Projekt: jeśli jedziesz bardzo szybko, nie musisz stosować się do przepisów. W poszukiwaniu mózgu
Oto nowy, ciekawy projekt: jeśli deklarujesz, że jesteś kolarzem, i możesz przedstawić na to kwit, nie musisz stosować się przepisów prawa o ruchu drogowym. W szczególności art. 33 P.o R.D.
Z coraz większą uwagą przyglądam się działaniom poznańskiego posła Franciszka Sterczewskiego. Myślę, że można nazwać je trollingiem prawa. Tym razem, jak podaje serwis moto.pl, poseł Franciszek przedstawił interpelację, której celem ma być wyłączenie treningów kolarskich spod obowiązywania przepisów ustawy Prawo o ruchu drogowym, tj. zezwalać na jazdę jezdnią wzdłuż drogi rowerowej, co obecnie jest zakazane.
Trudno mi jednoznacznie ocenić posła Franciszka
Z wieloma sprawami poruszanymi na jego fanpage w pełni się zgadzam. Broni drzew przed wycinką czy właścicieli straganów przed nieuzasadnionymi podwyżkami opłat targowych. Skąd więc ci kolarze? Nie są ani słabsi, ani dyskryminowani bardziej niż normalni rowerzyści. Pojawia się argumentacja, że kolarze jadą bardzo szybko, więc pedałując po drodze rowerowej mogą stanowić zagrożenie dla innych uczestników ruchu.
Interpelacja posła Franciszka to walka bokserska z logiką
Niestety logika zadaje posłowi nokautujące ciosy. „Przepis [o jeździe drogą rowerową] jest problematyczny dla osób uprawiających kolarstwo szosowe”. Ma Pan rację, panie pośle. A wie Pan, jak problematyczny jest przepis o nienaruszalności nietykalności osobistej dla osób trenujących boks? Nie wspomnę o przepisach zakazujących treningu w rzucie oszczepem w miejscach publicznych. U mnie pod blokiem jest park, a tymczasem jak chcę porzucać to muszę jechać 10 km na miejski stadion. Wszystko przez tego jednego psa, którego oszczep przebił na wylot. Wielkie rzeczy.
I dalej: „Infrastruktura rowerowa nie jest dostosowana do treningów kolarskich” – bardzo słuszne słowa, panie pośle! Nie jest i nie będzie. Podobnie jak stoły nie są dostosowane by na nich tańczyć, a szklanym żyrandolem nie bardzo da się grać w piłkę. Do treningów kolarskich służą albo pozamiejskie szosy (stąd nazwa: rower szosowy) albo tory kolarskie.
„Przez co osoby trenujące tę dyscyplinę narażone są na kolizje, a także narażają na nie pozostałych rowerzystów i rowerzystki.” – ciągnie poseł Franciszek. I tu odpowiedź jest prosta: jeśli z powodu prędkości narażają kogoś na niebezpieczeństwo, to powinni jeździć wolniej, zwłaszcza tam gdzie znajduje się droga rowerowa. Widocznie to po prostu nie jest miejsce na trening. Czasem trzeba dojechać gdzieś na miejsce, żeby móc potrenować w spokoju. To tak jakby wędkarze narzekali, że nie wszędzie są stawy z rybami i muszą dojechać z wędką na miejsce. Nie da się po prostu wyjść z domu i od razu zacząć trenować. No, może poza bieganiem.
Jak odróżnić kolarza od rowerzysty?
Poseł Franciszek proponuje, żeby wybrane artykuły prawa o ruchu drogowym nie obowiązywały osób posiadających licencję Polskiego Związku Kolarskiego. Już to widzę, jak typ z wąsami na Jubilacie drze środkiem jezdni wzdłuż drogi dla rowerów, a ewentualnej policji pokazuje swoją legitymację PZK z 1973 r. z autografem Czesława Langa. Eee i co? Szach-mat! W międzyczasie bezlicencyjni kolarze na karbonowych rowerach za 1 000 000 zł i z oponami napompowanymi do miliarda atmosfer muszą bezsilnie snuć się za tatusiem targającym przyczepkę rowerową z małą Gabrysią w środku.
Niewiarygodne jest to dwójmyślenie
Nie mogę wyjść z podziwu, jak można jednocześnie twierdzić, że duża prędkość jest zła i zabójcza (samochody), jak i uważać rozwijanie nadmiernej prędkości za święte, niezbywalne i chronione ustawą każdego człowieka prawo (rowery). Ja jako pieszy i rowerzysta składakowy wolałbym żeby nie wpadł na mnie zarówno rozpędzony kierowca, jak i rozpędzony kolarz, nieważne czy na jezdni, czy na drodze rowerowej. Rozpędzeni kolarze na jezdni również stanowią zagrożenie, ponieważ regularnie olewają sygnał czerwony oraz omijają pojazdy, które zatrzymały się przed przejściem dla pieszych w celu przepuszczenia przechodniów. W żadnym wypadku nie należy przyznawać im specjalnych przywilejów. Ćwiczenie jakiegokolwiek sportu nie jest usprawiedliwieniem dla łamania przepisów. Niech sobie jeżdżą, nawet w peletonach, byle zgodnie z prawem. Bo zaraz dojdziemy do tego, że z licencją Polskiego Związku Myśliwskiego można strzelać w terenie zabudowanym. A nie, to chyba już jest w przepisach...