rozładować frustrację. Jednak Polonez ucierpiał zupełnie niesłusznie, to nie jego wina że jest produktem patomotoryzacyjnym trudnego okresu transformacji. Robiliśmy go przecież najlepiej jak się dało, wszyscy się starali i przykładali, tylko warunki były niesprzyjające (tak zawsze mówią poloneziarze).
Tak naprawdę poszło o jakieś zaszłości rodzinne, ale Polonez pasował mi do historyjki
W sumie i tak skończyło się dobrze, bo przy zatrzymaniu mężczyzna próbował pobić policjantów. W Stanach pewnie by go zastrzelono i trzeba by urządzić marsz pod hasłem Polonez Owners Lives Matter Obviously, w skrócie POLMO - taki napis jest nawet na starszych Polonezach.
Ja rozumiem, że Polonezem jest trudno na trzeźwo, ale nie powtarzajcie tego.