REKLAMA

Wypadek na moście Poniatowskiego nie jest już możliwy. Fotoradary zaczęły działać

Most absolutnego bezpieczeństwa zaczyna działać.

fotoradary na moście poniatowskiego
REKLAMA
REKLAMA

Widziałem to, je, ten koszmar. Ktoś to wymyślił ustawienie sześciu radarów na moście Poniatowskiego w Warszawie zasługuje na mój dożywotni szacunek. Ten tupet to jest pokaz, który powinien stanowić wzór dla innych tupetów.

Ustawienie sześciu fotoradarów tak, żeby szpeciły fasadę mostu i blokowały miejsce do siedzenia na ławeczkach, to najwyższa forma trollingu. I to jeszcze na moście, który ma inne problemy niż rozwijanie zawrotnych prędkości, choć z uzasadnienia ZDM wynika co innego. To także doskonały przykład na to, że sowiecki styl planowania i życia na stałe osiedlił się w naszych głowach. Nie bardzo jest co zrobić, to zróbmy coś, żeby było głośno. Wypada jednak podziękować, bo dzięki tym sześciu fotoradarom zapomnimy, jak wyglądają wypadki, a zobaczymy, jak wygląda bezwzględne bezpieczeństwo.

Bezwzględne bezpieczeństwo na moście Poniatowskiego

Jest ich sześć, sześć żółtych słupów szpecących scenerię, postanowionych za 1,8 mln zł. Szpeciły od dawna, teraz zdjęto z nich folię i zaczęły działać. Teraz musi być tam bezpiecznie. Jeżeli po postawieniu sześciu fotoradarów dojdzie tam do jakiegokolwiek wypadku, odpowiedzialni za tę akcję powinni rzucić papierami o stół, bo zawiedli mieszkańców.

Sześć słupów przyniesie 600 proc. efektu, to aż nadto, bo wystarczyłoby 100 proc. Jeśli jeden fotoradar poprawia bezpieczeństwo, to sześć poprawia je tak, że żadne wypadek nigdy już nie ma prawa tam się wcisnąć. Choć dla bezpieczeństwa może warto byłoby dać 800 proc. w postaci 8 fotoradarów, tak na wszelki wypadek. Historia dzieje się na naszych oczach, bo właśnie odwołano wypadki na moście Poniatowskiego.

A inne warszawskie mosty?

Trudno na poważnie komentować decyzję o zainstalowaniu aż sześciu fotoradarów akurat na tym moście. Zamiast próbować uspokoić ruch, zachowano się po radziecku, stosując niepasujące, ale widowiskowe rozwiązanie. Nie jest to najbardziej niebezpieczny most w Warszawie i to gdzie indziej rozwijane są najwyższe prędkości. Inne mosty nie mają fotoradarów, niektóre aż proszą o odcinkowy pomiar prędkości. Na nich można sobie wypadkować do woli, nie przewidziano dla nich nawet 100 proc. bezpieczeństwa, a Poniatowski dostał 6x100. Może kiedyś zasłużą i też ktoś je oszpeci.

Test bezpieczeństwa

REKLAMA

Według informacji uzyskanych przez moto.pl, fotoradary przez kilka dni będą działać w trybie testowym, żeby sprawdzić, czy pomiary odbywają się w prawidłowy sposób. Po pozytywnym zakończeniu testów, już w przyszłym tygodniu, wykonane zdjęcia mogą być podstawą wystawiania mandatów.

Fotoradary na moście Poniatowskiego długo owinięte były folią, można było mieć nadzieję, że nigdy nie wystartują. Lecz są i trzeba właśnie wybierać ten most, chcą przejechać przez Warszawę. Ten najbezpieczniejszy punkt na jej mapie, który daje nam gwarancje bezpiecznego przejazdu. Od teraz nie jest już możliwe, by rowerzysta wpadł nam pod koła, spadając z wąskiego chodnika. Podobnie, nie zatoczy się nam na maskę grupa rozbawionych imprezowiczów. Możemy odetchnąć z ulgą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA