Ogień strawił wszystko, ale nie samochód. Jak nadejdzie kataklizm to kupujcie Toyoty
Niektóre samochody przeżyją wszystko. Oto Toyota, która ucierpiała w pożarach trawiących amerykański stan Kalifornia, potrafiła postawić się groźnemu żywiołowi.
Ostatnie dni przynoszą przerażające doniesienia zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Ludzie tracą majątki całego swojego życia, gdyż ogień trawi wszystko, co napotka na swojej drodze. Nie inaczej było w przypadku miejscowości Altadena w hrabstwie Los Angeles, gdzie również dotarł żywioł.
Toyota oparła się nawet pożarom
Brandon Sanders, mieszkaniec miasteczka Altadena koło Los Angeles jest jednym z poszkodowanych w pożarach. Jak we wpisie podaje na platformie Reddit, ogień doszczętnie strawił jego dom, podobnie zresztą jak obszar w całej jego okolicy o łącznej powierzchni 56,6 km2. Przetrwało jednak to, co stało na jego podjeździe - Toyota Tacoma rocznik 2013.
Tacoma to pickup przygotowany przez Toyotę specjalnie na rynki Ameryki Północnej. Jest to pojazd mniejszy niż te kojarzone z USA, jak Ram, czy Ford F-series, a bliżej mu do modeli znanych z Europy, jak Toyota Hilux, czy Volkswagen Amarok. Egzemplarz należący do Brandona to model drugiej generacji, z lat 2005 - 2015.
Ogień znacznie wpłynął na wygląd Toyoty
Najgorzej wygląda przód, gdyż przedni zderzak uległ znacznej deformacji, podobnie jak nadpalone klosze reflektorów, zaś oryginalny grill został wyraźnie roztopiony, a emblemat Toyoty zsunął się po rozgrzanej osłonie chłodnicy. Reszta nadwozia - choć w mniejszym stopniu - również była zdeformowana od gorąca i brudna od sadzy.
Mimo stopienia elementów plastikowych nadwozia udało się podnieść maskę i zobaczyć, że części jak chłodnica wyglądały na niemal nienaruszone. Postanowiono więc dorobić kluczyk (oryginalny zestaw spłonął wraz z domem) i zobaczyć, czy da się ją uruchomić.
Więcej o Toyotach przeczytasz tutaj:
No i odpaliła
Jak się okazało, ogień dokonał zniszczeń w wyglądzie Toyoty, ale nie był w stanie złamać jej ducha. Jak podaje Brandon - wszystko działa, nawet reflektory z kierunkowskazami włącznie. Zniszczenia jego domu oraz odpalającą „od strzała” Toyotę można zobaczyć na dodanym przez niego filmie na platformie Youtube:
Nowy wygląd półciężarówki bardzo się spodobał internautom. Brandon dostawał wiele komentarzy sugerujących, że nie powinien jej odnawiać, tylko zostawić tak jak jest - bo tak jest bardziej rasowo. Sam też nie jest do końca przekonany, czy powinien zająć się jej upiększeniem czy nie. Podaje, że w sytuacji w której stracił dom w pożarze, posiadanie sprawnego pojazdu jest wielkim atutem, więc póki jego sytuacja materialna się nie poprawi, Tacoma nie będzie rozbierana i będzie wyglądać, jak wygląda. W ogóle to samochód powinien odkupić od właściciela koncern i wręczyć mu w zamian kluczyki do nowego egzemplarza.
To aż niesamowite, że ogień, który doszczętnie niszczył domy i tak poważnie naruszył Toyotę, nie potrafił zniszczyć mechaniki samochodu. Oczywiście samego auta ogień nie dosięgnął z uwagi na fakt, że stał na betonowej platformie, co jednak nie zmienia faktu, że taka niezłomność wobec piekielnego gorąca jest godna podziwu. Choć przedni zderzak stopił się, jakby był z wosku, to komora silnika pozostała niemal nietknięta, podobnie jak np. opony. Po wszystkim samochód odpala jak gdyby nigdy nic, dzięki czemu pogorzelec ma sprawny środek transportu - szczęście w nieszczęściu.
Sprawa przypomina mi trochę słynną Toyotę Hilux z programu Top Gear. Tam Jeremy Clarkson próbował udowodnić jej niezniszczalność poprzez stłuczki, topienie, czy właśnie podpalenie. Po jedynie drobnych naprawach podstawowymi narzędziami silnik Hiluxa zawsze odpalał. Jak widać, co w rodzinie to nie zginie.