Hamował prawie do zera na trasie, doszło do wypadku. Teraz go szukają - tyle że niepotrzebnie
Samochód dostawczy z dużą prędkością uderza w tył Dacii Duster. Rumuński SUV dachuje. W opisie filmu zawarto informację, że sprawca uciekł - ale który?

Niebieski samochód ostro hamuje na lewym pasie. Kierowca z kamerą daje radę w niego nie wjechać, a gdy wydaje się, że sytuacja wraca już do normy i zaraz będzie można przyspieszyć i jechać dalej, w samochód autora filmu z dużą siłą wjeżdża inny pojazd - jak się okazuje, dostawczy. Dacia zostaje wytrącona z toru jazdy, wpada do rowu i dachuje. Wszystko wygląda bardzo groźnie.
Tytuł filmu brzmi: „Spowodował wypadek i zostawił poszkodowanych, nikomu nie pomógł”
Obejrzałem to nagranie z kanału „Bandyci Drogowi” kilka minut po jego opublikowaniu, gdy nie dodano jeszcze opisu całego zdarzenia. W pierwszej chwili myślałem, że to kierowca samochodu dostawczego uciekł. Wydawało mi się to jednak mało prawdopodobne, ponieważ jego wóz był mocno uszkodzony.
Dodany po chwili opis wszystko wyjaśnia. „Dziś 14:50 w Sosnowcu na S1 moi rodzice dachowali przez bandytę który chyba chciał wymusić najechanie na tył swojego auta. Proszę o pomoc w nagłośnieniu sprawy, może ktoś rozpozna tablice” - napisała osoba, która nadesłała film. „Może ktoś rozpozna rejestracje tego niebieskiego Seata z Pabianic”.
Winę za zdarzenie ponosi kierowca auta dostawczego
Autor to wie, bo pisze dalej: „Wiadomo, wina kierowcy busa, ale przez hamowanie Seata a potem jego ucieczkę z miejsca rodzice mogli skończyć gorzej. Dobrze że to był środek dnia i inni zatrzymali się pomóc”. Mimo wszystko, kierowca niebieskiego wozu jest „poszukiwany”. Czy słusznie?
Niestety, nie do końca. Jego mocne hamowanie było absolutnie bezsensownym i - co zresztą widać, bo doszło do kolizji - bardzo niebezpiecznym manewrem. Nie rozpędzałbym się jednak z sugerowaniem, że chodzi o „wymuszenie najechania”, zresztą człowiek, który robiłby to na drodze, na której auta jeżdżą po 120-130 km/h, byłby kompletnie niespełna rozumu. Kierowca Seata „po prostu” przejechał zjazd i myślał, że uda mu się jeszcze zmieścić, nie nadkładając drogi. To typowy scenariusz wielu wypadków.
Hamowanie może odbywać się z różnych powodów
Tym razem kierowca Seata zahamował, bo jest bezmyślny i nie przewiduje sytuacji na drodze. To prawda, że gdyby nie ten manewr, zapewne nikt z nikim by się tu nie zderzył. Nie czyni go to jednak sprawcą tego zdarzenia. Równie dobrze mógł wdepnąć w hamulec, bo coś leżało na asfalcie albo przed auto wyskoczyło mu zwierzę. Sprawcą jest ten, kto nie zdoła wyhamować, bo utrzymuje zbyt małą odległość od samochodu z przodu. Czyli w tym wypadku kierowca dostawczaka. To on musi ponieść wszelkie koszty, zapłacić mandat i - być może - radzić sobie z odebranym prawem jazdy. Nawet jeśli kierowca Leona jakoś się znajdzie. Mógł nawet nie widzieć, że za nim doszło do kolizji. On chyba w ogóle niewiele widzi...
Czytaj więcej: