REKLAMA

Ten VW Garbus z 1951 r. kosztuje 37 500 euro i ma ku temu dobry powód

Jestem zawsze pierwszy do krytykowania zawyżonych cen klasyków lub pseudoklasyków. Tym razem patrzę na Garbusa za 37 500 euro (175 tys. zł) i mówię „no, dobra cena”.

Ten VW Garbus z 1951 r. kosztuje 37 500 euro i ma ku temu dobry powód
REKLAMA
REKLAMA

VW Garbus to jeden z najpopularniejszych klasyków na świecie. 21 milionów wyprodukowanych egzemplarzy sprawia, że pozostało ich całkiem sporo. A mimo to, za sprawą nostalgii, ich ceny gwałtownie skoczyły w ostatnich latach. Pamiętam, jak mój znajomy kupił Garbusa z 1957 r. z szybą przerobioną z owalnej na dużą za 4500 zł, Garbus był na chodzie i w sumie nic mu nie dolegało. Było to 20 lat temu. Od tego czasu ceny Garbusów zdążyły już walnąć o sufit (pamiętam zwykłe Garbusy na OLX za 170 tys. zł) i lekko spaść. Ale jeśli chodzi o w pełni oryginalnego, nierestaurowanego „precla”, czyli Garbusa z dzieloną szybą, to już trochę nie ma górnej granicy.

Przed państwem nieruszany od 44 lat VW Garbus z 1951 r. odnaleziony w Szwajcarii

Jest niesamowity. Ma absolutnie wszystkie detale, jakie powinien mieć najwcześniejszy Garbus.

vw garbus

1 - kierunkowskazy ramieniowe „semaforki”

2 - dzielona tylna szyba

3 - zaokrąglony nosek na klapie

4 - najmniejsze lampy tylne bez pomarańczowego klosza

Niesamowite, że nikt tego nie przerobił w żaden sposób, wszystko to jest w oryginalnym stanie, takie jak wyszło z fabryki. Biorąc pod uwagę ile Garbusów typu „precel” i „owal” zostało na różne sposoby przerobionych na nowsze modele, jest to istny unikat.

Tak ponoć wyglądał jak go znaleziono, ale biorąc pod uwagę że obok stoi inny zabytkowy Garbus, to raczej nie jest przypadkowa szopa, a jakaś kolekcja.

Wzruszające są te litery CH na klapie. W Szwajcarii, podobnie jak w Niemczech, Garbus był królem przez wiele lat. Oglądając znany album „Karambolage” dokumentujący wypadki w Szwajcarii w latach 60., widzimy setki Garbusów, głównie rozbitych. Ktoś kupił sobie takiego 25-konnego Garbusa mieszkając w Szwajcarii, gdzie wszędzie jest pod górę (a mocy mało) i stale jest zimno (a Garbus słabo grzeje) i turlał się nim ponoć do 1978 r.

Silnik też jest taki jak powinien być

Garbusy powszechnie swapowano na nowsze i mocniejsze silniki, które zamiast 25 rozwijały 34, a nawet 44 KM. Tu jest standardowy silnik 25-konny, tak zwany kominek – zresztą ów kominek świetnie widać pośrodku zdjęcia.

Tak naprawdę Garbusa na eksport zaczęto wysyłać dopiero po roku 1949, więc auto z rynku pozaniemieckiego wyprodukowane w roku 1951 to naprawdę megarzadkość. Auta eksportowe dostały chromowane zderzaki (standardem były malowane na ten wojskowy kolor jak na zdjęciach) oraz skrzynię biegów z synchronizowanymi przełożeniami od 2. do 4., można było też zamówić sobie zwijany dach materiałowy. Wersję z dzieloną tylną szybą eksportowano tylko przez dwa lata, bo już w 1953 r. pojawiła się mała szyba jednolita w owalnym kształcie. Ocenia się, że w Niemczech pozostało tylko 400 sztuk Garbusów z dzieloną tylną szybą, a poza Niemcami to już w ogóle jednorożce. Zatem jeśli kogoś szokuje cena 37 500 euro za tego Garbusa bo „to zwykły Garbus”, to znaczy że... a zresztą nieważne.

Szkoda, że nie ma lepszych zdjęć wnętrza.
REKLAMA

Jakbym był inwestorem w klasyki, to bym go kupił. I nigdy nie umył.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA