Pięcioro poszkodowanych, jedna osoba ciężko ranna. Mandat dla sprawcy jak za wjazd na czerwone
Prokurator chyba lubi motocykle, bo zawnioskował dla motocyklisty - sprawcy groźnego wypadku - o karę w wysokości 2000 zł grzywny i zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez 1 rok, a sąd się do niej przychylił.
Dwa tysiące złotych za spowodowanie wypadku, w którym przynajmniej jedna osoba poniosła ciężkie obrażenia, i do tego rok zakazu jazdy na motocyklu: brzmi trochę jak żart, bo przypomnę, że dwa tysiące złotych mandatu to się dostaje za wjazd za sygnał czerwony na przejeździe kolejowym, niezależnie od tego czy do wypadku doszło, czy nie. I to również, kiedy na krzywdę narażamy tylko siebie, wjeżdżając np. na tory motocyklem.
Dziwi mnie, że Youtube nie nałożył na niego ograniczenia wiekowego.
Motocyklista w rażący sposób narusza przepisy, wyjeżdżając w lewo na drogę główną z drogi podporządkowanej, prosto pod nadjeżdżające Audi. W wyniku tego kierowca Audi wjeżdża do rowu i uderza w znak drogowy. Motocykl sunie dalej już bez jeźdźca, wpadając z impetem na nadjeżdżający z przeciwka pojazd. Tym sposobem motocykliście udało się uszkodzić dwa samochody, a jedną osobę poważnie ranić. Trudno nawet znaleźć powód, dla którego kierowca motocykla wykonał tak idiotyczny manewr – musiał zupełnie świadomie nie rozejrzeć się przed wyjechaniem z drogi podporządkowanej, narażając siebie i pasażerkę na śmierć.
Motocyklista jednak nie odniósł większej krzywdy
Nie zadzwonił też po karetkę ani nie udzielił pomocy innym poszkodowanym, tylko skontaktował się z własnym ojcem. Kim jest ojciec, nie wiadomo, jednak dalej sprawa potoczyła się dość niecodziennie. Sprawca nie przyznawał się do winy i nie wiemy czy przyznał się do niej w ogóle. Największym zaskoczeniem jest wysokość kary, o którą zawnioskował prokurator – przy obecnych płacach 2000 zł mandatu to jest 1/3 przeciętnego wynagrodzenia netto, a rok zakazu jazdy motocyklem to bardzo niewiele. Brzmi raczej jak coś, co zaproponowałby obrońca, a nie oskarżający. Ponadto z niewiadomych przyczyn nie dopuszczono jednego z poszkodowanych jako oskarżyciela posiłkowego.
Może będzie to kontrowersyjna opinia, ale nie pierwsza, jaką wypowiem
Jestem więc przyzwyczajony do konsekwencji. Problem z karami za przestępstwa drogowe jest taki, że są one krótkotrwałe i niedotkliwe. Rok niejeżdżenia na motocyklu to tak naprawdę pół roku niejeżdżenia, bo tyle trwa sezon. Motocyklista nie będzie mógł oczywiście też prowadzić samochodu, ale również tylko przez 12 miesięcy, a kara finansowa jest już najmniej dotkliwą z możliwych: jeśli masz pieniądze, to je wyjmujesz i płacisz. Można uznać, że ten, kto jeździ na dość wypasionym motocyklu, raczej ma 2000 zł. A zakazy prowadzenia pojazdów, jak pokazuje praktyka, są nagminnie ignorowane. Kary uderzają nie tam, gdzie powinny. Najbardziej dotkliwą karą jaką znam, jest amerykański sposób na jeżdżących bez uprawnień po buspasie. Są to trzy godziny stania. Trzy długie zmarnowane godziny w towarzystwie policji, trzy godziny twojego czasu których nikt nigdy nie zwróci.
W dzisiejszym społeczeństwie to nie pieniądze są wartością, nawet nie uprawnienia które można zrobić od nowa
Wartością jest czas, a bardzo wiele czynników dba o to, żebyśmy zawsze mieli go za mało. Dlatego zamiast obciążać sprawcę mandatem, należy kazać mu pracować i wykonywać długotrwałe, żmudne czynności na czyjąś rzecz, np. poszkodowanych w wypadkach. Powstaje pytanie, jak go do tego zmusić – trzymając go w więzieniu? Niekoniecznie, obecny rozwój cyfryzacji daje ogromne możliwości elektronicznego utrudniania życia. Jeśli przestanie ci działać karta i konto bankowe, to w celu ich odblokowania będzie trzeba stawiać się dwa razy w tygodniu do ciężkiej, powtarzalnej pracy.
Tymczasem jednak możemy spowodować wypadek i zapłacić 2000 zł
Potem jeszcze rok urlopu od jazdy i już. Czy to na pewno ma zresocjalizować sprawcę? I czemu prokurator był tak łagodny, a pani sędzia nie dopuściła oskarżyciela posiłkowego? I co wspólnego z tym miał telefon do ojca po wypadku? Nie wiem, choć się domyślam.
Czytaj również: