Kamper ostateczny istnieje. Jeździ, pływa i ma uchwyt na roślinkę. Acha, i jest rowerem
Trzy najważniejsze cechy dobrego roweru wyprawowego: potrafi pokonywać niewielkie akweny, zapewnia dach nad głową i ma specjalny uchwyt na ulubioną roślinkę, której nie chcemy zostawiać na pastwę rodziny lub sąsiadów. Zaraz, co?
Ok, może są i bardziej uniwersalne cechy dobrego roweru na dłuższe podróże, ale najwyraźniej twórca Z-Triton 2.0 miał trochę inny pomysł. Zgodnie z tym, co opowiada, wielokrotnie podczas swoich podróży żałował, że nie ma jak dostać się na drugi brzeg, który - jak to drugi brzeg - wydawał się ciekawszy. Zbudował więc rower, a właściwie trójkołowiec, który jest równocześnie łodzią i kamperem.
W trybie podróży po suchym lądzie wygląda tak:
Oczywiście jest elektrycznie wspomagany, bo wciągnięcie tego na jakiekolwiek wzniesienie własnymi siłami byłoby pewnie niemożliwe. Moc silnika elektrycznego? 1000 W. Czyli w Europie potrzebna będzie tablica rejestracyjna i papiery. Zasięg? 50 km na lądzie. I 20 km na wodzie.
Tak, na wodzie, bo można tym sobie też popływać:
A kiedy się znudzimy albo skończy nam się zapas energii, możemy z Z-Tritona skorzystać jak z kampera. Podobno w zadaszonej przestrzeni zmieszczą się dwie dorosłe osoby:
Trzeba tylko pamiętać, żeby zdemontować kierownicę (koło sterowe?), bo inaczej pani ze zdjęcia przy przebudzeniu przywaliłaby dokładnie w nie głową.
Ach, i naprawdę jest tutaj specjalnie przygotowany uchwyt na roślinkę (widać go z lewym górnym rogu poniżej).
Cena?
W przeliczeniu na złotówki - około 66 000 zł w zależności od specyfikacji.
Na szczęście ma być opcja wynajmu i to będzie nas kosztować już tylko 60 euro za dzień. Aż kusi, żeby zrobić za takie pieniądze test - trzeba byłoby tylko pojechać na Łotwę.