Klienci biją się o tę Toyotę. Fabryka zwiększa produkcję, a Europa nie pamięta już o tym segmencie
Segment minivanów jeszcze nie umarł. Toyota Sienna w wersji hybrydowej sprzedaje się tak dobrze, że fabryka musi zwiększyć moce produkcyjne aż o 20 procent.
„Nigdy nie mów nigdy” - naklejkę o takiej treści, zawierającą narysowaną sylwetkę minivana i przyczepioną właśnie do takiego wozu, zauważyłem na Siennie albo Odysseyu gdzieś w Kanadzie. Uśmiechnąłem się, bo rzeczywiście - o wozie tego typu trudno marzyć, łatwo za to zarzekać się, że nigdy się takiego nie kupi. Zwłaszcza z perspektywy młodego kierowcy, który marzy o różnych 911, GT-R-ach i GTI, van wydaje się motoryzacyjnym odpowiednikiem góralskich kapci dla miłośnika streetwearu.
Potem wszystko się zmienia
Ci, którzy mają duże rodziny, nie chcą już słyszeć o innych autach. Vany - zwłaszcza tak duże - są okropne do parkowania w centrum miasta, ale w trasie z dziećmi sprawują się podobno perfekcyjnie. Gigantyczna przestrzeń, wielkie możliwości aranżacji wnętrza, bogate wyposażenie i wygodny - dzięki przesuwanym drzwiom - dostęp do środka. Oto recepta na uszczęśliwienia ojców i matek. Podobno skuteczniej działa tylko wysłanie dzieci na weekend do dziadków.
Minivany - jak nazywa się auta w rodzaju Sienny, Odysseya, Pacifiki itd. w Stanach Zjednoczonych, mimo że nie są „mini” - nie są jednak popularne w Europie. U nas wolimy SUV-y, mimo że pod względem przestrzeni w środku nie są aż tak dobrze pomyślane.
Za Oceanem sprzedaż nadal idzie dobrze
Na tyle dobrze, że Toyota Sienna będzie teraz powstawać w liczbie 85 000 sztuk rocznie zamiast obecnych 71 000. Mowa o wersji hybrydowej na rok modelowy 2025. Sienna nie przeszła liftingu, a tradycyjne dla rynku USA coroczne, drobne uaktualnienie. W jego ramach otrzymała większy, 12,3-calowy ekran, a także… lodówkę i wbudowany odkurzacz, z kolei specjalny radar monitoruje tylne rzędy i potrafi wyczuwać nawet bicie serca.
Miło widzieć, że ten segment wcale nie umiera, nawet jeśli wielu wciąż obiecuje sobie, że „nigdy” sobie vana nie kupi. Co ciekawe, Sienna, mimo rosnącej sprzedaży, jest „dopiero” numerem trzy w swojej klasie w Stanach Zjednoczonych, przegrywając z Hondą Odyssey i Chryslerem Pacificą.
W Europie chętni są skazani na import prywatny
Zwiększona podaż Sienny to także szansa na większy ruch na rynku wtórnym. Nie życzymy amerykańskim kierowcom źle, ale wiadomo, że na nasz rynek trafiają głównie egzemplarze, w których ktoś zagapił się na dzieciaki z tyłu i wjechał w poprzedzający samochód. To wciąż będzie się zdarzać.
PS Duże, amerykańskie vany potrafią mieć pod maską mocne V6 i rozpędzać się do setki w czasie, w jakim robią to europejskie kompakty GTI. W takim razie może jednak zarzekanie się, że „nigdy” wcale nie ma sensu? To takie ciepłe kapcie, ale ze sportową podeszwą.
PS2 Na co chorują miłośnicy dużych vanów z USA? Na katar sienny...