REKLAMA

Karnawał kolarzy i mordercza opona, czyli Polskie Drogi i zderzenie rowerzystów

W najnowszym filmiku z cyklu „Polskie Drogi” widać zderzenie rowerzystów. Choć tak naprawdę rowerzysta zderzył się z Kolarzem i przerwał mu Trening.

Karnawał i mordercza opona, czyli Polskie Drogi i zderzenie rowerzystów
REKLAMA
REKLAMA

Kompilacji zdarzeń drogowych na Youtube jest mnóstwo, ale najlepsze są te na kanałach Stop Cham i Polskie Drogi. Stop Cham wychodzi prawie codziennie, a Polskie Drogi raz na kilka tygodni, stąd trochę większa popularność tego pierwszego kanału. O ile jednak Stop Cham pokazuje filmiki nie tylko z wypadków i kolizji, ale i takie, na których ktoś komuś zajeżdża drogę albo przejeżdża na czerwonym, o tyle na Polskich Drogach prawie zawsze kończy się na pogiętych blachach i rozsypanym szkle. Samo mięso.

Kilka godzin temu opublikowano najnowszy film z serii

Nie będę omawiał całego, ale zachęcam do obejrzenia, bo wierzę, że takie kompilacje robią z widzów lepszych i bardziej przewidujących kierowców.

Właściwie usiadłem do edytora tekstu, by opisać zdarzenie, które widać w 2:16 tego filmu. Tym razem nie pokazano kolizji aut, a zderzenie rowerzystów. Właściwie: rowerzysty i Kolarza. Łączy ich napęd ich pojazdów, ale dzieli nie tylko strój i wartość roweru, ale i cel przemieszczania się. Domyślam się, że rowerzysta po prostu jedzie do pracy albo do sklepu, a Kolarz prowadzi trening. Albo i Trening.

Zdarzenie spowodował Kolarz, choć po jego mowie ciała można wnioskować, że nie czuje się winny

zderzenie rowerzystów

Podczas skrętu w prawo nie ustąpił pierwszeństwa rowerzyście, który poruszał się po przejeździe rowerowym. Takie same kolizje często (o wiele częściej) powodują kierowcy samochodów, którzy nie zauważają rowerzystów. Ewentualnie myślą, że zdążą przed nimi przejechać.

Jaki był powód w tym przypadku? Tego nie wiadomo, choć widoczność z roweru jest dobra, więc rowerzysta raczej nie schował się Kolarzowi za słupkiem A. Mam nadzieję, że nikomu nie stało się nic poważnego. Chyba to dobrze, że na miejscu poszkodowanego rowerzysty nie było pieszego.

Na ulicach widać coraz więcej „trenujących rowerzystów”

Nie ma w tym nic złego, aktywność fizyczna to wspaniała rzecz. Niestety, „kolarze” w pogoni za wynikami czasami zapominają o przepisach. Sam jakiś czas temu spotkałem takiego, który wjechał przede mnie na mocno dojrzałym czerwonym, a gdy na niego zatrąbiłem, zaczął machać rękami i coś do mnie krzyczeć. Mam nadzieję, że chwilę później spadł mu łańcuch.

Oprócz jazdy na czerwonym, nagminne jest też nagłe zjeżdżanie z jezdni na przejazd dla rowerów i natychmiastowy powrót na jezdnię chwilę później: czyli rowerzyści wybierają sobie, czy wolą jechać jak samochód, czy jak rower, zależnie od sytuacji. Temat jazdy po jezdni, gdy obok biegnie droga dla rowerów, pominę, bo jestem w stanie zrozumieć, że jazda po niektórych typach ścieżek może być niebezpieczna dla pewnych typów rowerów (choć podejrzewam, że kierowca Ferrari omijający dziury po ścieżce rowerowej nie spotkałby się ze zrozumieniem). Na szczęście czasy DDR z kostki Bauma, przerywanych krawężnikami, chyba powoli odchodzą do lamusa. Na pewno lepiej, by rowerzysta jechał po jezdni niż po chodniku… ale są i tacy.

Rowerzyści łamiący przepisy rzadko ponoszą konsekwencje prawne

Czy zagrożenie, które stwarza nieprzepisowy rowerzysta, jest takie samo, jak w przypadku brawurowego kierowcy samochodu? Nie. Ale czy jazda rowerem na czerwonym, nieustępowanie pierwszeństwa pieszym i innym rowerzystom i inne wykroczenia, są niebezpieczne? Oczywiście. Tyle że – jak na razie – rowerzyści rzadko są karani.

Dlaczego? Jeden z powodów jest oczywisty: rower nie ma tablic rejestracyjnych, a poza tym „w razie czego” sprawca może szybko wsiąść i po prostu odjechać. Ale chodzi też o coś innego. Uważam, że w Polsce mamy obecnie „karnawał kolarzy”. Moda na jeżdżenie na rowerze – czy to rekreacyjne, czy sportowe – jest młoda, nie wykształciły się jeszcze dobre wzorce zachowań, a rowerzyści nadal lubią przedstawiać się jako poszkodowani przez kierowców i twórców infrastruktury. W czym zapewne mają trochę racji, choć to nie usprawiedliwia chamstwa.

Z kierowcami było kiedyś tak samo

Kilkadziesiąt, a nawet i kilkanaście lat temu, istniało o wiele większe przyzwolenie społeczne na łamanie przepisów przez kierowców samochodów, a ulubionym argumentem osób przyłapanych na przekraczaniu prędkości czy omijaniu korka chodnikiem było „w Polsce nie ma autostrad, więc muszę tak pędzić!”. Dzisiaj winne przejazdu rowerem na czerwonym bywają krawężniki, kostka Bauma i źle parkujący kierowcy. Podobne co u dawnych (i części obecnych) kierowców bywa poczucie bezkarności i wyższości nad innymi.

Na szczęście z biegiem czasu wszystko się zmienia. Wbrew temu, co pokazują kompilacje z cyklu „Stop Cham” i „Polskie Drogi”, zmienia się na lepsze. Po samych filmach widać zresztą, że przyzwolenie społeczne na agresywną jazdę i chamstwo jest coraz mniejsze. Swoje trzy eurocenty do przemiany polskich kierowców dołożyły fotoradary i coraz surowsze przepisy.

W sprawie brawurowych rowerzystów też pewnie kiedyś się zmieni, zwłaszcza że problem będzie narastał, w miarę wzrostu popularności mody na rowery. Fotoradary dla kolarzy nie mają sensu, ale kampanie społeczne pewnie już tak. Nie zdziwi mnie, jeśli kiedyś dojdziemy do etapu progów zwalniających na drogach dla rowerów.

A co do wspomnianych „Polskich Dróg”… piesi na przystanku w 2:45 mieli niesamowicie dużo szczęścia. Skoro wszystko skończyło się dobrze, to mogę spokojnie napisać, że po obejrzeniu tego fragmentu przypomniał mi się film „Mordercza Opona”.

REKLAMA

Polecam, to produkcja w sam raz na długie, jesienne, lockdownowe wieczory. Ja oglądałem ją podczas lekcji Wiedzy o Kulturze w liceum, za co do dziś podziwiam nauczycielkę tego przedmiotu.

Uważajcie na drogach, niezależnie od pojazdu. I od celu jazdy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA